"Zeman ironicznie szkolił Drahosza". Czeska prasa po pierwszej debacie przed wyborami prezydenckimi
Kandydaci na prezydenta Czech Milosz Zeman i Jirzi Drahosz po raz pierwszy zmierzyli się we wtorek w bezpośredniej debacie telewizyjnej. Oglądało ją 2 mln 200 tys widzów. Według komentatora dziennika "Lidove Noviny" Zeman był górą.
Debatę zorganizowano nie w telewizyjnym studio, ale w sali teatralnej. Sztabom każdego z kandydatów przyznano po 400 miejsc dla ich zwolenników. Dawali o sobie znać bardzo głośno. Od samego początku debaty słychać było oklaski i gwizdy. Prowadzący debatę dziennikarz Karel Vorziszek kilkakrotnie musiał uspokajać widownię.
Według stacji TV Prima debatę oglądało 2 mln 200 tys. widzów co jest dziennym rekordem. 5 lat temu, podczas pierwszych bezpośrednich wyborów prezydenckich telewizyjna debata zgromadziła niecałe 1 mln 700 tys. widzów.
Walczący o reelekcję prezydent Milosz Zeman zarzucił swojemu konkurentowi, byłemu przewodniczącemu Akademii Nauk Jirzemu Drahoszowi, że nie potrafi dotrzymać ustalonych zasad spotkania. To był przytyk do pytania Drahosza o najgorsze doświadczenie Zemana podczas prezydentury.
- Człowiek, który nie potrafi dotrzymać ustalonych podstawowych reguł jest w pewnym sensie niebezpieczny dla siebie i dla otoczenia - powiedział Zeman.
Obcy wpływ na wybory
W trakcie debaty kandydatów pojawił się temat wpływu zagranicznych służb na przebieg tych i wcześniejszych wyborów. Zeman zarzucił swojemu konkurentowi, że obraża wyborców, którzy poszli głosować i wykorzystali swoje prawo wyborcze.
Odpowiadając Drahosz stwierdził, że gdyby prezydent czytał informacje wywiadowcze, a nie tylko je dostawał, to o obcym wpływie na wybory dobrze by wiedział.
Mówiono też m. in. o ustawie o zakazie palenia w miejscach publicznych, prawie o dostępie do broni palnej, o zwrocie i opodatkowaniu majątków kościołów.
"Merkel nie może zapraszać do siebie gości i proponować im obiad u sąsiadów"
Komentatorzy zgadzają się z tym że najważniejszy temat pojawił się pod koniec debaty gdy zaczęto dyskutować o migracji. Zeman starał się wykazać, że Drahosz należy do zwolenników przyjmowania uchodźców. Dowodem miało być jedno z jego publicznych wystąpień, cytowanych przez Zemana, że Czechy mogłyby przyjąć 2600 osób.
Prezydent cytował także list, który jego konkurent wystosował wspólnie z gronem uczonych z całego świata. Jest tam m. in. stwierdzenie, że Europa może przyjąć uciekających przed wojną ludzi.
Drahosz odrzucał te zarzuty i powtarzał, że na tak zwane kwoty ma poglądy zbieżne z Zemanem. Pytał co prezydent zrobił, by Czechy nie musiały przyjmować migrantów.
- Podczas spotkania z Merkel powiedziałem jej, że nie może zapraszać do siebie do domu gości i proponować im obiadu u sąsiadów - odpowiedział Zeman.
Po głośnym aplauzie jego zwolenników, Drahosz mając ostatnie słowo w debacie, skwitował krótko: "Nie mówiłem o anegdotach, ale o prawdziwych negocjacjach".
Ostatnia możliwość wpływu na niezdecydowanych
"Urzędujący prezydent przyjął rolę doświadczonego mentora i ironicznie szkolił Drahosza" - napisał bezpośrednio po debacie komentator "Lidovych Novin". Jego zdaniem prowadzący debatę nie poradził sobie z zadaniem.
Bezpośrednie telewizyjne spotkania kandydatów, obserwatorzy i komentarzy traktują jako ostatnią możliwość wpływu na wyborców, którzy dotąd nie zdecydowali się na kogo oddać głos w wyborach prezydenckich.
Wyniki dotychczasowych sondaży wskazują, że szanse Zemana i Drahosza są bardzo wyrównane. Od wtorku w Czechach nie można publikować wyników sondaży więc o rezultacie tej i jeszcze jednej zaplanowanej bezpośredniej debaty wyborcy przekonają się w chwili ogłoszenia wyników wyborów.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze