Spacerował po lesie. Zaatakowała go niedźwiedzica. Ma poważne obrażenia głowy
W Szczawnem (woj. podkarpackie) niedźwiedzica z małymi zaatakowała 27-letniego mężczyznę, który wybrał się w czwartek na spacer po lesie. Mężczyzna ma obrażenia głowy oraz całego ciała. Śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego został przetransportowany do krośnieńskiego szpitala.
Do zdarzenia doszło w lesie w Szczawnem między godz. 15 a 16, około trzech kilometrów od najbliższych zabudowań.
- Zaatakowany 27-latek, który przypadkowo natknął się na niedźwiedzicę z małymi i został przez zwierzę zaatakowany, sam zdołał się uwolnić z objęć drapieżnika i wezwać pomoc - informuje mł. insp. Andrzej Stępień z policji w Sanoku.
Na miejscu interweniował śmigłowiec LPR, który przetransportował mężczyznę do krośnieńskiego szpitala - funkcjonuje tam oddział okulistyki, a 27-latek ma uszkodzone oko.
Mieszkańcy ostrzeżeni przed niedźwiedzicą z małymi
Okoliczni mieszkańcy zostali ostrzeżeni przed niedźwiedzicą, która opiekując się małymi jest wyczulona na każde potencjalne zagrożenie.
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie Edward Marszałek, przypomniał, że "w żadnym wypadku nie należy schodzić ze szlaków turystycznych".
- W przeciwnym przypadku przypadkowo możemy znaleźć się np. w pobliżu gawry. Styczeń i początek lutego jest czasem przychodzenia na świat młodych. Wtedy każde spotkanie z ich matką może być dla nas niebezpieczne - zauważył rzecznik.
Podkreślił, że leśnicy od kilku lat w pobliżu ostoi, gdzie bytują niedźwiedzie postawili tablice ostrzegające przed nimi.
Nienaturalna zimowa aktywność niedźwiedzi
Informacje o niedźwiedziach widzianych w okolicy pojawiają się od kilku dni. Na ślady drapieżnika natknęli się 28 stycznia uczestnicy Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego. Zdjęcia łap odciśniętych na śniegu zamieścił na Instagramie po biegu Maciej Bobola.
"Najlepszy doping to te ślady niedźwiedzia" - napisał biegacz.
Bieszczadzcy leśnicy zaniepokoili się nienaturalną aktywnością niedźwiedzi już w styczniu. Zimowy sen dla niedźwiedzicy i jej potomstwa to bowiem gwarancja bezpieczeństwa i dotrwania do wiosny.
W grudniu niedźwiedzica Aga i jej młode ledwo uszły z życiem przed atakującą je watahą wilków. Przepłoszył je leśniczy Kazimierz Nóżka z nadleśnictwa Baligród. Podczas obchodu lasu zauważył, że drapieżniki osaczają niedźwiedzią rodzinę. Stanowczym głosem przepłoszył zwierzęta.
"Bywa, że czasem trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron" - skomentował po zdarzeniu.
Aga z młodymi nie jest jedyną niedźwiedzicą w Bieszczadach, która nie śpi. Roman Pasionek zamieścił w piątek zdjęcie niedźwiedzicy z młodym, ale dopytywany w komentarzach, który z tych drapieżników zaatakował mężczyznę w Szczawnem zapewnił, że "żaden z tych".
Podkarpackie niedźwiedzie bardziej dzikie niż tatrzańskie
Na Podkarpaciu od początku lat 70. ubiegłego wieku ponad sześciokrotnie wzrosła liczba niedźwiedzi. 40 lat temu było ich niespełna 20 i występowały jedynie w Bieszczadach. Ćwierć wieku później było ich już 50, a w pierwszych latach tego stulecia - 100.
Obecnie w południowo-wschodniej Polsce, głównie w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na Pogórzu Przemyskim, bytuje blisko 200 tych drapieżników; 90 proc. polskiej populacji.
Wśród podkarpackich niedźwiedzi nie występuje zjawisko synantropizacji, czyli zaniku instynktownego strachu i skłonności do przebywania w pobliżu ludzi, głównie w celu łatwego zdobycia pożywienia. Takie przypadki zdarzają się np. u niektórych niedźwiedzi tatrzańskich.
Niedźwiedzie są wszystkożerne; dorosłe osobniki ważą ok. 300 kg, żyją do 50 lat. Zaliczają się do najbardziej niebezpiecznych drapieżników w Europie.
esanok.pl, PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej