Dyrektor ośrodka w Wiśle usłyszał zarzuty w sprawie utonięcia dziecka

Polska
Dyrektor ośrodka w Wiśle usłyszał zarzuty w sprawie utonięcia dziecka
zdj. archiwalne/Polsat News

Cieszyńska prokuratura rejonowa postawiła w poniedziałek zarzuty w sprawie utonięcia dziecka w basenie ośrodka przygotowań paraolimpijskich w Wiśle w styczniu tego roku. Zarzuty niedopełnienia obowiązków usłyszał szef placówki Adam J. Policjanci ustalili, że na basenie, gdy doszło do wypadku, nie było osoby z uprawnieniami ratownika wodnego.

"Adamowi J. przedstawiono zarzuty niedopełnienia obowiązków, co polegało na tym, że nie zapewnił właściwej liczby ratowników na basenie, dopuścił do pracy ratownika osoby bez odpowiednich kwalifikacji, a w konsekwencji naraził na utratę życia korzystających z pływalni. (…) Skutkiem takiego postępowania było nieumyślne spowodowanie śmierci 12-letniego Rafała K. i ciężki uszczerbek na zdrowiu Dominika K. Grozi za to do 5 lat więzienia" - powiedział Boda.

 

Rzecznik powiedział, że podejrzany nie przyznał się do winy i odmówił złożenia wyjaśnień.

 

Prokuratura nie podała okoliczności wypadku

 

Do tragedii doszło podczas ferii. 17 stycznia w basenie ośrodka utonął 12-letni chłopiec, który w Wiśle przebywał na zimowisku. Z wody wyciągnięto też jego nieprzytomnego rówieśnika, który w ciężkim stanie trafił do szpitala pediatrycznego w Bielsku-Białej. Udało się go uratować.

 

Prokuratura nie podała na razie, w jakich okolicznościach doszło do wypadku. W styczniu zastępca prokuratora rejonowego w Cieszynie Rafał Grabia informował, że chłopiec, który przeżył, nie pamiętał okoliczności bezpośrednio poprzedzających wypadek.

 

- Pamięta, jak trafił na basen, jak się początkowo bawił, jak był instruowany przez opiekunów, jak należy się zachować. Nie był kolegą tego chłopca, który utonął, nie mieszkali razem w pokoju, bawił się na basenie z innym chłopcem - mówił wówczas.

 

Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci 12-latka było utonięcie. Chłopiec nie miał na ciele obrażeń.

 

"Zawinił czynnik ludzki"

 

Policjanci ustalili, że na basenie, gdy doszło do wypadku, nie było osoby z uprawnieniami ratownika wodnego, a jedynie 29-letni mężczyzna zatrudniony jako pracownik techniczny. Nie było go jednak przy tafli wody. Opiekunowie grupy byli wtedy na basenie. Zarówno oni jak i obsługa obiektu byli trzeźwi.

 

Adam J. mówił w styczniu, że nie wiedział, iż osoba pełniąca funkcję pomocnika ratownika nie miała odpowiednich uprawnień. Przyznał zarazem, że według przepisów przy tafli wody powinien być przynajmniej jeden ratownik. - Generalnie zawinił czynnik ludzki i to po obu stronach, zarówno ośrodka, jak i opiekunów grupy - powiedział.

 

Zimowisko, na którym przebywali chłopcy, organizowane było przez Urząd Gminy w Zgierzu. Cała grupa liczyła 33 osoby w wieku od 9 do 16 lat. Po tragedii wyjazd przerwano, dzieci wróciły do domu.

 

PAP

mta/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie