"Za samą liberalizacją przepisów aborcyjnych wyszło 100 miast. To bardzo dużo". Liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet o wtorkowych protestach
- Jak to nie był to sukces? Przecież rok temu protestowali ludzie, którzy są za utrzymaniem obecnego stanu (przepisów aborcyjnych - red.) i ci, którzy są za liberalizacją. A w tym roku dotyczyło to tylko liberalizacji przepisów - w taki sposób Marta Lempart odpowiedziała na zarzuty o niską frekwencję podczas manifestacji, które odbyły się w ramach "czarnego wtorku".
We wtorek minął rok od tzw. czarnych protestów - głośnej akcji zorganizowanej przez Ogólnopolski Strajk Kobiet w sprzeciwie wobec wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. Rok po tych wydarzeniach zorganizowano kolejne manifestacje, które jednak okazały się zdecydowanie mniej liczne.
Marta Lempart w "Gościu Wydarzeń" tłumaczyła, że roku temu na ulice wyszła również "potężna grupa ludzi, którzy nie chcieli nic zmieniać". - W tym roku za samą zmianą (liberalizacją) przepisów wyszło 100 miast. To jest bardzo dużo - oceniła.
"Próby zadecydowania za wszystkie kobiety w Polsce są oburzające"
Dodała, że na podobny protest, jak w 2016 r. przyjdzie czas, gdy w Sejmie zaczną być procedowane dwa projekty dot. aborcji. - Nasz, dotyczący liberalizacji przepisów dotyczących aborcji i projekt całkowicie jej zakazujący. Wtedy będziemy mogli porównywać liczbowe dane dotyczące tych protestów - przekazała Lempart w rozmowie z Beatą Lubecką.
Zapytana, czy aborcja to zło, odpowiedziała, że jej zdaniem każdy powinien móc to ocenić indywidualnie i ona właśnie o to walczy. - By każda osoba mogła ocenić to we własnym sumieniu. Właśnie o to chodzi, by każdy miał czas, bez presji, nacisku, zastanowić, co myśli o aborcji i czy w jego przypadku ta aborcja jest rozwiązaniem. Próby zadecydowania za wszystkie kobiety w Polsce są oburzające - oceniła.
"Nie można ludzi zmuszać do bohaterstwa"
Lempart podkreśliła, że "ogromnie podziwia" kobiety, które decydują się rodzić dzieci, wiedząc po wynikach prenatalnych, że dziecko będzie niepełnosprawne. - Natomiast będę bronić do ostatniej kropli krwi, jeśli ktoś będzie próbował je zmusić do podjęcia tej decyzji. Nie można ludzi zmuszać do bohaterstwa, straszyć ich więzieniem - argumentowała.
Na temat zawartego w 1993 r. kompromisu aborcyjnego powiedziała, że zawierali go politycy oraz biskupi i nikt kobiet o zdanie nie pytał.
Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze