Wąż uciekł mu w autobusie, a on milczał. Zdemaskowali go policjanci z Małopolski
Prawie trzy miesiące policjanci z Gorlic i Nowego Sącza badali sprawę węża podrzuconego w autobusie z Krakowa. Kierowca zaalarmował strażaków i podjechał pod remizę. Pożarnicy złapali gada, do którego nikt z 30 pasażerów się nie przyznał. Funkcjonariusze ustalili jednak "operacyjnie", że boa dusiciel należał do 28-latka, któremu postawiono już zarzuty. Czeka go surowa kara.
Do zdarzenia doszło 27 lipca po godz. 18. Kierowca autobusu zadzwonił do strażaków z Nowego Sącza i poinformował ich, że na pokładzie jego autokaru znajduje się wąż. Chwilę później podjechał na plac Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej.
Nikt nie przyznał się do węża
Weterynarze, którzy potwierdzili, że wąż to około półroczny boa dusiciel.
Na miejscu policjanci rozpytali kierowcę i pasażerów, którzy sugerowali, kto może być właścicielem węża. Jednak wskazany mężczyzna zdecydowanie zaprzeczył, aby zwierzę należało do niego.
Sądeccy policjanci przy współpracy z kolegami z Gorlic ustalili, kto przewoził boa dusiciela w kursowym autobusie na trasie Kraków - Nowy Sącz.
Śledztwo i praca "operacyjna"
Funkcjonariusze zaangażowali się w tę sprawę "operacyjnie". Ich podejrzenia potwierdziły zebrane dowody, a mężczyzna - w trakcie dalszych policyjnych czynności - przyznał się do winy.
28-letni właściciel węża z terenu powiatu gorlickiego już usłyszał od policjantów zarzuty z art. 131 pkt. 4a ustawy o ochronie przyrody, który mówi o niezachowaniu należytej ostrożności i dopuszczeniu do ucieczki zwierzęcia egzotycznego niebezpiecznego dla życia i zdrowia ludzi.
Kolejny zarzut z art. 127 pkt. 3 w związku z art. 64 ustawy o ochronie przyrody mówi o niezgłoszeniu takiego zwierzęcia do rejestru.
Za wykroczenia mężczyźnie grozi kara aresztu lub grzywny. Wymiar kary ustali sąd.
polsatnews.pl
Komentarze