Labrador na szczycie Giewontu. Turyści pomogli mu zejść, potrzebne były kabanosy
Pies nie mógł poradzić sobie z zejściem po zalodzonym szlaku. Pomogli mu turyści. Czarny labrador chętnie podchodził do ludzi, najprawdopodobniej szukając jedzenia - relacjonuje obecny na miejscu pan Karol Adamski, który film z akcji umieścił w sieci. Po zejściu do Hali Kondratowej, pies uciekł w stronę Kalatówek.
Turyści znaleźli zabłąkanego czworonoga na szczycie Giewontu w niedzielę około godz. 14. Jak wynika z relacji pana Karola, pies najpewniej przebywał na górze już jakiś czas.
Labrador miał czerwoną obrożę, ale bez żadnych danych.
Pies się bał
Pies bał się stromych i śliskich fragmentów szlaku, co uniemożliwiało mu samodzielne zejście za ludźmi. Turyści postanowili poinformować służby ratunkowe i - zgodnie z zaleceniami - zaczęli ściągać psa na dół trzymając się łańcuchów.
"Nie byłoby to możliwe bez »przynęty« z kabanosa" - pisze pan Karol.
Trudne warunki
Schodzenie po wyślizganych i zaśnieżonych kamieniach połączone z energicznym zachowaniem psa, okazało się dość trudne.
"Kilka razy pies zatrzymał się i musieliśmy go dosłownie wziąć na ręce" - relacjonuje turysta.
Nie wiadomo, jak znalazł się na szczycie
Labrador dotarł wraz z turystami do Hali Kondratowej. Niestety pies uciekł w stronę Kalatówek.
Nie wiadomo, czy labradora zostawili na szczycie właściciele. Zwierzę mogło też uciec z domu np. z Zakopanego lub okolic i samodzielnie wejść na jeden z najpopularniejszych szczytów Tatr.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze