Żona prezydenta Poznania przesłuchana w sprawie słów, które wypowiedziała podczas Strajku Kobiet
W czerwcu na policję wpłynął donos od osoby, która "poczuła się urażona" słowami Joanny Jaśkowiak. W trakcie demonstracji w Dniu Kobiet żona prezydenta Poznania powiedziała: "jestem wk..wiona". Przed wejściem do budynku komisariatu zgromadziło się we wtorek rano kilkadziesiąt osób, które chciały wyrazić solidarność z Jaśkowiak i okazać jej wsparcie.
Protestujący przeciwko przesłuchaniu mieli ze sobą transparenty m.in. "Partio Kaczyńskiego! Nie ośmieszajcie nam policji!", "Zostawcie Joannę", "My też jesteśmy wk..wieni". Zebrani podkreślali, że są rozgoryczeni tą sytuacją, a działania policji nazwali "represjami". Jak mówili, ich zdaniem odpowiedzialność za swoje słowa powinni przede wszystkim ponosić politycy i posłowie, którzy "potrafią obrażać Polaków nawet w Sejmie" nazywając ich "drugim sortem", czy "zdrajcami".
Jaśkowiak stawiła się we wtorek rano w komisariacie "w charakterze osoby, co do której istnieje uzasadniona podstawa do skierowania wniosku w sprawie o wykroczenie z art. 141 kodeksu wykroczeń", czyli artykuł, który mówi: że "kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1,5 tys. zł albo karze nagany".
Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak powiedział, że "w postępowaniu o wykroczenie nie stawia się zarzutów; przesłuchuje się osobę w sprawie wykroczenia, które popełniła. - Pani Jaśkowiak została dziś więc przesłuchana i złożyła wyjaśnienia. O dalszym biegu tej sprawy zadecyduje policjant prowadzący" - powiedział.
"Nie wstydzę się tego, co powiedziałam"
Po wyjściu z przesłuchania, Jaśkowiak powiedziała mediom i zebranym, że "policja otrzymała zawiadomienie, w związku z tym musi podjąć odpowiednie kroki i trudno jest mieć do nich z tego tytułu jakiekolwiek zastrzeżenia".
Dodała, że zawiadomienie jest anonimowe, przyszło mailem już w czerwcu. - Jakiś czas trwały kwestie formalne, związane z pracą policji, zasięgnięto opinii biegłego (…) Zostałam pouczona, złożyłam wyjaśnienia - mówiła Jaśkowiak.
- Sytuacja jest znana powszechnie, wypierać się nie ma czego, zresztą nie ma powodu tak naprawdę, żeby się wypierać - nie wstydzę się tego, co powiedziałam. (...) Wyraziłam swoje uczucia i myślę, że wyraziłam również uczucia innych osób - podkreśliła, dodając, że otrzymała wiele wyrazów wsparcia.
"Najpierw było zdziwienie, później złość, wściekłość"
Zgromadzenie, które odbyło się 8 marca w Poznaniu było częścią Międzynarodowego Strajku Kobiet zorganizowanego w kilkudziesięciu miastach Polski i za granicą. Jaśkowiak, wraz z ok. 2 tys. zgromadzonych wówczas na placu Wolności, domagała się m.in. respektowania praw kobiet, w tym swobodnego dostępu do nowoczesnej antykoncepcji, in vitro i badań prenatalnych, a także zachowywania standardów opieki okołoporodowej.
- Nie jestem tu przez przypadek, nie jestem tu nieświadomie, nikt mnie nie zmanipulował, a tym bardziej nie zmusił do przyjścia. Jestem tu w pełni świadomie i w związku z tym chcę powiedzieć "nie" pewnym rzeczom. Od czasu, gdy panuje nam "dobra zmiana", budzą się we mnie różne uczucia i tymi uczuciami chciałabym się dzisiaj przede wszystkim z kobietami podzielić. Najpierw było to zdziwienie, później zaskoczenie, oburzenie, niedowierzanie, złość, wściekłość i ostatecznie brakuje mi słów i chyba tylko jedno, małe cenzuralne: wk..w. Jestem wk..wiona” - po tych słowach zgromadzeni zaczęli bić brawa.
- Stanowczo i odpowiedzialnie mówię: nie. Po pierwsze, nienawiści i pogardzie okazywanej kobietom, i to zarówno w strefie werbalnej, jak i fizycznej (…) Mówię "nie" pozbawianiu kobiet prawa wyboru i wolności podejmowania decyzji we wszystkich sprawach, które dotyczącą ich życia; zaczynając od praw reprodukcyjnych, poprzez swobodę wyboru stylu czy sposobu życia. Jestem przeciwko ingerencji Kościoła w każdą dziedzinę mojego życia - mówiła wtedy.
Wezwanie w mediach społecznościowych
Dodała, że "wszystkie, jak tu jesteśmy, jesteśmy po prostu wk..wione". Ze sceny zwróciła się także do "posłów, senatorów, Rządu i pana prezesa: proszę, pamiętajcie, że chyba na świecie nie ma nic gorszego niż wściekła i zlekceważona kobieta. Są nas tysiące" - zaznaczyła.
To właśnie niecenzuralne słowa były powodem wezwania Joanny Jaśkowiak na komisariat. Kiedy opublikowała swoje wezwanie w mediach społecznościowych, do sprawy odniósł się rzecznik wielkopolskiej policji, który podkreślił, że "w sprawie wypowiedzi Joanny Jaśkowiak wpłynęło zawiadomienie od osoby fizycznej domagającej się ukarania za wulgaryzm w miejscu publicznym. Jesteśmy zobowiązani w tej sytuacji przeprowadzić postępowanie i skierować sprawę do oceny sądu".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze