Gmina Lębork winna spowodowania wypadku. Przez wiele lat tolerowała źle działające światła na skrzyżowaniu
Właściciel Volkswagena Transportera wygrał z gminą Lębork proces ws. wypadku. Kierowca firmy Zbigniewa Kalbarczyka wjechał na skrzyżowanie przy niesprawnej sygnalizacji świetlnej, bo zgodnie ze znakami miał pierwszeństwo. Wówczas uderzyło w niego inne auto, dla którego kierowcy paliło się zielone światło. Do tej pory policja i gmina twierdziły, że winny jest kierowca Volkswagena.
Do wypadku doszło w październiku 2015 roku. Na skrzyżowaniu ul. Armii Krajowej i Al. Wolności w Lęborku działała sygnalizacja świetlna tylko dla kierowców jadących z trzech kierunków. Z czwartego nadjechał kierowca Volkswagena Transportera.
Mężczyzna zachował się zgodnie z przepisami - wjechał na skrzyżowanie, bo był na drodze z pierwszeństwem przejazdu, a sygnalizacja nie działała.
- Z jego strony nie paliły się żadne, podkreślam żadne światła, bo jak się później okazało, przepaliła się żarówka - mówi polsatnews.pl Mirosław Rekowski, pełnomocnik Zbigniewa Kalbarczyka.
Mimo to policja uznała, że to pracownik firmy pana Zbigniewa spowodował wypadek. Ukarała go mandatem pieniężnym oraz 6 punktami karnymi. Choć mandat został opłacony, a więc stał się prawomocny, sprawa trafiła do sądu i w kwietniu 2016 r. karę cofnięto.
Walczy o 15 tys. zł odszkodowania
Mimo to gmina nadal przekonywała, że winny jest kierowca, argumentując, iż nie zachował on szczególnej ostrożności. Dlatego odmówiła Kalbarczykowi odszkodowania za naprawę auta.
- Wypadek był poważny. W momencie uderzenia silnik i skrzynia biegów w moim aucie przesunęły się o 12 cm. A drugi samochód uczestniczący w wypadku trafił do kasacji. Z tego, co wiem, to jego właścicielka też walczyła ze swoim ubezpieczycielem - opowiada nam Zbigniew Kalbarczyk. Mężczyzna domaga się 15 tys. zł, jakie wydał na naprawę.
Sprawa o odszkodowanie trafiła do Sądu Rejonowego w Lęborku.
- Podczas rozprawy podnosiliśmy, że mieszkańcy Lęborka od wielu lat skarżą się na źle działającą sygnalizację świetlną. Zeznawał nawet były burmistrz, mówiąc, iż problem poruszany był na sesjach rady miasta - podkreśla mec. Rekowski.
Sąd poprosił o policyjne statystki z lat 2015-2016. Wynika z nich, że na skrzyżowaniu Armii Krajowej z Al. Wolności doszło w tym czasie do ponad 20 kolizji. We wszystkich przypadkach stwierdzono winę kierowców.
"Stawia drabinę i wymienia żarówkę"
Gmina podczas procesu argumentowała, że nie ponosi odpowiedzialności za wypadek, bo wynajęła profesjonalną firmę do obsługi sygnalizacji na skrzyżowaniu.
- Profesjonalna firma, a to była jedna osoba. Ten pracownik mówił na rozprawie, że naprawia światła w ten sposób, że stawia drabinę i wymienia żarówkę - komentuje pan Zbigniew. Jego adwokat dodaje, że współczesne sygnalizatory mają dwie żarówki, by w momencie, gdy jedna się przepali, inne pulsowały na żółto i to z każdej ze stron skrzyżowania.
Przedsiębiorca wygrał proces, ale gmina złożyła apelację.
Dwa dni temu przed Sądem Okręgowym w Słupsku zapadł prawomocny wyrok stwierdzający winę samorządu. Zdaniem sądu, gmina od lat zaniedbywała wadliwą sygnalizację. Do ustalenia przez sąd pozostała jeszcze wysokość należnego odszkodowania.
Sędzia: wieloletnie zaniedbania, tolerowanie istniejącego stanu rzeczy
Sędzia Mariusz Struski uzasadniał, że sąd pierwszej instancji słusznie ocenił wszystkie wątpliwości, które od lat nawarstwiały się w sprawie sygnalizacji świetlnej.
- Gmina w sposób dla siebie najbardziej prosty odwoływała się tutaj do możliwości uwolnienia od odpowiedzialnośc, przez fakt zawarcia umowy z podmiotem, który miał dbać o infrastrukturę sygnalizacyjną. Sąd pierwszej instancji takiemu sposobowi rozumowania przeciwstawił argumenty wynikające z zebranego w sprawie materiału dowodowego, które jednoznacznie wskazują na wieloletnie zaniedbania. Mówiąc delikatnie, na tolerowanie istniejącego stanu rzeczy, który doprowadza do tego, że na tym skrzyżowaniu w Lęborku mamy co chwilę do czynienia ze stłuczkami - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Mariusz Struski, który przewodniczył składowi sędziowskiego w tej sprawie.
- Nie będziemy komentować wyroku. Nie ma od niego odwołania. Będziemy się do niego stosować – zapowiedziała Agata Jaroszek, obrońca gminy Lębork w rozmowie z "Radiem Gdańsk".
polsatnews.pl, Dziennik Bałtycki, Radio Gdańsk
Czytaj więcej
Komentarze