Zarzuty gwałtu i porwania dla dwóch polskich muzyków
Sąd w Spokane w stanie Waszyngton postawił dwóm muzykom polskiego zespołu death metalowego Decapitated zarzuty gwałtu oraz porwania kobiety. Wyznaczono kaucje w wysokości 100 tys. dolarów.
Dwaj członkowie zespołu stawili się w piątek w sądzie i muszą oddać swoje paszporty.
Czterej muzycy zostali aresztowani we wrześniu w Los Angeles. Dwaj pozostali, wokalista i basista, mają wyznaczoną pierwszą rozprawę sądową na 19. października br., także w Spokane. Wokalista został oskarżony o gwałt drugiego stopnia, basista - o gwałt trzeciego stopnia.
W swoim oświadczeniu w mediach społecznościowych muzycy mówią, że zarzuty są fałszywe oraz, że są "pewni, iż gdy fakty oraz dowody zostaną zobaczone i usłyszane, zostaną oni zwolnieni i będą mogli wrócić do domu".
Do zdarzenia miało dojść 31 sierpnia po koncercie Decapitated w Spokane. Dwie kobiety powiedziały policji, że po występie zostały zaproszone przez muzyków do ich autobusu na drinka.
Jedna z kobiet zeznała policji w Spokane, że po wejściu tam zrobiło im się niedobrze. Gdy jedna z nich chciała skorzystać ze znajdującej się w autobusie toalety, udał się za nią jeden z muzyków. Według protokołu zeznań, kobieta chciała wypchnąć intruza z toalety, ale ten wykręcił jej rękę i przycisnął do zlewu. W umieszczonym nad zlewem lustrze widziała potem, że gwałcą ją na zmianę członkowie zespołu. Druga kobieta powiedziała policji, że gwałtu dokonano na jej oczach. Domniemana ofiara przestępstwa zeznała, że jeden z muzyków pomógł jej się ubrać i wyniósł ją na zewnątrz.
Po oddaleniu się od autobusu kobieta zadzwoniła na policyjny numer alarmowy. Jednak gdy interweniujący funkcjonariusz dotarł wraz z nią na miejsce koncertu, autobus już odjechał. W trakcie badania w szpitalu u kobiety stwierdzono otarcia ręki wskazujące na jej wykręcanie oraz inne obrażenia.
Druga kobieta zeznała policji, że uciekła po tym, jak kopnęła jednego z członków zespołu w krocze.
Prawnik muzyków oświadczył, że posiadają świadka, który zaprzecza tej wersji wydarzeń.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze