Lekarze mieli wiedzieć, że szczepionki są wadliwe. Preparaty były podawane nawet noworodkom
Lekarze wiedzieli, że wstrzykują niepełnowartościowy produkt. Jest co najmniej kilkaset takich przypadków - informuje w poniedziałek "Dziennik. Gazeta Prawna". W najbliższych dniach o sprawie ma zostać poinformowana prokuratura.
Większość szczepionek wymaga przechowywania w określonej temperaturze. Dlatego leżą w lodówkach. Inspektorzy farmaceutyczni postanowili w ostatnich miesiącach sprawdzić, czy sprzęt chłodniczy w aptekach i przychodniach działa. A także czy na wyposażeniu są agregatory na wypadek odłączenia prądu. Efekt? Koszmarny. Nie dość, że wykazano, iż tysiące szczepionek nadaje się do utylizacji, to są dowody na to, że lekarze szczepili, wiedząc już, że specyfik należy zniszczyć. To narażenie dzieci na poważne choroby.
- Jestem w szoku. Okrutny brak wyobraźni tych, którzy tak robili - przyznaje Paweł Trzciński, rzecznik głównego inspektora farmaceutycznego. Jak dodał, problem bowiem dotyczy wielu, jeśli nie wszystkich województw.
W najbliższych dniach o sprawie zostanie poinformowana prokuratura. Zdaniem urzędników doszło do narażenia najmłodszych pacjentów na utratę zdrowia i życia. Źle przechowywana szczepionka nie działa, choć rodzice myślą, że zaszczepili dziecko. Producenci nie wykluczają też, że wskutek przegrzania preparatu mogą wystąpić objawy niepożądane.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze