Kraje UE zawarły porozumienie o ograniczeniu emisji CO2. Jest niekorzystne dla Polski, która chce modernizować energetykę węglową
- Tekst porozumienia nie uwzględnia wystarczająco interesów Polski i polskich firm - komentuje polski dyplomata przyjęte w środę porozumienie krajów UE ws. reformy systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych, tzw. ETS. Pieniędzy z nowego funduszu nie dostaną kraje, które chcą modernizować energetykę węglową. Polska i Węgry wstrzymaly się od głosu.
- Z dumą ogłaszam zatwierdzenie przez państwa członkowskie UE reformy naszego systemu handlu uprawnieniami do emisji, która została uzgodniona po długich negocjacjach z Parlamentem Europejskim. Konferencja klimatyczna COP23 wyznaczyła w ubiegłym tygodniu czytelną drogę do wdrożenia porozumienia paryskiego, a UE realizuje swoje zobowiązania wynikające z tej umowy - powiedział w środę przedstawiciel estońskiej prezydencji, minister środowiska Estonii Siim Kiisler.
- Wprowadzamy skuteczniejszy system ETS, który jeszcze bardziej obniży emisję, dzięki czemu nasze powietrze będzie czystsze, a nasz przemysł stanie się bardziej nowoczesny i konkurencyjny - dodał.
Chorwacja przeciwna
W środę reforma została przyjęta przez stałych przedstawicieli państw UE w Brukseli. Estońska prezydencja liczy, że dzięki niej UE będzie w stanie osiągnąć zakładane ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o co najmniej 40 proc. do 2030 r.
Negocjacje w sprawie reformy systemu toczyły się od wielu miesięcy, a państwa UE nie mogły porozumieć się w wielu kwestiach. Rozbieżności w sprawie niektórych elementów reformy istnieją do dziś, o czym świadczy wynik środowego głosowania - propozycję poparła większość unijnych państw, od głosu wstrzymały się Polska i Węgry, a Chorwacja była przeciwna reformie.
Od wielu miesięcy powodem impasu w rozmowach była m.in. kwestia tego, na jakie projekty mają być wykorzystywane środki z nowego, specjalnego funduszu modernizacji europejskiej energetyki.
Wyjątek dla Bułgarii i Rumunii
Parlament Europejski i część państw członkowskich opowiadały się za tym, aby elektrownie i zakłady emitujące dużo dwutlenku węgla nie mogły otrzymać pieniędzy z tego funduszu.
Ostatecznie zaakceptowano rozwiązanie, zgodnie z którym nie będą mogły skorzystać z nich kraje, które chciałyby modernizować energetykę węglową, co jest niekorzystne dla Polski.
Zawarty został jedynie wyjątek dla krajów, które są poniżej pewnego limitu PKB na mieszkańca, co oznacza, że środki na energetykę węglową będą mogły otrzymać de facto tylko Rumunia i Bułgaria.
"Nie uwzględniono interesu Polski"
- Ostateczny tekst nie uwzględnia wystarczająco interesów Polski i polskich firm. Dlatego Polska w dzisiejszym głosowaniu wstrzymała się od głosu - powiedział w środę polski dyplomata. Jak wyjaśnił, istotną kwestią dla Polski było to, by państwa zachowały swobodę decyzji, jak wykorzystają środki funduszu modernizacji.
- Zgodnie z tekstem porozumienia mogą one być wydawane na projekty związane z sieciami elektrycznymi i ciepłowniczymi, elektromobilnością i odnawialnymi źródłami energii. Wyzwaniem będzie brak możliwości wsparcia projektów opartych na węglu - dodał.
Polsce zależało na tym, aby środki w funduszu zostały zwiększone, i to udało się osiągnąć.
- Środki z niego mają być przeznaczane na dostosowanie firm do spełnienia wymogów ETS i ograniczenia emisji. To dostosowanie oznacza dla Polski wyjątkowo duży wysiłek i pociąga za sobą konieczność znaczących inwestycji finansowych. Dlatego zależało nam na tym, by środki Funduszu zostały zwiększone, i to się udało - dodał dyplomata.
Wsparcie wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych
Fundusz modernizacyjny będzie finansowany z aukcji 2 proc. wszystkich uprawnień do emisji. Będą z niego mogły skorzystać państwa UE, w których PKB per capita jest niższy od 60 proc. średniej UE. Większość środków z funduszu ma zostać przeznaczona na wsparcie inwestycji w wytwarzanie i wykorzystywanie energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych, poprawę efektywności energetycznej, magazynowanie energii i modernizację sieci energetycznych.
Projekty dotyczące wytwarzania energii z wykorzystaniem stałych paliw kopalnych będą wyłączone z wyjątkiem ogrzewania sieciowego w państwach członkowskich, w których PKB per capita był niższy niż 30 proc. średniej UE w 2013 r.
"Środki bardziej elastycznie wykorzystywane"
Z zawartego w środę porozumienia wynika, że państwa członkowskie z mniejszym PKB będą również mogły modernizować swój sektor energetyczny, wykorzystując do 40 proc. uprawnień do emisji w ramach aukcji. Ta liczba będzie mogła być zwiększona do 60 proc. pod pewnymi warunkami.
Jak mówi polski dyplomata, dzięki tym zapisom będzie możliwa modernizacja energetyki węglowej w Polsce. - Środki, którymi dysponowały państwa do tej pory, będą mogły być teraz bardziej elastycznie wykorzystywane, a co za tym idzie, można będzie przeznaczyć ich więcej właśnie na modernizację - podkreślił.
Uzgodnione stanowisko przewiduje też, że od 2021 r. liczba uprawień do emisji będzie spadała rocznie o 2,2 proc. Obecne regulacje zakładały, że ten wskaźnik będzie wynosił 1,74 proc. Ma się to przyczynić do większego popytu na uprawnienia, a co za tym idzie zwiększyć ich ceny.
To - w założeniu twórców reformy - ma przyspieszyć ograniczanie emisji gazów cieplarnianych w UE i przechodzenie na "zielone technologie". Uzgodniono również, że całkowity odsetek uprawnień, które będą dostępne na aukcjach, wyniesie 57 proc. całej dostępnej puli.
Podniesienie cen
Środowe porozumienie przewiduje także tymczasowe podwojenie do 2023 r. tzw. rezerwy stabilizacyjnej (market stability reserve - MSR) na europejskim rynku pozwoleń na emisję CO2. Rezerwa ta powstaje ze ściąganych z rynku pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych.
Propozycja ta miałaby również - poprzez podniesienie cen pozwoleń na emisję CO2 - zmobilizować przemysł do realizacji założeń unijnej polityki klimatyczno-energetycznej i inwestycji w zielone technologie.
System ETS obejmuje 11 tysięcy energochłonnych instalacji w państwach Wspólnoty. Instalacje te odpowiadają za 45 proc. wszystkich emisji gazów cieplarnianych w UE.
Przyjętą w środę propozycję będzie jeszcze musiał zaakceptować Parlament Europejski. Następnie ostateczną decyzję w tej sprawie wyda Rada UE. Propozycja wejdzie w życie 20 dni po publikacji w dzienniku urzędowym UE.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze