Dawid zginął na motorze. Uznano, że był sprawcą wypadku. Odnalezione nagranie obala ustalenia biegłego
Katarzyna Pasikowska spod Szczecina walczy przed sądem o dobre imię swojego syna, który zginął w wypadku. Nie może pogodzić się z oskarżeniami wobec Dawida, opinią biegłego oraz kłamstwami, jakie padają przed sądem. Kobieta wyręczyła policję i sama dotarła do nagrania z monitoringu, na którym widać, że jej syn nie uderzył w auto stojące na poboczu, lecz to samochód wjechał na drogę tuż przed nim.
- Padło nawet takie stwierdzenie, że syn po prostu był niezrównoważony, chciał popełnić samobójstwo albo brawurowo jeździł - mówi pogrążona w żałobie kobieta.
Wyszedł z domu i zginął
W maju 2015 roku 20-letni Dawid wyszedł z domu i motocyklem wybrał się na przejażdżkę. Chwilę później doszło do wypadku. Dawid uderzył w wyjeżdżający z ulicy podporządkowanej samochód. Uderzenia nie przeżył.
- Syna wyrzuciło, poleciał 10 metrów, a samochód był trzy razy odepchnięty od zderzenia - opowiada Bogdan Pasikowski, tata Dawida.
- Zatrzymałem traktor i szybko pobiegłem reanimować, próbować ratować osobę, która leży. Nikt przy nim nie był, samochody dalej się poruszały - mówi Paweł Pawłowski, świadek wypadku.
Sama zaczęła szukać dowodów
Kierująca samochodem osobowym Maria D. i jej mąż uważają, że wjechali na pobocze i stali tam przez kilka minut. Na podstawie ich zeznań policja stwierdziła, że winny jest Dawid. Jednak matka chłopaka w to nie wierzyła. Kobieta na własną rękę zaczęła szukać dowodów. Dotarła do nagrania z monitoringu. Reporter "Interwencji" pokazał je ekspertowi.
- Tu nie ma żadnej wątpliwości, jak to wyglądało. I jak wyglądał przebieg tego zdarzenia. Moim zdaniem wina w żadnym wypadku nie leży po stronie motocyklisty. Ten pojazd nie zatrzymuje się, tak jak zostało opisane w zeznaniach, że czekał kilka minut i dostał wtedy "strzała".
- Tutaj takiej sytuacji nie ma - ocenia Marek Zajdel, niezależny biegły.
Policja nie zabezpieczyła monitoringu
- Samochód wjechał na utwardzone pobocze. Od tego zacznijmy - mówi Bogusław D., pasażer auta, w które uderzył Dawid.
Reporter: Ale na tym nagraniu nie widać, żeby było to pobocze.
Bogusław D.: Dlatego panu mówię, niech pan zobaczy, gdzie nastąpiło uderzenie.
- Dowiedzieliśmy się, że jest monitoring, którego policja nie zabezpieczyła. Mam notatki twierdzące, że monitoring nie obejmuje miejsca zdarzenia. Gdybyśmy nie jeździli, gdybyśmy nie szukali, to tak naprawdę wszystko by było już umorzone. Syn byłby winny - podkreśla Katarzyna Pasikowska, mama Dawida.
Ważniejszy był samochód
- Pasażer wychodzi i w ogóle nie idzie do ofiary, tylko zobaczyć, co się stało z samochodem z tyłu. Jakby to było najważniejsze. Moim zdaniem rozpoznaje nieciekawą sytuację i podchodzi do kierowcy, coś mówi i kierowca jeszcze dalej zjeżdża na pobocze - opisuje nagranie z monitoringu Marek Zajdel, niezależny biegły.
Nagranie z monitoringu zostało zbagatelizowane przez policję. Dopiero na wniosek rodziców Dawida dołączono je do akt sprawy. Sprawa trafiła do prokuratury, a potem do sądu wpłynął akt oskarżenia wobec Marii D. Pytana o monitoring policja odsyła do prokuratury.
- Monitoring został zabezpieczony kilka dni po zdarzeniu. Niemniej jakość tego nagrania ani jego parametry nie utraciły swoich walorów - informuje Joanna Biranowska-Sochalska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
"Będzie bronić honoru syna"
Panią Katarzynę dziwi też w tej sprawie opinia biegłego z dziedziny ruchu drogowego, który na wniosek prokuratury analizował okoliczności wypadku. Biegły stwierdził ewidentną winę kierującego motocyklem 20-latka.
- Nagrania nie pamiętam. Jeżeli było, to na pewno je przeanalizowałem. Zawinił motocyklista, poruszał się po poboczu – mówi biegły sądowy Józef M.
Według rodziców Dawida, dowody w sprawie jednoznacznie obciążają Marię D. Proces trwa. Pani Katarzyna chce sprawiedliwego wyroku i podkreśla, że honoru syna będzie bronić do końca.
Interwencja, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze