Pogrzeb Ani i Dominiki z Tryńczy, które w Boże Narodzenie wpadły autem do rzeki i utonęły
Na cmentarzu w Tryńczy (Podkarpackie) odbył się we wtorek pogrzeb sióstr: 16-letniej Ani i 18-letniej Dominiki. To dwie z pięciu ofiar wypadku. Samochód, którym nastolatki jechały z koleżanką i dwoma znajomymi, z nieustalonych jeszcze powodów wpadł do Wisłoka. Bezpośrednią przyczyną śmierci całej piątki było utonięcie. Pogrzeby obu mężczyzn odbędą się w środę, a trzeciej nastolatki w czwartek.
W ostatnim pożegnaniu sióstr wzięło udział ponad tysiąc osób - rodzina, przyjaciele, koledzy ze szkoły. Przedstawiciel rodziny, w imieniu rodziców, podziękował wszystkim, którzy zaangażowali się w akcję poszukiwania Ani i Dominiki.
W środę i w czwartek odbędą się pogrzeby 24-letniego Sławomira, 27-letniego Bogusława i 19-letniej Klaudii.
Koleżanki i koledzy z klasy 16-letniej Ani przygotowali specjalny filmik, w którym zestawili zdjęcia prezentujące szczęśliwe chwile ze szkolnego życia zmarłej nastolatki.
Nagranie, które pojawiło się na Facebooku opatrzono komentarzem: "Ania na zawsze zostaniesz w naszych sercach! Wspólnie z całą klasa IH i Panią Anna Mielniczek chciałam Ci bardzo podziękować za 4 wspaniałe miesiące spędzone razem w szkole i ze mną razem w ławce ! Spoczywaj w pokoju słońce."
Wpadł w poślizg i dachował
Śledztwo ws. wypadku prowadzi prokuratura w Przemyślu. - Będziemy ustalać, co było bezpośrednią przyczyną wypadnięcia samochodu z drogi. Na razie możemy tylko domniemywać, wiemy, że była noc, padał deszcz i był przymrozek. Biegły wyliczy prędkość, z jaką pojazd się poruszał - mówiła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Przemyślu Marta Pętkowska.
Z oględzin samochodu i miejsca zdarzenia, dokonanych przez biegłego w zakresie ruchu drogowego, wynika, że daewoo tico dachowało zanim wpadło do wody. Sekcja zwłok nie wykazała u ofiar poważnych obrażeń ciała, a przyczyną śmierci było utonięcie.
Według wstępnej wersji zdarzenia, daewoo wpadło w poślizg, który mógł być spowodowany warunkami atmosferycznymi, nadmierną prędkością i prawdopodobnie stanem technicznym auta.
Zginęli ok. godz. 21
Siostry Ania i Dominika oraz ich koleżanka Klaudia mieszkały w Tryńczy. Wyszły z domu 25 grudnia i spotkały się dwoma starszymi od siebie kolegami - Bogdanem i Sławomirem z pobliskiego Ubieszyna. Obaj pracowali za granicą, do domu przyjechali na święta. To Sławek kupił kilkunastoletnie tico i zabrał znajomych na przejażdżkę.
Ostatni raz samochód widziano w poniedziałek, 25 grudnia o godz. 20:30 na stacji benzynowej w sąsiedniej Wólce Małkowej. Kamera monitoringu zarejestrowała tylko mężczyzn.
Jak później ustalono, o godz. 20:57 telefony komórkowe całej piątki zalogowały się do stacji bazowej ostatni raz.
Oficjalne poszukiwania zaginionych policja rozpoczęła w środę, 27 grudnia.
Miejsce miał wskazać jasnowidz
O pomoc rodzina jednej z dziewcząt poprosiła jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego. - Przysłano mi na maila zdjęcia. Kiedy przyjrzałem się, doznałem przygnębienia. Poczułem, że coś strasznego się stało, że oni są w wodzie. Po dłuższej pracy ustaliłem, że jechali drogą polną wzdłuż rzeki, w samochodzie było tłoczno, nagle samochód odbiło, wpadł w poślizg i wleciał prosto do rzeki - mówi Jackowski na nagraniu, które umieścił na Facebooku.
Opowiada, że wydrukował mapę, zaznaczył na niej miejsce, w którym mogą znajdować się zaginione i wysłał rodzinie.
- Poszli tam wieczorem, ale nic nie było widać. Ja powiedziałem, żeby rano spróbowali ponieważ w nocy nie ma to sensu zwłaszcza, że moim zdaniem samochód z ofiarami tkwi w wodzie - słyszymy na filmie.
W piątek rano jedna z poszukujących osób zauważyła na skarpie ślad po oponie oraz lekkie spiętrzenie wody. Wezwano strażaków i płetwonurków. Wkrótce do akcji wkroczyli strażacy, którzy odnaleźli wrak z ofiarami i wydobyli go na brzeg. Tico miało stłuczone boczne szyby i rozbity przód.
Policja zaprzecza
Policja przekonuje, że samochód odnaleziono dzięki pracy funkcjonariuszy i strażaków ochotników.
- Mieliśmy wiedzę o tym, że rodzina jednej z nastolatek zwróciła się o pomoc do jasnowidza. Jasnowidz wskazał rodzinie kilka różnych miejsc na terenie gminy Tryńcza, gdzie mogły znajdować się zaginione osoby. Informacje te były jednak bardzo ogólne i obejmowały swoim zasięgiem kilkadziesiąt hektarów - powiedziała portalowi nowiny24.pl nadkomisarz Marta Tabasz-Rygiel z KWP w Rzeszowie.
- Policjanci sprawdzali wszystkie sygnały, rejony. Pojawiały się nawet informacje, że nastolatki widziane były poza Podkarpaciem. Takie sygnały także były weryfikowane - dodała nadkomisarz Tabasz-Rygiel.
Podkreśliła też, że ponieważ telefony zaginionych były wyłączone niemal w tym samym czasie, funkcjonariusze brali pod uwagę, że mogło dojść do gwałtownego zdarzenia.
nowiny24.pl, polsatnews.pl, PAP, Facebook
Czytaj więcej