Wstrzymane planowe przyjęcia pacjentów, odłożone zabiegi. "Dzień bez lekarza" w warszawskim szpitalu

Polska
Wstrzymane planowe przyjęcia pacjentów, odłożone zabiegi. "Dzień bez lekarza" w warszawskim szpitalu
Polsat News

- Wszyscy pacjenci, którzy trafią do szpitala w stanie zagrożenia zdrowia i życia, będą przyjęci - zapewnił dyrektor Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie Robert Krawczyk. W środę w ramach protestu do pracy w tej placówce nie przyszło ok. 100 lekarzy.

Medycy ze szpitala pediatrycznego ogłosili środę "dniem bez lekarza" - odłożono planowe zabiegi i przyjęcia; szpital pracuje w trybie dyżurowym. "Sytuacja ta jest reakcją na brak realnych działań ze strony Rządu i Dyrekcji w celu poprawy warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia i znakiem ostrzegawczym pokazującym, jak będzie wyglądała przyszłość, jeśli te zmiany nie zostaną natychmiast wprowadzone" - napisano w wydanym w środę rano oświadczeniu Oddziału Terenowego Okręgowego Związku Zawodowego Lekarzy.

 

"Pacjenci są pod opieką"

  

Dyrektor Krawczyk zapewnił, że wszyscy pacjenci, którzy trafią do szpitala w stanie zagrożenia zdrowia i życia, będą przyjęci, zaopatrzeni i hospitalizowani.

 

Poinformował, że środowy protest lekarze przygotowywali w tajemnicy przed dyrekcją szpitala. W klinikach na etatach zatrudnionych jest 189 lekarzy i 187 rezydentów. W środę ok. 100 osób wzięło urlop na żądanie. - W każdym oddziale jest obsada lekarska, dyżurowa, pacjenci są pod opieką - zapewnił Krawczyk.

 

Zaplanowane na środę przyjęcia pacjentów zostały przełożone na inne terminy. - Przy czym większość z nich została przyjęta wczoraj, czyli w taki sposób, by nie powodować jakichkolwiek niepokojów u pacjentów - powiedział. Pozostali pacjenci mają być przyjęci w czwartek lub piątek.

 

Dyrektor powiedział, że we wtorek spotkał się z przedstawicielami związku zawodowego lekarzy. - Wydaje mi się, że w miarę możliwości spełniam ich oczekiwania. Lekarze spodziewają się podwyżek, które ja miałbym im zapewnić, są to podwyżki bardzo znaczne, bo żądają 3 średnich krajowych, jeśli dobrze pamiętam. Jest to kwota dla szpitala - przy tym finansowaniu z NFZ i przy tym absolutnie głodowym ryczałcie, jaki został nam wyznaczony - absolutnie abstrakcyjna - ocenił.

 

"Przydałoby się też kupić trochę leków"

 

- Musimy pamiętać, że część grup zawodowych zawodów medycznych wywalczyła sobie ostatnio podwyżki, są to rezydenci, pielęgniarki, ratownicy medyczni, ale wszystkie te pieniądze (…) nie pochodzą z budżetu szpitala. Są to dodatkowe "znaczone" pieniądze przekazywane nam co miesiąc przez Ministerstwo Zdrowia i dlatego te podwyżki są wypłacane przez szpital. Natomiast ze środków, które dostajemy z Narodowego Funduszu Zdrowia, to obawiam się, że nawet całego ryczałtu by nie starczyło, żeby pokryć żądania, prośby lekarzy. Musimy pamiętać, że w szpitalu są też inni pracownicy i przydałoby się też kupić trochę leków czy innych materiałów medycznych - powiedział.

 

Ocenił, że "sytuacja finansowa szpitala, jak wszystkich szpitali klinicznych, wygląda absolutnie tragicznie". - Zadłużamy się co rok, w każdym miesiącu brakuje nam kilku milionów złotych do tego, żeby się zbilansować - powiedział. - To jest najnowocześniejszy i najpiękniejszy szpital w Polsce, gdzie warunki pacjentów, ale także - co bardzo ważne w szpitalu pediatrycznym - warunki dla opiekunów są niespotykane w innych miejscach w Polsce. Natomiast za to też oczywiście nikt nie płaci - powiedział. Poinformował, że obecne zadłużenie szpitala to ok. 300 mln zł.

 

Jedna z protestujących lekarek Natalia Bilińska powiedziała, że lekarze ze szpitala pediatrycznego w pełni utożsamiają się postulatami medyków, którzy w październiku prowadzili protest głodowy. - Chodzi nam głównie o poprawę finansowania w ochronie zdrowia, poprawę warunków pracy i płacy wszystkich zawodów medycznych - powiedziała.

 

"Nie chcemy, żeby ktokolwiek z pacjentów ucierpiał"

 

Pytana o oczekiwania finansowe lekarzy, Bilińska przyznała, że w piśmie wystosowanym do dyrekcji w marcu medycy domagali się takiego poziomu wynagrodzeń, jaki był przewidziany w projekcie obywatelskim o minimalnych wynagrodzeniach w służbie zdrowia. Zaproponowano w nim, by rezydenci zarabiali dwie średnie krajowe, a lekarze ze specjalizacją - trzy średnie krajowe. Pod projektem tym zebrano prawie 240 tys. podpisów. Projekt 20 lipca został skierowany do komisji, a w połowie września został negatywnie zaopiniowany przez rząd.

 

- Ale naszym postulatem jest też poprawa warunków pracy lekarzy w naszym oddziale, ponieważ w związku z tym, że nasz szpital pochłania ogromne koszty, to już jest strasznie zadłużony, mamy znacznie ograniczoną kadrę medyczną - powiedziała.

 

Bilińska zapewniła także, że chorzy w stanie zagrożenia zdrowia lub życia mogą liczyć na pomoc. - Nie chcemy, żeby ktokolwiek z pacjentów ucierpiał - podkreśliła.

 

Poinformowała, że na podobne formy protestu w środę zdecydowali się także pracownicy szpitali w Łodzi i w Grudziądzu. - Te akcje nie były ze sobą skoordynowane i to, że to się wydarzyło jednego dnia, to przypadek - dodała.

 

Pod koniec października zakończył się prowadzony przez 4 tygodnie, m.in. w tym szpitalu, protest głodowy pracowników medycznych. Lekarze zapowiedzieli, że w placówkach na terenie całego kraju będą wypowiadać klauzulę opt-out, która pozwala im pracować dłużej, niż przewidują obowiązujące normy.

 

W środę posiedzenie komisji zdrowia

 

Protest jest obecnie prowadzony przez Porozumienie Zawodów Medycznych (PZM), które skupia kilkanaście związków zawodowych i organizacji. PZM przygotowało projekt obywatelski, który ma zwiększyć poziom finansowania ochrony zdrowia; docelowy poziom wyznaczono na nie mniej niż 6,8 proc. PKB od 2021 r. (w 2018 r. na ten cel miałoby być przeznaczone 5,2 proc. PKB). Domagają się także m.in. nowelizacji ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pracowników ochrony zdrowia.

 

MZ podkreśla, że nakłady na zdrowie sukcesywnie rosną. Na zaplanowanym na środę posiedzeniu komisji zdrowia ma odbyć się pierwsze czytanie rządowego projektu nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, który przewiduje stopniowy wzrost nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 r. (zakłada on, że w 2018 r. na ten cel będzie przeznaczone 4,67 proc. PKB, a rok później 4,86 proc.). Dodatkowe środki w pierwszej kolejności mają być przeznaczane na świadczenia opieki zdrowotnej (m.in. na te, do których są najdłuższe kolejki).

 

Zgodnie z zapowiedzią premier Beaty Szydło, aktualne pozostaje rozważenie możliwości skrócenia czasu dochodzenia do założonego pułapu publicznych nakładów na zdrowie.

 

W ubiegłym tygodniu (z mocą obowiązującą od 1 lipca 2017 r.) weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia, które reguluje wysokość miesięcznego wynagrodzenia rezydentów. Lekarze, którzy są obecnie w trakcie specjalizacji, otrzymają wynagrodzenia od 3570 zł brutto (400 zł podwyżki) do 4391 zł (501 zł podwyżki). Medycy, którzy dopiero rozpoczną rezydenturę, przez pierwsze dwa lata otrzymają 3570 zł, a później - 4097 zł. Natomiast ci, którzy zdecydują się na specjalizację w dziedzinach priorytetowych (20 dziedzin) przez pierwsze dwa lata otrzymają 4770 zł, a następnie (od 2019 r.) - 5297 zł.

 

"Dzień bez rezydenta" w Grudziądzu

 

W środę protestowali również lekarze rezydenci ze szpitala w Grudziądzu, wzięli urlopy na żądanie.

 

"Dzień bez rezydenta" to gest poparcia dla ogólnopolskiego protestu. - Nie nazwałbym, tego szumnie akcją. Rozmawiałem z rezydentami, wzięli dzień wolnego, mają prawo do urlopu na żądanie - powiedział Marek Nowak, dyrektor Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu.

 

Szef placówki dodał, że rezydentom nie chodzi o pieniądze. - To akcja informacyjna. Rozmawiają z pacjentami o tym, jak korzystać z systemu - powiedział Nowak.

 

 

PAP, polsatnews.pl

luq/grz/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie