"Sytuacja Polek pogarsza się z każdym dniem". W "czarny wtorek" kobiety wyszły na ulice polskich miast
"Choć w zeszłym roku udało się zatrzymać barbarzyński projekt zaostrzający prawo aborcyjne, to od tego czasu sytuacja Polek pogarsza się właściwie z każdym dniem. Jesteśmy tu, aby żeby przypomnieć o ponad połowie społeczeństwa, jesteśmy tu żeby pokazać, że nie ma na to zgody" - mówili organizatorzy warszawskiej manifestacji. Protesty odbyły się również w innych miastach.
We wtorek mija rok od tzw. czarnych protestów - akcji zorganizowanej przez Ogólnopolski Strajk Kobiet w sprzeciwie wobec wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji. Była to reakcja na skierowanie przez Sejm do dalszych prac obywatelskiego projektu zaostrzającego prawo w tym zakresie, przy jednoczesnym odrzuceniu w pierwszym czytaniu projektu liberalizującego przepisy.
W ramach "czarnego wtorku" w wielu miastach odbyły się manifestacje i pikiety. W Warszawie uczestnicy demonstracji przeszli sprzed Pałacu Kultury na Pl. Zamkowy.
"Minister edukacji zamiast prowadzić wreszcie edukację seksualną wprowadza dodatkową lekcję religii pod płaszczykiem wychowania do życia w rodzinie. Prezydent nawołuje do niestosowania konwencji antyprzemocowej, minister zdrowia likwiduje standardy opieki okołoporodowej, o które kobiety walczyły przez lata" - podkreślano. Demonstrujący zareagowali na te słowa okrzykiem "hańba".
Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla wśród uczestniczek
Do uczestników protestu przemówiła m.in. laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, Iranka Szirin Ebadi. "Dzisiaj przyszłam tutaj w czarnym ubraniu, po to żeby wspierać wszystkie kobiety w Polsce" - mówiła. "Jestem dumna, że bronicie swoich praw, każda kobieta, która będzie milczała, za chwilę będzie musiała wstydzić się przed młodym pokoleniem. Nie możecie pozostawać milczące wobec odbieranych wam praw. Kobiety w Iranie was popierają i są z wami" - podkreśliła Szirin Ebadi.
Na Pl. Zamkowym zebrała się kontrmanifestacja, zorganizowana przez Fundację Pro - Prawo do życia. Pikietujący starali się zagłuszyć głośną muzyką wystąpienia przedstawicieli "czarnego protestu". Około kilkudziesięciu działaczy pro-life trzymało transparenty z napisami "Aborcja dla Polek została zalegalizowana przez Hitlera 9 marca 1943 roku", "Aborterzy zabijają dzieci z zespołem Downa", "Dziś aborcja, jutro Auschwitz".
Obie manifestacje oddzielał kordon policji oraz straży obywatelskiej "czarnego protestu". Działacze pro-life pikietowali również na trasie manifestacji.
Manifestacje m.in. w Gdańsku, Krakowie, Poznaniu
Demonstracje odbyły się również w innych miastach Polski - m.in. w Szczecinie, Białymstoku, Toruniu, Bydgoszczy, Łodzi, a także za granicą. Podczas demonstracji zbierano podpisy pod obywatelskim projektem liberalizującym przepisy aborcyjne, przygotowanym przez komitet Ratujmy Kobiety 2017. Wielu manifestacjom towarzyszyły kontrmanifestacje.
W Gdańsku setki osób, w tym wiele kobiet i mężczyzn ubranych na czarno, wzięły udział w pikiecie pod nazwą "Wielka zbiórka". Gdańska manifestacja miała formę hyde-parku, w ramach którego głos zabierali wszyscy, którzy mieli ochotę wyrazić swoje podglądy, w tym przedstawicielki różnych stowarzyszeń i grup będących organizatorkami pikiet - m.in. Trójmiejskiej Akcji Kobiecej, Partii Razem czy Feministycznej Brygady Rewolucyjnej - "FeBRa".
Równolegle odbywała się też pikieta środowisk katolickich. Kilkanaście osób trzymało kilka transparentów z napisem informującymi, m.in. że "projekt feministek, to zabijanie dzieci na życzenie do końca 12 tygodnia ciąży i deprawacja dzieci przez seksedukatorów".
W Krakowie akcja, zorganizowana przez kobiety, które - jak same mówiły - walczą o prawa kobiet, odbyła się przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości.
"Spotykamy się w tym miejscu, przed siedzibą PiS, aby przypomnieć wszystkim politykom, nie tylko tym rządzącym, że patrzymy na ich ręce i w każdej chwili jesteśmy gotowe wyjść na ulice i stanąć w obronie naszych podstawowych praw" - powiedziała jedna z organizatorek Magdalena Kuk. Jak wyjaśniła, kobiety protestują przeciwko działalności organizacji antykobiecych, przemocy wizualnej (w postaci drastycznych zdjęć rozerwanych płodów) w przestrzeni publicznej, oraz wszelkim innym - psychicznym i fizycznym - formom przemocy wobec kobiet, a także "przyzwoleniu na kulturę gwałtu w Polsce".
Pikieta działaczy pro-life
W Poznaniu w manifestacji w obronie praw kobiet - według policji - wzięło udział około ok. 1,5 tys. osób. Jej uczestniczki podkreślały, że ubiegłoroczna manifestacja udowodniła kobietom "jak bardzo silne jesteśmy razem i jak bardzo stoimy za sobą murem". "Dzisiaj zadziwia i zasmuca to, że znowu tu jesteśmy, pozornie w tym samym miejscu, oraz zwłaszcza to, że ta sytuacja w osłupienie mnie już nie wprawia" - mówiła pełnomocniczka prezydenta Poznania ds. przeciwdziałania wykluczeniom Marta Mazurek.
Poznańskiej manifestacji również towarzyszyła pikieta działaczy pro-life. Gdy w jednej części placu rozpoczęła się manifestacja w obronie praw kobiet, po drugiej stronie zaczęto śpiewać pieśni religijne. Ani śpiew, ani wypowiedzi przeciwników aborcji nie docierały do uczestników drugiego zgromadzenia.
Zebrano 100 tys. podpisów
Pod projektem komitetu Ratujmy Kobiety 2017 zebrano już wymagane 100 tys. podpisów. Do 24 października komitet musi złożyć podpisy w Sejmie.
We wrześniu zbiórkę pod obywatelskim projektem zaostrzającym prawo aborcyjne rozpoczął z kolei komitet #ZatrzymajAborcję. Autorzy proponowanych zmian chcą zniesienia tzw. przesłanki eugenicznej, czyli możliwości legalnego przerwania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu.
PAP, Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze