Janusz Korwin-Mikke prawomocnie skazany za spoliczkowanie Michała Boniego
Janusz Korwin-Mikke został w piątek prawomocnie skazany na 20 tys. zł grzywny za spoliczkowanie w 2014 r. innego europosła Michała Boniego (PO) - warszawski sąd okręgowy oddalił jego apelację w tej sprawie, uznając, że jest bezzasadna.
Sędzia Piotr Bojarczuk uzasadnił, że ustalenia sądu pierwszej instancji w tej sprawie były zasadne. Jak dodał nie budzi wątpliwości, że do incydentu doszło, gdy obaj europosłowie pełnili swoje obowiązki służbowe.
- Nie znajduje uzasadnienie też, twierdzenie by uderzenia człowieka w policzek różniło się czymś od uderzenia człowieka w dwa policzki. To naruszenie nietykalności cielesnej. Jest pewna granica, której żaden obywatel, niezależnie kim jest, nie może przekraczać. Nie ma na to przyzwolenia - oświadczył sędzia.
"Czuję się trochę pokrzywdzony tym wyrokiem"
Janusz Korwin-Mikke zapowiedział, że nie będzie kwestionował piątkowego wyroku i grzywnę zapłaci.
Europoseł w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że "czuje się trochę pokrzywdzony tym wyrokiem, bo w efekcie to nie on mam satysfakcję moralną tylko Boni". Jak dodał, liczył na uniewinnienie.
Powtórzył to co mówił podczas rozprawy apelacyjnej, że jego działanie - "spoliczkowanie Boniego" było aktem dyshonorującym i odpowiedzią, na to, że europoseł nie przeprosił go za swoją wcześniejszą medialną wypowiedź.
- Polska potrzebuje, tak samo jak Ameryka potrzebuje, odrobiny sprawiedliwości wymierzanej na miejscu, bez zawracania głowy sądami. Tego typu rzeczy jak policzkowanie, które są czynnością honorową raczej, a nie karną, nie powinny być w ogóle przedmiotem zainteresowania sądów karnych - uważa Korwin-Mikke. Wyraził nadzieję, że Boni - zgodnie z zasadami kodeksu honorowego - "nie będzie przyjmowany w dobrych domach".
"Nie można naruszać niczyjej nietykalności cielesnej"
Wyrokiem usatysfakcjonowani są natomiast pełnomocnicy Boniego. Mec. Piotr Schramm podkreślił, że sąd w pełni podzielił ich argumentację. Dodał, że gdyby sąd przyjął, że nie jest przestępstwem podejście i uderzenie drugiej osoby, tłumaczone jako akt honorowy - to byłoby to przyzwolenie na samosądy. Jak zauważył, sąd jednoznacznie wskazał, że niezależnie od tego kim się jest i jaką się pełni funkcję, nie można naruszać niczyjej nietykalności cielesnej.
Chodzi o incydent podczas zorganizowanego przez MSZ spotkania polskich europosłów. Korwin-Mikke wyjaśniał potem wielokrotnie, że spoliczkował Boniego, bo tak mu obiecał. "Kiedy w czasie debaty w sprawie uchwały lustracyjnej (w 1992 r.) Boni wypierał się, że był agentem SB i wyzywał mnie od idiotów, dałem mu słowo i go dotrzymałem. Przyznał się potem, że był agentem, od początku miałem rację" - podkreślał. Dodał, że Boni nie przeprosił go za swoje słowa, dlatego zdecydował się na odwołanie do "aktu dyshonorującego".
Wyrok nieprawomocny w tej sprawie zapadł w maju 2017 r. przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Sąd uznał Korwin-Mikkego za winnego przestępstwa z art. 222 par. 1 Kodeksu karnego, który stanowi: "Kto narusza nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego lub osoby do pomocy mu przybranej podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3".
PAP
Czytaj więcej
Komentarze