"Odpowiedzialność strony rosyjskiej za katastrofę smoleńską jest bezsporna". Nowaczyk odpowiada Kornelowi Morawieckiemu
- Odpowiedzialność strony rosyjskiej za katastrofę smoleńską, niezależnie od wciąż badanych okoliczności, jest bezsporna - oświadczył w piątek przewodniczący podkomisji smoleńskiej Kazimierz Nowaczyk, nawiązując do medialnej wypowiedzi Kornela Morawieckiego (WiS).
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" opublikowanej 28 września Kornel Morawiecki, pytany o oskarżenia kierowane pod adresem Rosji, wyraził przekonanie, że "Antek (Macierewicz - red.) nie powinien tak mówić bez żelaznych dowodów, bo psuje relacje Polski z sąsiadami". - Nie możemy odwracać się od Rosji. Powinniśmy szukać porozumienia - ocenił. Wyraził też przekonanie, że w podkomisji smoleńskiej powinni się znaleźć także eksperci z tzw. komisji Millera.
W reakcji na wypowiedź o braku dowodów na odpowiedzialność Rosjan Nowaczyk przywołał materiały zaprezentowane 10 kwietnia br. przez podkomisję. "Ówczesne warunki pogodowe zobowiązywały Rosjan do zamknięcia lotniska i odesłania samolotu z polską delegacją na lotnisko zapasowe. Takie działanie przewidują wojskowe i cywilne przepisy rosyjskie. Zarówno kontrolerzy lotu w Smoleńsku jak i nadzorujący ich w moskiewskiej centrali (…) mieli pełną świadomość tej sytuacji, a mimo to nie zamknęli lotniska i zezwolili na lądowanie Tu-154M" - napisał prezes podkomisji w komunikacie przekazanym przez MON.
"Niewłaściwym wydaje się podważanie wiarygodności podkomisji"
Dodał, że "kontrolerzy ze Smoleńska systematycznie wprowadzali w błąd polskich pilotów, przekazując im informacje na temat zajścia do lądowania i ścieżki schodzenia, które wskazywały miejsce lądowania na około 1000 metrów przed początkiem pasa startów/lądowań".
"Tak więc, niezależnie od okoliczności rozpadu samolotu w powietrzu, które wciąż są przedmiotem analizy Podkomisji, odpowiedzialność strony rosyjskiej jest bezsporna" - oświadczył szef podkomisji.
"Niewłaściwym wydaje się także podważanie przez posła K. Morawieckiego wiarygodności Podkomisji poprzez wskazywanie braku w jej składzie członków komisji b. ministra J. Millera" - ocenił.
Według Nowaczyka "osoby te fałszowały sporządzony przez siebie raport i, nie mając dowodów, oskarżały generała A. Błasika o obecność w kokpicie". Jak dodał, sfałszowano także zamówioną przez komisję ekspertyzę, mówiącą o strefach wybuchów, zastępując w raporcie słowo "wybuchy" słowem "pożary". "Udział takich osób w pracach Podkomisji z mocy prawa jest niemożliwy niezależnie od moralnej oceny takiej sytuacji" - dodał.
"Instytucje państwowe nie dopełniły podstawowych obowiązków"
10 kwietnia br. podkomisja, powołana w lutym 2016 r. przez ministra obrony Antoniego Macierewicza, przedstawiła swoje wnioski z badania katastrofy. Według podkomisji samolot został rozerwany eksplozjami w kadłubie, centropłacie i skrzydłach, a destrukcja lewego skrzydła rozpoczęła się jeszcze przed przelotem nad brzozą.
Zdaniem szefa MON instytucje państwowe, które wcześniej badały katastrofę smoleńską, nie dopełniły podstawowych obowiązków, a decyzje w tej sprawie miały charakter polityczny.
W latach 2010-11 katastrofę smoleńską zbadała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja wskazała też na nieprawidłową pracę kontrolerów ze Smoleńska. Podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze