Misiewicz stracił prawo jazdy. "Wiedzieliśmy iż lubi się zabawić, ale nie wiedzieliśmy, że lubi też depnąć"
Były rzecznik MON i szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicz Bartłomiej Misiewicz stracił prawo jazdy na trzy miesiące - donoszą publicyści "Do Rzeczy" Cezary Gmyz i Piotr Gociek. Musiał też zapłacić 500 zł mandatu i dostał 10 punktów karnych.
"Pamiętacie państwo Bartłomieja Misiewicza ksywa Harbibo. Ostatnio depnął za dużo. Drogówka była bezlitosna. (...) Przy trybie życia, jaki prowadzi, trzy miesiące spacerowania lepsze i tak jest od spacernika" - napisał Gmyz na Twitterze.
Misiewicz był od listopada 2015 do marca tego roku rzecznikiem prasowym Ministerstwa Obrony Narodowej i szefem gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza. Od września 2016 r. był też zatrudniony w zarządzie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, co wywołało wiele kontrowersji i doprowadziło do powołania przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego komisji ds. Misiewicza.
Komisja "całkowicie negatywnie" oceniła postawę Misiewicza stwierdzając, że nie ma on kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa i innych sferach życia publicznego.
Misiewicz zrezygnował wówczas z członkostwa w PiS. Dzień wcześniej stracił pracę w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.
Wiele negatywnych komentarzy wywołał fakt uhonorowania Misiewicza medalem za zasługi dla obronności kraju. Przez wiele tygodni głośno było o wizycie b. rzecznika MON w jednym z klubów nocnych w Białymstoku. Ostatecznie prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie. Ostatnio rzecznik dyscypliny finansów publicznych Anna Huzarska umorzyła postępowanie w MON ws. podpisania przez Misiewicza dwóch umów na ponad 650 tys. zł. Kwota ta nie była ujęta w planie finansowym ministerstwa a o sprawie zawiadomiła NIK. Jednak według Huzarskiej, stopień szkodliwości działań Misiewicza dla finansów publicznych był znikomy.
Do Rzeczy, polsatnews.pl,
Czytaj więcej