Funkcjonariusz ABW: nie miałem polecenia, by wszcząć sprawę operacyjną ws. Amber Gold
- Ustaliłem, że spółka Amber Gold nie składa zeznań podatkowych, w 2011 r. nie miałem konkretnego polecenia, by wszcząć sprawę operacyjną wobec spółki - zeznał w czwartek przed sejmową komisją śledczą funkcjonariusz ABW, który pracował przy sprawie.
- W początkowej fazie rozpoznania prowadzone były tylko podstawowe ustalenia - mówił świadek.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała jednak, czy w ramach tych ustaleń świadek zweryfikował gdzie szef Amber Gold, Marcin P. w kilka miesięcy po wyjściu z więzienia "zarobił w cudowny sposób" kilkadziesiąt milionów złotych, które miały być deklarowanym kapitałem spółki.
- Realizowałem ustalenia w urzędach. Z tego co pamiętam w 2011 r. wykonałem takie czynności" - odpowiedział funkcjonariusz.
"Na pewno został sporządzony dokument"
Dopytywany co ustalił w urzędzie skarbowym świadek powiedział, że "spółka Amber Gold w ogóle nie figurowała w rejestrach urzędu skarbowego". - Miejsce pełnienia działalności gospodarczej Amber Gold zmieniało się i właściwość urzędów skarbowych również się zmieniała. Ustaliłem, nie pamiętam za który rok, że spółka Amber Gold nie składała zeznań (podatkowych - red.) - dodał.
- Czy taka wiedza o tym, że on (Marcin P.) ma rzekomo deklarowany kapitał (...) ok. 100 mln zł w gotówce i nie składa deklaracji podatkowych, nie rozlicza CIT, to w tej sytuacji uznał pan, że to jest sytuacja poważna, wymagająca pogłębienia wiedzy - dopytywała Wassermann.
Świadek odpowiedział, że "jeśli tak było, to został na pewno sporządzony z tego dokument i został przekazany naczelnikowi z odpowiednimi wnioskami". Wassermann zapytała jak więc była reakcja naczelnika stwierdzenie świadka, że "sprawa jest bardzo poważna i trzeba się nią zająć". - Naczelnik, z tego co się orientuję, miał konsultować informacje z bezpośrednimi przełożonymi - odparł funkcjonariusz.
- Ja wówczas nie miałem konkretnego polecenia, by wszczynać sprawę operacyjną - dodał. Dodał, że "uzyskał informację, aby przedmiotowe rozpoznanie pozostawić na obecnym etapie, takim jakie było, bez wszczęcia sprawy operacyjnej".
"Nie posiadam takiej wiedzy"
Odpowiadając na kolejne pytania świadek przyznał, że podczas działań podejmowanych przez niego w 2011 r. nie ustalał stanu majątkowego ani Marcina P., ani jego żony Katarzyny. Jak dodał kwestię tą zweryfikowano dopiero podczas czynności operacyjnych, które rozpoczęły się pod koniec maja 2012 r.
Podczas przesłuchania szefowa komisji pytała też świadka, czy pozyskując wiedzę w wakacje 2011 r. zdobył informację dotyczącą karalności, wyroków, kategorii przestępstw i czy kary nałożone na szefa Amber Gold Marcina P. są w zawieszeniu lub w okresie próby.
- Pani przewodnicząca, takie sprawdzenie, o ile pamiętam, mieściło się w podstawowych sprawdzeniach, które były realizowane - odpowiedział świadek. Dodał jednocześnie, że na tym etapie nie kontaktował się z nikim z prokuratury ws. Marcina P., ani nie posiadał wiedzy na temat tego, czy ktoś inny z ABW kontaktował się z prokuraturą.
Pytania o OLT
W innej części przesłuchania Wassermann poruszyła wątek zakupu przez Amber Gold linii lotniczych OLT Express. Pytała jaką rolę w transakcji pełnił gdański biznesmen Marius Olech.
Świadek zeznał, że on nie zbierał informacji na ten temat; informacje te pozyskiwał inny funkcjonariusz Agencji. - Ja miałem zgodnie z poleceniem naczelnika dokonać podstawowych ustaleń - powtórzył świadek. Jak dodał, to inny funkcjonariusz miał pogłębić wiedzę zdobytą przez świadka i konsultować to bezpośrednio z naczelnikiem, a następnie przekazać do zastępcy lub samemu dyrektorowi i miały być podjęte decyzje co do dalszych kroków.
Świadek nie potrafił też odpowiedzieć komisji, na którym etapie (wstępnym czy operacyjnym) dowiedział się, że dla linii lotniczych OLT Express pracował syn ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michał.
Natomiast Jarosław Krajewski (PiS) przytoczył jedną z notatek służbowych ze sprawy operacyjnej, która mówiła, że OLT Express jest "bardzo poważane zarówno przez władze portu lotniczego, jak i urzędników z Urzędu Miasta Gdańska. - Jakie czynności świadek podjął i czy w ogóle zweryfikował informację, która pojawia się w dokumentach? - pytał poseł PiS.
- Takie informacje docierały do mnie - odparł funkcjonariusz. - Takie informacje, gdy były weryfikowane znajdują odzwierciedlenie w zawartych materiałach - dodał świadek. Krajewski stwierdził jednak, że w dokumentach nie ma śladu weryfikacji tej informacji.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze