W Łysej Polanie spłonął jedyny konny wóz na prąd. Miał odciążyć zwierzęta na trasie do Morskiego Oka
Strażacy z Zakopanego ugasili pożar hybrydowego wozu konnego, który zapalił się we wtorek, prawdopodobnie po zwarciu instalacji elektrycznej w pojeździe. Połowa fasiągu, w tym część akumulatorów, przewodów i poszycia spaliła się. Przyczyny zdarzenia ustalą policjanci. Pojazd był testowany przez służby parku. Planowano, że w przyszłości wszystkie furmanki do Morskiego Oka dostaną wspomaganie.
Dym w budynku dawnego przejścia granicznego na Łysej Polanie, gdzie stał zaparkowany wóz, pojawił się około godz. 13:00 we wtorek.
To mogło być zwarcie
- Na miejsce przyjechali strażacy z OSP Bukowina Tatrzańska i Straży Pożarnej w Zakopanem, policjanci i strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego - powiedział polsatnews.pl komendant Straży TPN Edward Wlazło.
Żeby ugasić ogień, strażacy musieli zniszczyć dach wozu.
Przyczynę wypadku ustali policja.
Prawdopodobnie powodem rozprzestrzenienia się ognia było zwarcie instalacji elektrycznej - powiedział komendant Wlazło.
Jedyny wóz z napędem
Edward Wlazło dodał, że był to dotychczas jedyny wóz wspomagany napędem elektrycznym, który posiadał Park. Pojazd był testowany od około pół roku.
Po zakończeniu testów miał wozić turystów na trasie Palenica Białczańska - Włosienica.
Komendant Wlazło, poinformował polsatnews.pl, że nie wiadomo jeszcze, czy Tatrzański Park Narodowy planuje zakup kolejnego wozu.
Wóz hybrydowy jest skonstruowany w taki sposób, że po osiągnięciu maksymalnej siły, która działa na konia ciągnącego pojazd, uruchamia się silnik elektryczny. Wóz taki jest cięższy ze względu na zamontowane baterie i mechanizm napędzający.
Podczas prezentacji prototypu w lipcu pracownicy TPN zapewniali jednak, że ciężar ten jest niwelowany przez pracę silnika.
Turyści jadą, zwierzęta cierpią
Transport konny do Morskiego Oka wzbudza wiele kontrowersji wśród obrońców praw zwierząt i części turystów. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na najpopularniejszej tatrzańskiej trasie przewrócił się koń zaprzęgnięty do wozu przewożącego turystów.
Według świadka, zwierzę upadło z wyczerpania, a po tym jak wstało, woźnica załadował wóz i kontynuował trasę. Tatrzański Park Narodowy zawiesił jego licencję.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze