Kielce: protest w obronie zwolnionych dyscyplinarnie ratowników medycznych
Odebrano im dodatki, obcięto pensje, a później zwolniono dyscyplinarnie - te działania wobec pięciu ratowników medycznych świętokrzyskiego pogotowia podjęła dyrektor placówki. Ratownikom przypisano autorstwo anonimów do resortu zdrowia krytykujących pracę pogotowia. Zwolnieni zaprzeczają, żądają przywrócenia do pracy. W ich obronie protestowało w poniedziałek niemal stu ratowników z całej Polski.
"Dyrekcjo szanuj ratowników", "Cała Polska z wami", "Dość zastraszania pracowników" z takimi hasłami ratownicy medyczni z wielu miast protestowali w Kielcach przeciwko zwolnieniu ich kolegów ze Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego.
Akcja odbyła się przed Świętokrzyskim Centrum Onkologii, gdzie trwała sesja sejmiku województwa, któremu podlega świętokrzyskie pogotowie.
W proteście uczestniczyła również córka jednego z ratowników. "Dlaczego pani zwolniła mojego tatusia?" - głosił jej transparent.
Zwolnieni w święta Bożego Narodzenia
Pięciu ratowników medycznych zwolniono dyscyplinarnie w ciągu niespełna miesiąca. Trzech z nich straciło pracę w święta Bożego Narodzenia, dwaj pozostali - kilka dni później.
Marta Solnica, dyrektor placówki, wyjaśniała wówczas, że zwolniła ratowników "za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych i rażące naruszenie zasady zaufania oraz lojalności w stosunkach pracowniczych".
Anonimy z "poważnymi zarzutami"
Argumentowała, że w listopadzie ubiegłego roku do Ministerstwa Zdrowia, wojewody, marszałka oraz Narodowego Funduszu Zdrowia wpłynęły anonimy, w których postawiono jej poważne zarzuty, "nie mające nic wspólnego z prawdą".
- Uznałam je za znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia czynności służbowych. Z uwagi na powagę stawianych tam kłamliwych twierdzeń sprawa skierowana została do Prokuratury Rejonowej w Kielcach o ściganie sprawców anonimów - powiedziała.
Stwierdziła, że dyrekcja uzyskała informacje, iż to grupa ratowników jest odpowiedzialna za anonimy. - Uzyskane dowody doprowadziły do natychmiastowego rozwiązania z nimi umowy o pracę. Czas, w którym doszło do wręczenia wypowiedzeń, był spowodowany zarówno uzyskanymi informacjami o działaniach tych pracowników, jak również faktem, że jedna z tych osób przebywała na długim zwolnieniu lekarskim, a po świętach miała zaplanowaną kolejną przerwę w pracy - mówiła Marta Solnica.
Bez dialogu
- My jasno odcięliśmy się od anonimów. Nie uważamy, żeby to była dobra droga - powiedział w Polsat News Jakub Kasiński, jeden ze zwolnionych.
Ratownicy nie wykluczają, że powodem zwolnienia było założenie przez nich związku zawodowego. Dyrektor zaprzecza tym doniesieniom.
- Do dyrekcji nie złożono żadnego wniosku o zarejestrowanie nowego związku zawodowego ani nikt nie podjął rozmów w sprawach pracowniczych, dlatego wszelkie kwestie wynagrodzeń negocjowane były z legalnie działającymi w strukturach pogotowia związkami zawodowymi - poinformowała Solnica.
Sprawa trafiła do sądu pracy
Jak powiedział Kasiński, ratownicy założyli związek zawodowy. Miało to pomóc w prowadzeniu dialog z dyrekcją. Ta, jak oświadczył, nie chciała z nimi rozmawiać.
W najbliższych dniach z ratownikami ma spotkać się marszałek województwa.
Zwolnieni pracownicy odwołali się do sądu pracy. Termin rozprawy wyznaczono na marzec.
Polsat News, echodnia.eu
Czytaj więcej