Zarzuty i wniosek o aresztowanie pijanego kierowcy BMW z Kielc. Zmarła potrącona przez niego na przystanku kobieta
Portal polsatnews.pl ma nagranie wypadku z kamer miejskiego monitoringu w Kielcach. Na nagraniu widać, że terenowe BMW wjechało znienacka w ludzi, którzy niczego się nie spodziewali. Po zdarzeniu z tyłu samochodu zaczęli wychodzić mężczyźni, którzy oddalili się z miejsca wypadku. W tym czasie pasażerowie wzywali pomoc. Prokuratura poinformowała w piątek o zarzutach i wniosku o areszt dla kierowcy.
Prokuratura w Kielcach, która nadzoruje śledztwo w tej sprawie, skierowała do Sądu Rejonowego w tym mieście wniosek o tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące sprawcy wypadku, do którego doszło w środę.
Był pijany, jechał z trzema kolegami
Terenowym BMW kierował nietrzeźwy 52-letni mieszkaniec Kielc. Wraz z nim podróżowało trzech innych mężczyzn, którzy również byli nietrzeźwi. Ze wstępnych ustaleń policji i prokuratury wynika, że mając 1,44 mg/l alkoholu (ok. 3 promile) w wydychanym powietrzu kierowca około godz. 14:00 stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w przystanek
Było tam kilka osób. Osoby te nie zdołały uciec z toru jazdy samochodu i zostały potrącone. Najciężej ranna 78-letnia mieszkanka Kielc zmarła pomimo udzielenia jej pomocy medycznej - poinformował Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Według prokuratury podejrzany złożył wyjaśnienia i przyznał się do jazdy po pijanemu, a częściowo przyznał się do zarzutu sprowadzenia katastrofy.
Robertowi C. grozi kara do 18 lat więzienia.
Uderzyli w przystanek pełen ludzi
Do wypadku doszło w środę na przystanku autobusowym w Kielcach.
Informację o zdarzeniu kieleccy policjanci otrzymali w środę po godz. 14.
Po godz. 18:00 rzecznik kieleckiej policji przekazał informację, że w szpitalu, w wyniku poniesionych obrażeń, zmarła 78-letnia kobieta, którą widać na nagraniu.
Starsza kobieta w ostatniej chwili zobaczyła nadjeżdżający samochód, ale zdążyła się jedynie trochę odsunąć. Próbowała się schować za załomem wiaty przystankowej. Jednak auto z impetem uderzyło w bok zadaszenia i dosłownie "zmiotło" kobietę.
Pozostali ranni to dwie kobiety w wieku 36 i 32 lat oraz 18-letni mężczyzna, który sam zgłosił się do szpitala po zdarzeniu.
Z wypadku bez szwanku wyszedł m.in. mężczyzna trzymający na rękach niemowlę.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze