"Paradise Papers": firmy finansowane przez Rosję inwestowały w Facebooka, Twittera
Finansowane przez Kreml spółki za pośrednictwem firm krzaków i przy pomocy rosyjskiego miliardera Jurija Milnera zainwestowały setki milionów dolarów w Facebooka i Twittera - wynika z "Paradise Papers", ujawnionych dokumentów pochodzących z rajów podatkowych.
Sprawę opisuje na stronie internetowej niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung", który otrzymał dostęp do dokumentów jako jedna z ok. 100 redakcji na świecie.
Jak pisze "SZ", w 2011 roku drugi co do wielkości w Rosji VTB Bank zapewnił firmie inwestycyjnej Milnera DST niemal połowę środków na inwestycję w Twittera, wynoszącą 400 mln dolarów, która dała Milnerowi kontrolę nad 5-procentowym pakietem udziałów tego internetowego serwisu. Dwa lata wcześniej Milner zainwestował w Facebooka, a stało się to możliwe m.in. dzięki środkom uzyskanym od firmy zarejestrowanej w raju podatkowym, której kapitał pochodził m.in. od Gazpromu, państwowego koncernu gazowego Rosji.
Reputacja inwestycyjnego geniusza
Dzięki przeprowadzonym inwestycjom DST przez pewien czas posiadała ponad 8 proc. akcji Facebooka i ok. 5 proc. akcji Twittera, które później sprzedał z gigantycznym zyskiem. Transakcje te zapewniły Milnerowi reputację inwestycyjnego geniusza, którą cieszy się do dzisiaj.
Od tamtego czasu Milner zdążył sprzedać posiadane pakiety w tych dwóch firmach społecznościowych i w 2015 roku zainwestował środki w fundusz nieruchomości, który częściowo należy do Jareda Kushnera, zięcia prezydenta USA Donalda Trumpa.
"SZ" przypomina, że w początkowej fazie działalności DST jednym z ważnych dobroczyńców i partnerów biznesowych tej spółki był zbliżony do Putina oligarcha Aliszer Usmanow.
Kilka dni po debiucie giełdowym Facebooka w 2012 roku DST sprzedało posiadany pakiet, zarabiając na całej transakcji około miliarda dolarów.
Kredyty na 197 mln dolarów
Jednak zaledwie kilka miesięcy wcześniej akcje te należy do Kanton Services - firmy o nieprzejrzystej strukturze własnościowej, finansowanej przez spółkę córkę Gazpromu. Jak pisze "SZ", na trzy miesiące przed tym, jak Facebook ogłosił pierwszą inwestycję Milnera w serwis, Kanton Services otrzymała od holdingu inwestycjnego Gazpromu kredyty na 197 mln dolarów.
Facebook zapewnił, że DST była jedynie "pasywnym inwestorem", bez prawa głosu czy miejsc w radzie nadzorczej. "SZ" podkreśla, że informacje o powiązaniach biznesowych z Rosją pojawiły się w bardzo niewygodnym dla Facebooka czasie - gdy serwis musi odpowiadać przed Kongresem USA na pytania o wpływ rosyjskich podmiotów w mediach społecznościowych na przebieg i wynik wyborów prezydenckich w USA.
Także inwestycja Milnera w Twittera odbyła się przy udziale VTB Bank i Kanton Services. W 2011 roku DST założyła fundusz w raju podatkowym na Wyspie Man (DST Investments 3), w który VTB zainwestował w lipcu tamtego roku 191 mln dolarów. Dzięki temu rosyjski bank, później, po aneksji Krymu, objęty sankcjami USA, zyskał udziały w amerykańskim serwisie społecznościowym. Według ujawnionych dokumentów także Kanton Services zyskała udziały w DST Investments 3 - i to mimo że praktycznie nic do niego nie wpłaciła.
"Inwestycje byłyby niemożliwe w obecnym klimacie politycznym"
W 2014 roku, na kilka miesięcy przed wejściem Twittera na giełdę, Kanton Services kupiła większościowy pakiet akcji w DST, które wcześniej należały do VTB.
Jak pisze "SZ", inwestycje Milnera w Facebooka i Twittera byłyby niemożliwe w obecnym klimacie politycznym - m.in. po nałożeniu amerykańskich sankcji na VTB i Gazprom - wówczas jednak rosyjskie inwestycje były przez USA mile widziane, ponieważ ówczesny prezydent USA Barack Obama starał się o nowe otwarcie w relacjach z Rosją.
Kilka tygodni temu Milner w wywiadzie dla amerykańskiego "Forbesa" zapewnił, że nie jest marionetką Rosji ani rosyjskim oligarchą, lecz inwestorem, wizjonerem i filantropem, a w Rosji nie był od kilku lat.
"Sueddeutsche Zeitung" to jedna z ok. 100 redakcji (obok m.in. "New York Timesa", "The Guardiana", BBC i "Le Monde"), które przeanalizowały 13,4 mln dokumentów dwóch firm oferujących usługi finansowe w 19 oazach podatkowych - tzw. Paradise Papers - przekazanych im przez anonimowe źródło. W dokumentach pojawiają się nazwiska ponad 120 polityków z prawie 50 krajów, a także osoby bardzo zamożne, sportowcy, przedsiębiorcy i doradcy.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze