Dwaj bracia z Polski skazani za podpalenie hotelu w Norwegii, który miał stać się ośrodkiem dla azylantów
Sąd rejonowy w Bergen skazał na kary więzienia dwóch Polaków za podpalenie hotelu w miejscowości Lindas. Bracia mają też zapłacić 9,6 mln koron (ok. 4,1 mln zł) zadośćuczynienia za straty. Według sądu, powodem ich działania był rasizm. Bracia nie przyznali się do zarzutów. Według obrońców, prokuratura nie przedstawiła bezpośrednich dowodów ich winy, dlatego zapowiedzieli już apelacje.
Proces dotyczył podpalenia hotelu Lune Huler w Lindås w nocy z 5 na 6 grudnia 2015 roku. Obiekt miał być przeznaczony na ośrodek dla nieletnich imigrantów. Pożar wybuchł dzień po decyzji o przekształceniu hotelu. W budynku były dwie osoby, którym nic się nie stało; ogień zauważyli przechodnie i zaalarmowali obsługę.
Prokuratura zakwalifikowała przestępstwo jako podpalenie z usiłowaniem zabójstwa ze względu na bezpośrednie zagrożenie życia ludzkiego.
Trzech oskarżonych
W czerwcu 2016 roku aresztowano braci - 37- i 35-letniego, a następnie ich oskarżono. Proces ruszył 10 października. Przesłuchano niemal 30 świadków.
W sprawę zamieszany jest także trzeci mężczyzna, znajomy braci. 40-latek przebywa w Polsce, jego rozprawę przełożono.
Bracia nie przyznali się do winy. Młodszy z nich przekonywał, że "nigdy w życiu nie przytrafiło mu się nic dziwniejszego". - Przyjechałem tu pracować, a zrobili ze mnie kryminalistę - mówił.
Prokurator Benedikte Høgseth, która oskarżała w tej sprawie, przedstawiła w sądzie komentarz na Facebooku autorstwa starszego z braci, w którym Polak zarzuca właścicielowi hotelu, że kieruje się zyskami majątkowymi, a ośrodek będzie uderzał w lokalną społeczność.
- Nie jestem dumny z tego, co napisałem. To było ironiczne znaczenie, ale postąpiłem głupio - powiedział w sądzie 37-latek.
Ma alibi
Według sądu, inicjatorem podpalenia hotelu był starszy z braci, choć na noc, gdy wybuchł pożar ma on alibi - był w pracy. To on miał namówić 40-latka do podłożenia ognia.
Starszego z braci skazano na 7 lat więzienia, młodszego - na 6,5 roku.
Obrońcy obu Polaków zapowiedzieli już złożenie sprawy do sądu apelacyjnego.
- Mój klient jest zaskoczony i nie wierzy w to orzeczenie. Ocena sądu wydaje się być oparta na jednym dowodzie technicznym - fragmentach szkła w samochodzie. W śledztwie przyjęto pewną hipotezę, i zbierano te informacje, które miały ją potwierdzić - mówi mec. Dagfinn Hessen Paust, reprezentujący młodszego z braci.
Również adwokat Ole Magnus Strømmen, broniący 37-latka, przekonuje, że nie ma "konkretnych dowodów" winy jego klienta.
nrk.no, no.peopleread.net
Czytaj więcej
Komentarze