Siedem lat więzienia dla ojca za pobicie dwumiesięcznego synka
Na siedem lat więzienia skazał w środę Sąd Okręgowy w Łodzi 27-letniego Łukasza K., którego prokuratura oskarżyła o usiłowanie zabójstwa swojego dwumiesięcznego syna. Mężczyzna pobił niemowlę, które z licznymi obrażeniami trafiło do szpitala.
Sąd zmienił kwalifikację czynu z usiłowania zabójstwa - uznając ją za zbyt surową - na usiłowanie spowodowania u dziecka ciężkich uszkodzeń ciała.
Zdaniem sądu zamiarem oskarżonego nie było pozbawienie życia syna, bo gdyby chciał to zrobić "działałby dalej", nie podjąłby po zdarzeniu żadnych działań. Tymczasem po pobiciu dziecka zaniepokojony jego stanem, zadzwonił do żony, której nie było w domu, a później pojechał z nią i synem do szpitala.
Według sądu kara siedmiu lat więzienia jest karą surową, ale każda dorosła osoba, także oskarżony, musi zdawać sobie sprawę, że takie pobicie małego dziecka może doprowadzić do poważnych skutków. Łukasz K. dopuścił się agresji wobec swojego małego synka, a w czasie zdarzenia był pod wpływem alkoholu. Z kolei na korzyść oskarżonego przemawiał fakt, że nie był wcześniej karany, a przed zdarzeniem bez zarzutów opiekował się dzieckiem. Dlatego - zdaniem sądu - trudno zrozumieć, co spowodowała takie zachowanie.
Rodzice twierdzili, że dziecko spadło z wersalki
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny. Prokuratura nie wyklucza odwołania. Sąd przedłużył w środę Łukaszowi K. areszt do połowy kwietnia 2018 roku.
W listopadzie ub. roku do jednego z łódzkich szpitali trafił dwumiesięczny chłopiec z licznymi obrażeniami na ciele. Został przywieziony przez rodziców, którzy twierdzili, że dziecko spadło z wersalki. Ich wyjaśnienia zakwestionował lekarz.
U dziecka stwierdzono obrażenia głowy ze złamaniem kości czaszki, miało sińce na twarzy i okolicach ramion.
Policja zatrzymała rodziców chłopca. Ojciec dziecka miał w organizmie 0,4 promila alkoholu, matka była trzeźwa. Rodzina mieszka w Zgierzu. Później okazało się, że kobiety nie było w domu w czasie zdarzenia. Łukasz K. został aresztowany.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze