Szpital winny niepełnosprawności Kacpra. Zapłacił 800 tys. zł za błędy przy porodzie
Po kilku latach sądowych batalii państwo Nosalowie udowodnili, że za niepełnosprawność ich syna odpowiada szpital, w którym przyszedł on na świat. Na rzecz 8-letniego Kacpra zasądzono 800 tys, zł zadośćuczynienia i 4400 zł dożywotniej renty. - Trudno sobie wyobrazić, żeby skutki błędu medycznego mogły być dalej idące, niż w tej sprawie – powiedziała rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
8-letni Kacper Nosal z Nawojowej, niewielkiej miejscowości nieopodal Nowego Sącza ma czterokończynowe porażenie mózgowe z czterokończynowym niedowładem spastycznym, małogłowie, padaczkę. Nie siedzi, nie mówi. Bez pomocy swoich rodziców nie funkcjonuje i nigdy nie będzie funkcjonował.
To efekt komplikacji przy porodzie, który miał miejsce w nocy z 14 na 15 marca 2010 r. w nowosądeckim szpitalu. Monika Nosal trafiła do niego w 9 miesiącu ciąży. Jak tłumaczy, reporterce "Interwencji", pierwsze i ostatnie badanie KTG zrobiono jej na 12-13 godzin przed przyjściem na świat jej syna. Wówczas nic nie zapowiadało dramatu.
"Zaczęłam panikować, dlaczego nie płacze"
- Pięć minut po północy urodził się Kacpi. Jedynie co zobaczyłam, to jego blade plecy. Zaczęłam panikować, dlaczego nie płacze - wspominała pani Monika w styczniu 2015 r., gdy pierwszy raz redakcja odwiedziła ją z kamerą.
Niepełnosprawny dziś chłopiec urodził się w ciężkiej zamartwicy, z niedotlenieniem. Miesiąc walczył o życie na oddziale intensywnej terapii. - Okazało się, że ma obrzęk mózgu, niedotlenione nerki, wątrobę - wyliczała wówczas mama chłopca.
Pani Monika od początku twierdziła, że winę za stan jej syna ponosi przyjmujący poród personel. Przy porodzie nie było pielęgniarki neonatologicznej. Jak twierdzi matka Kacpra, gdy o godzinie 22.30 odeszły jej zielone wody płodowe, nikt się tym nie przejął. Nie podpięto jej nawet KTG, choć aparatura stała przy łóżku.
- Badanie wykazałoby, że Kacper się dusi, bo był dwa razy okręcony pępowiną wokół szyi. Byłoby widać, że tętno spada, że coś jest nie tak - mówiła w 2015 r.
- Wody były zielonkawe. Takie wody odpływają bardzo często. Stanowi to jakąś tam przesłankę do wzmożonego nadzoru KTG, natomiast jest to częsty stan - tłumaczył wówczas na sali rozpraw lekarz położnik.
Sprawa zgłoszona do prokuratury
Szpital nie miał sobie nic do zarzucenia. Rodzice Kacpra zgłosili sprawę do prokuratury, ale ta nie dopatrzyła się przestępstwa. Nosalowie poszli po sprawiedliwość do sądu cywilnego. Domagali się zadośćuczynienia i renty dla Kacpra. Podnosili m.in., że w trakcie porodu nie było pielęgniarki neonatologicznej, która powinna odśluzować nieoddychającego noworodka, tak by odessać wody płodowe, którymi się zakrztusił i zacząć resuscytację.
"Interwencja" była obecna na sali rozpraw również podczas przesluchanapielęgniarki neonatologicznej.
Sędzia: W którym momencie pani się zjawiła na jakim etapie porodu na sali porodowej?
Pielęgniarka neonatologiczna: Weszłam jak już dziecko było urodzone, jak już leżało na łóżku porodowym.
- Czy nie powinna pani tam być wcześniej?
- Zawsze żeśmy chodziły, wołały nas zawsze troszkę wcześniej.
"Żeby przeprosić, to trzeba być winnym"
Dlaczego przy porodzie Kacpra nie było pielęgniarki neonatologicznej?
- Z tego co mam w dokumentach wynika, że była pielęgniarka neonatologiczna, natomiast nie było lekarza - twierdził w 2015 r. Robert Witowski, wicedyrektor szpitala.
Reporterka: Nie jest to niepokojące, że państwa dokumentacja tak bardzo odbiega od zeznań samych lekarzy, pielęgniarki?
Wicedyrektor: Nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć.
Reporterka: Czy zamierzają państwo przeprosić rodziców Kacpra?
Wicedyrektor: Żeby przeprosić, to trzeba być winnym. Na razie nie ma takich przesłanek i myślę, że nie będzie.
Ale sąd był innego zdania i prawomocnym już wyrokiem dwóch instancji zasądził niedawno na rzecz Kacpra 800 000 zł zadośćuczynienia plus odsetki oraz dożywotnią rentę w kwocie ponad 4400 zł miesięcznie. Orzekł odpowiedzialność szpitala za ewentualne przyszłe konsekwencje feralnego porodu.
- Sąd doszedł do przekonania, że istnieje związek przyczynowy między tym, co się wydarzyło, między tym jak postępował personel medyczny, a tym w jakim obecnie stanie on się znajduje. Trudno sobie wyobrazić, żeby skutki błędu medycznego mogły być dalej idące, niż te, z którymi mieliśmy do czynienia w tej sprawie - informuje Dominik Skoczeń, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.
"Wszystko zostało wypłacone"
- Udowodniliśmy prawdę po tych prawie ośmiu latach, bo tyle ma już prawie Kacper, udowodniliśmy szpitalowi, lekarzom, że to oni popełnili błędy przy porodzie. Jesteśmy już drugi miesiąc po wyroku, wszystko zostało wypłacone, Kacper otrzymuje rentę, ale słowo "przepraszam" nadal nie padło. I nie ma chyba nikt zamiaru za to przeprosić - komentuje Monika Nosal.
- Wszystko co miało być powiedziane, zostało powiedziane na sali rozpraw. I to świadkowie i nasz prawnik jako przedstawiciel szpitala, wszystko wyjaśnił w sądzie - mówi Agnieszka Zelek-Rachtan, rzecznik prasowy Szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu.
Zasądzone zadośćuczynienie ułatwi rodzinie Kacpra codzienne funkcjonowanie i zapewni dziecku kosztowną rehabilitację.
- On rozumie dużo, ale niestety ciało go blokuje. Na przykład chciałby ręką ruszyć. Czasami popatrzy się na mnie, na rękę i na rzecz, którą chce dotknąć, żebym ja ruszyła po nią jego ręką. Jego życie to tylko ból, rehabilitacja, leki i poznawanie świata, który i tak nie jest kolorowy, bo im syn starszy, tym bariery są coraz większe - opowiada Monika Nosal.
Interwencja
Czytaj więcej
Komentarze