Zamach bombowy pod Barceloną. "Akt terroru nie był dziełem dżihadystów"
W mieście Viladecans, na południowo-zachodnich przedmieściach Barcelony, dokonano w czwartek zamachu bombowego, w którym zginął kierowca auta. Policja uważa, że akt terroru nie był dziełem dżihadystów.
Jak poinformowała w czwartek wieczorem katalońska policja Mossos d’Esquadra, prawdopodobną ofiarą wybuchu jest lider jednego z gangów kontrolujących domy publiczne na terenie Katalonii Xavier J.P.
Kilkudziesięciu ewakuowanych
- Prowadzone są obecnie badania szczątków ofiary wybuchu, która znajdowała się wewnątrz auta. Wiele wskazuje na to, że może nią być właściciel pojazdu - ujawniło źródło policyjne dodając, że ładunek wybuchowy został umieszczony pod samochodem.
Jak poinformowała hiszpańska telewizja TVE24, kilkudziesięciu ewakuowanych mieszkańców osiedla, na którym doszło do wybuchu, późnym wieczorem w czwartek powróciło do swoich domów. Część konstrukcji budynków została naruszona.
Zdaniem śledczych wśród potencjalnych autorów zamachu mogą być m.in. dilerzy narkotykowi, od których lider gangu miał wymuszać pieniądze.
Auto wypełnione butlami gazowymi
Według hiszpańskich mediów najbardziej prawdopodobną wersją zamachu jest teza, zgodnie z którą Xavier J.P., zginął w efekcie porachunków grup przestępczych kontrolujących obszar prostytucji w Katalonii. Przypomniały one, że w 2013 r. mężczyzna ten został aresztowany pod zarzutem próby aktu terrorystycznego na jeden z domów publicznych kierowany przez konkurencyjny gang. Zamach miał nastąpić w efekcie eksplozji auta wypełnionego butlami gazowymi. Ich detonację udaremniła policja.
W tym roku w Katalonii miał miejsce jeden z największych zamachów na terytorium Hiszpanii ostatnich lat. 17 i 18 sierpnia w Barcelonie oraz w Cambrils doszło do aktów terroru, w efekcie których śmierć poniosło 16 osób, a ponad 120 zostało rannych. Autorami ataku przy użyciu samochodów i noży była grupa 12 dżihadystów, z których większość wywodziła się z Maroka lub miała obywatelstwo tego kraju. Liderem grupy był muzułmański duchowny.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze