Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. inwigilacji Ryszarda Petru i Obywateli RP
Warszawska prokuratura okręgowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie inwigilacji, której mieli się dopuścić wobec działaczy Obywateli RP i ówczesnego szefa Nowoczesnej Ryszarda Petru stołeczni policjanci. Uznała, że celem działań funkcjonariuszy było jedynie zabezpieczenie zgromadzeń.
Zawiadomienie dotyczyło "przekroczenia uprawnień służbowych przez funkcjonariuszy Komendy Stołecznej Policji pełniących funkcje kierownicze, poprzez wydanie rozkazów prowadzenia czynności operacyjno - rozpoznawczych, w szczególności prowadzenia indywidualnej obserwacji osób, w tym posła Ryszarda Petru, członków organizacji Obywatele RP", a także przez policjantów, którzy rozkazy wykonywali - "w szczególności poprzez prowadzenie indywidualnej obserwacji" wskazanych osób. Złożyła je pod koniec lipca Nowoczesna.
Wcześniej "Gazeta Wyborcza" napisała, że "policyjni tajniacy śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej". Dowodem na to miały być posiadane przez nią nagrania rozmów policjantów. Jak podała gazeta pochodziły one z piątku 21 lipca 2017 r., gdy Senat debatował nad ustawą o Sądzie Najwyższym, a na tyłach gmachu trwała manifestacja przeciwników zmian w sądownictwie.
Celem zabezpieczenie zgromadzeń publicznych
"Analiza uzyskanej dokumentacji, w tym meldunków z prowadzonych czynności, a także nagrań nie pozwala na przyjęcie, iż działania funkcjonariuszy policji obejmowały cel inny, niż zabezpieczenie zgromadzeń publicznych i ochronę osób znajdujących się w centrum zdarzeń" - powiedział w środę prokurator Łukasz Łapczyński.
Dodał, że w postępowaniu sprawdzającym prokuratura analizowała m.in. dokumentację przekazaną przez KSP dotyczącą działań funkcjonariuszy. Śledczy zapoznali się też ze stanowiskiem policjantów, których głosy ujawniono na nagraniu i przeanalizowali samo nagranie.
W uzasadnieniu odmowy wszczęcia śledztwa, prokuratura zaznaczyła, że policjanci prowadzili działania mające na celu zabezpieczenie zgromadzeń publicznych, które odbywały się wówczas m.in. w okolicach Sejmu.
- Plan działań zakładał m.in., że nieumundurowani funkcjonariusze policji podejmować będą zadania mające na celu niedopuszczenie do zakłócenia przebiegu zgromadzeń publicznych, będą prowadzili stały monitoring ciągów komunikacyjnych, miejsc zbiórek oraz środków komunikacji miejskiej przewożących uczestników zgromadzeń publicznych, a także w ramach realizowanych zadań będą na bieżąco przekazywali informacje o sytuacji w miejscu prowadzonych czynności - wskazano.
Działania ograniczały się do terenu, na którym odbywały się manifestacje
Prokuratura zaznaczyła równocześnie, że - jak wynika z jej ustaleń - działania policjantów ograniczały się jedynie do terenu, na którym odbywały się manifestacje i bezpośrednio do niego przylegającego.
- Meldunki dotyczące działania osób w miejscu zagrożenia, nie dotyczyły jedynie osób, które uczestniczyły w protestach, ale również tych, które się tam pojawiły - wskazali śledczy. Podali jako przykład m.in. meldunek dot. minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej czy ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.
- Wskazać należy, iż prewencyjna działalność policjantów, co oczywiste biorąc pod uwagę informacje o potencjalnych zagrożeniach, skupiała się głównie na liderach zgromadzeń oraz na ich antagonistach. To oni mieli największy wpływ na ewentualny przebieg wydarzeń i jednocześnie byli osobami, mogącymi stać się przedmiotem ataku przez osoby wyrażające poglądy odmienne - zaznaczono w uzasadnieniu decyzji.
Prokuratura podkreśliła równocześnie, że "używanie przez funkcjonariuszy policji w trakcie działań patrolowych sformułowań właściwych dla działań operacyjnych było niewłaściwe". - Wynikało to z rutyny i używanej przez nich na co dzień nomenklatury - podkreślono.
"Ile materiałów trzeba przedstawić?"
Komenda Stołeczna Policji, odnosiła się do sprawy tuż po publikacji "Gazety Wyborczej". Informowała wówczas, że działania policji nie miały na celu "inwigilacji ani posłów opozycji ani organizatorów manifestacji". Zapewniała, że chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa zarówno samych manifestantów, "okolicznych przechodniów i mieszkańców Warszawy".
Ryszard Petru komentując decyzję prokuratury podkreślił, że "prokuratura nie zajmowała się nazistami do chwili, aż dowody były
porażające". - Ile materiałów trzeba przedstawić, żeby prokuratura poważnie potraktowała inwigilację opozycji? - pytał polityk.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze