Nowe fakty ws. zabójcy antyterrorysty. Znany policji, przez fundację zbierał pieniądze na rehabilitację po wypadku
Wrocławski sad aresztował we wtorek dwóch mężczyzn - Jacka S. i Grzegorza K. - związanych z grupą okradającą bankomaty. Sobotni napad w Wiszni Małej miał być dziełem tej grupy. Trzeci ze złodziei Łukasz W., który zastrzelił antyterrorystę, zginął, gdy policja odpowiedziała ogniem. Łukasz W. był oskarżony w procesie, który trwa od 2007 r., o to m.in., że kierował gangiem złodziei samochodów.
W sprawie zastrzelonego 42-letniego Łukasza W. policja odsyła do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Ta informuje jedynie, że mężczyzna był notowany za przestępstwa przeciwko mieniu. Podobnie jak jego dwaj wspólnicy zatrzymani podczas akcji w Wiszni Małej.
Według nieoficjalnych ustaleń reportera Polsat News Stanisława Wryka, Łukasz W. był znanym w Wielkopolsce przestępcą. Skupiał się przede wszystkim na napaściach i kradzieżach aut, również z salonów samochodowych. Działał od kilkunastu lat; grupa, której szefowal, ukradła ok. dwustu samochodów, m.in. opla posła PO Waldy'ego Dzikowskiego.
- Nie widziałem, że auto ukradł tak niebezpieczny przestępca. Kiedy to się stało, byłem w Sejmie. Pamiętam, że zadzwoniła do mnie wówczas córka. To był bodajże 2003 rok - powiedział nam poseł.
"Sympatyczny facet z Poznania"
Polsat News ustalił, że Łukasz W. miał w marcu 2010 r. niezawiniony przez siebie wypadek na motocyklu, w którym doznał poważnych obrażeń, m.in. skomplikowanego złamania lewej nogi.
Za pośrednictwem jednej z fundacji zbierał pieniądze na rehabilitację. "Sympatyczny facet z Poznania, prosi o Państwa pomoc" - napisano w apelu zachęcającym do przekazywania mu 1 proc. z podatku. Apel o pomoc wystosowano w 2012 r. Prezes fundacji przekazała nam, że nie wiedziała o przestępczej przeszłości Łukasza W. Fundacja nie ujawnia, jaką kwotę udało mu się zebrać.
W pomoc Łukaszowi W. zaangażował się też jeden z portali motocyklowych, który opublikował list mężczyzny. "Z młodego wysportowanego faceta stałem się na ten czas cholerną rośliną, jestem teraz jedynie udręką dla rodziny. Mam niepełnosprawną całą lewą połowę ciała" - napisał.
Zaznaczył, że jest jedynym żywicielem rodziny. "Finansowo jesteśmy w tragicznej sytuacji" - dodał.
Czekał na wyrok
"Głos Wielkopolski" poinformował we wtorek, że już od 2007 r. toczy się proces gangu, któremu W. miał przewodzić. Mężczyzna był jednym z oskarżonych. Wyrok nie zapadł do dziś.
Jak podaje gazeta, pierwszy z sędziów orzekających w sprawie Janusz Połeć został wyłączony z postępowania po tym, gdy w czerwcu 2008 r. oskarżony uderzył w jego auto. Dwaj kolejni sędziowie zmarli. Teraz sprawa trafia na wokandę po raz czwarty.
polsatnews.pl. Głos Wielkopolski
Czytaj więcej