Google chce walczyć z "rosyjską propagandą". Będzie pozycjonować niżej media finansowane przez Kreml
Google zamierza obniżyć w wyszukiwarce pozycję materiałów publikowanych przez media finansowane z rosyjskiego budżetu - stację telewizyjną Russia Today i portal Sputnik. To odpowiedź amerykańskiego przedsiębiorstwa na zarzucaną Rosji ingerencję w wybory w Stanach Zjednoczonych, m.in. szerzenie dezinformacji w mediach społecznościowych.
Eric Schmidt, szef firmy Alphabet (firmy matki Google’a), zapowiedział zmiany w algorytmie wyszukiwarki podczas Międzynarodowego Forum Bezpieczeństwa w Halifaxie w Kanadzie podczas sesji pytań. Zapytano go o to, czy Google "pomaga rosyjskiej propagandzie".
Schmidt stwierdził, że przedsiębiorstwo musi zareagować na doniesienia o manipulowaniu informacją w Internacie. Dodał, że nie jest zwolennikiem cenzury, ale opowiada się za stosowaniem rankingu.
Podkreślił, że zmiany w algorytmach, które mają zapobiec powielaniu fałszywych informacji zawsze przypominają przeciąganie liny, ponieważ, ci którzy chcą zmanipulować przekaz "zawsze dysponują lepszymi narzędziami".
Zapowiedź Schmidta rosyjska telewizja uznała za formę cenzury. Rzeczniczka stacji powiedziała, że firma działa wbrew logice, a informacje przedstawiane przez Russia Today nie będą dopuszczane do głosu na zasadzie argumentu "ponieważ Rosja". Dodała, że przedstawiciele Google’a zeznawali w Kongresie, że Russia Today w żaden sposób nie manipulowała informacją.
Szef rosyjskiego Roskomnadzoru (państwowego regulatora w sferze łączności i mediów) Aleksandr Szarow zapowiedział oficjalne zwrócenie się do Google’a o wyjaśnienie, co w tym przypadku oznacza pojęcie "ranking".
Media zarejestrowane jako agenci
W tym miesiącu Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych wywarł oficjalny nacisk na stację Russia Today, która musiała zarejestrować się w tym kraju jako zagraniczny agent. Na swojej stronie internetowej rządowa telewizja utrzymuje, że zastraszano ją m.in. aresztowaniami pracowników i zamrożeniem rachunków bankowych.
Rosyjskie MSZ zapowiedziało działania odwetowe. Jeszcze tego samego dnia amerykańska rządowa rozgłośnia Voice of America i finansowane przez Kongres Radio Wolna Europa otrzymały ostrzeżenia z rosyjskiego ministerstwa sprawiedliwości z informacją, że prawdopodobnie także będą musiały zarejestrować się jako agenci.
Rosja zaprzecza ingerencji w wybory
W odpowiedzi dziennikarze drugiej stacji stwierdzili, że będą pracować jak dotychczas, a już wcześniej spotykali się z dużo większymi przeszkodami niż dziennikarze Russia Today w Stanach Zjednoczonych.
Rosja konsekwentnie zaprzecza, że ingerowała w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych.
Według amerykańskich agencji wywiadowczych konta finansowane przez Moskwę wywierały wpływ na użytkowników m.in. poprzez zamieszczanie i rozpowszechnianie fałszywych informacji, wywoływanie chaosu informacyjnego, który miał zachwiać wiarą w procesy demokratyczne i cyberatakiem na sztab wyborczy Hillary Clinton.
Przedstawiciele Google'a Facebooka i Twittera zeznawali przed komisjami Izby Reprezentantów i Senatu 31 października i 1 listopada.
Richard Salgado, prawnik reprezentujący Google, zeznał, że znaleziono względnie niewiele dowodów na szerzenie fałszywych informacji za pomocą wyszukiwarki w kampanii wyborczej, ale rozumie ich powagę. Zapowiedział stworzenie raportu z wykazem wszystkich podmiotów, które wykupiły reklamy wyborcze w platformach reklamowych Google'a i na YouTube i sprawdzenie, ile na nie wydano.
BBC, Russia Today, Washington Post, polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej
Komentarze