Cudem uniknęli śmierci podczas masakry w Las Vegas. Dwa tygodnie później spłonęli we własnym aucie
Lorraine i Dennis Carver ze Stanów Zjednoczonych przeżyli strzelaninę na koncercie muzyki country w Las Vegas. Niestety, zginęli w wypadku samochodowym w pobliżu swojego domu, kiedy ich samochód stanął w płomieniach.
52-letni Dennis i jego 53-letnia żona Lorraine 1 października bawili się na festiwalu muzyki country w Las Vegas. To właśnie wtedy Stephen Paddock dokonał tam najkrwawszej strzelaniny w historii Stanów Zjednoczonych. Sprawca strzelał z 32. piętra hotelu Mandalay Bay, w pobliżu którego pod gołym niebem odbywał się koncert. Życie straciło 59 osób, a kilkaset zostało rannych, jednak Lorraine i Dennis cudem uniknęli śmierci cały czas trzymając się razem.
Według relacji mediów, Dennis miał osłaniać swoją żonę własnym ciałem, a następnie wyprowadził ją w bezpieczne miejsce.
Po masakrze małżeństwo starało się wrócić do normalnego życia. - Byli bardzo szczęśliwi. Ostatnie tygodnie spędzili kochając się bardziej niż kiedykolwiek - powiedziała 20-letnia córka pary lokalnym mediom.
"Nie mogli żyć bez siebie"
Dwa tygodnie później Lorraine i Dennis mieli wypadek samochodowy w pobliżu swojego domu w południowej Kalifornii. Ich auto wypadło z drogi, uderzyło w metalową barierę i stanęło w płomieniach. Małżonkowie nie mieli szans na przeżycie. Mimo błyskawicznej akcji ratunkowej nie udało się ich uratować. Spłonęli w aucie.
Osierocili dwie córki w wieku 16 i 20-lat, które mimo tragedii, jaka je spotkała, przekonują, że są wdzięczne losowi, iż ich rodzice nie zginęli w czasie strzelaniny. Dzięki temu, jak tłumaczą mediom, miały okazję cieszyć się ich obecnością dodatkowe dwa tygodnie, podczas których otrzymały od nich wiele wsparcia i miłości.
Starsza córka przyznała, że rodzice, którzy znali się od 20 lat "nie mogli żyć bez siebie nawzajem". - W tych trudnych chwilach trochę ukojenia daje nam fakt, że kochając się tak bardzo odeszli razem - powiedziała mediom.
independent.co.uk
Czytaj więcej