Przesłuchanie katalońskich deputowanych odroczone o tydzień
Na wniosek adwokatów przesłuchanie sześciorga zdymisjonowanych katalońskich deputowanych przed Sądem Najwyższym w Madrycie zostało odroczone do 9 listopada. Byłym przedstawicielom regionalnych władz grożą m.in. zarzuty rebelii i działalności wywrotowej.
Sześcioro byłych członków prezydium katalońskiego parlamentu w czwartek rano stawiło się przed Sądem Najwyższym w ramach procedury sądowej rozpoczętej po ogłoszeniu 27 października przez kataloński parlament niepodległości regionu. Wśród nich była odsunięta od władzy szefowa katalońskiego parlamentu Carme Forcadell.
Jednocześnie przed madryckim sądem Audiencia Nacional, który zajmuje się najpoważniejszymi sprawami polityczno-finansowymi i terroryzmem, zeznania składa dziewięcioro spośród 14 wezwanych byłych członków regionalnego rządu Katalonii.
Odsunięty od władzy były szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont, który od kilku dni przebywa w Belgii wraz z czterema byłymi ministrami w regionalnym rządzie, zapowiedział w środę, że zignoruje nakaz sądowy, podobnie jak towarzyszący mu współpracownicy. Mówił, że jest gotów zeznawać w Belgii. Jeśli faktycznie nie stawi się w sądzie, może zostać wydany nakaz aresztowania, który praktycznie uniemożliwiłby mu start w przedterminowych wyborach do parlamentu Katalonii. Są one zaplanowane na 21 grudnia.
Zarzuty dla przywódców Katalonii
W poniedziałek hiszpański prokurator generalny Jose Manuel Maza zapowiedział, że w związku z ogłoszeniem 27 października przez kataloński parlament niepodległości chce postawienia przywódcom tego regionu zarzutów rebelii, działalności wywrotowej i malwersacji. Za te przestępstwa grożą w Hiszpanii kary odpowiednio 30, 15 i 6 lat więzienia.
Sędziowie postanowią w najbliższych dniach, czy rozpocząć śledztwo w tej sprawie, które może potrwać nawet kilka lat i doprowadzić do procesu. Ustalą też, czy wezwani powinni trafić do aresztu śledczego. Mogą podjąć decyzję o warunkowej kaucji lub nakazać im oddanie paszportów.
Sądy już zwróciły się do secesjonistycznych przywódców, by w piątek wpłacili 6,2 mln euro, aby pokryć potencjalne zobowiązania.
Dążenia niepodległościowe
W piątek po południu hiszpański Senat zaaprobował przejęcie przez rząd w Madrycie władzy w Katalonii, by zahamować proces odrywania się tego regionu od reszty kraju. Nastąpiło to krótko po przyjęciu przez kataloński parlament w tajnym głosowaniu rezolucji o ustanowieniu niezależnej od Hiszpanii Republiki Katalonii.
Jak relacjonuje agencja Reutera, pojawiają się pęknięcia w koalicji partii centroprawicowych i skrajnie lewicowych, które opowiadają się za secesją Katalonii, a także wewnątrz Demokratycznej Europejskiej Partii Katalonii (PDeCAT), czyli ugrupowania Puigdemonta. Niektórzy z jego sojuszników teraz popierają wynegocjowanie porozumienia z rządem centralnym w Madrycie.
Dążenia niepodległościowe pogłębiły podziały w Katalonii, a dwa ostatnie sondaże pokazały, że poparcie dla niepodległości mogło zacząć słabnąć. Z kolei opublikowany we wtorek oficjalny sondaż katalońskiego ośrodka badawczego Centre d'Estudis d'Opinio (CEO) wykazał, że 48,7 proc. Katalończyków uważa, iż ich region powinien być niezależny. To najwyższy odsetek od grudnia 2014 roku i wzrost poparcia od czerwca, gdy takiego zdania było 41,1 proc. mieszkańców regionu. Ogłoszeniu niepodległości obecnie sprzeciwia się 43,6 proc. Katalończyków.
PAP, fot. PAP/EPA/Fernando Alvarado
Czytaj więcej