Katalończycy blokują lokale wyborcze. Chcą zapobiec ewentualnym działaniom policji
Katalończycy zaczęli blokować drzwi niektórych lokali, gdzie ma dojść do głosowania. Od wczesnych godzin rannych formują kolejki, by oddać głos w kontestowanym przez rząd centralny w Madrycie referendum w sprawie niepodległości Katalonii - podała agencja Reutera.
Jednocześnie do lokali zaczęli zjeżdżać funkcjonariusze katalońskiej policji, tzw. Mossos d'Esquadra. Ich szef Josep Lluis Trapero instruował w piątek wszystkie jednostki, by 1 października, zgodnie z nakazem sądu, konfiskowały urny i materiały wyborcze - czytamy na portalu wydawanej w Barcelonie gazety "La Vanguardia".
Dziennik informuje, że w niektórych lokalach widać urny wyborcze i karty do głosowania.
Lokale wyborcze mają być czynne od godz. 9:00, jednak istnieją uzasadnione obawy, że władze centralne nie dopuszczą do otwarcia wielu z nich.
Zamknięto większość budynków użyteczności publicznej
W sobotę hiszpańskie ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że zamknięto większość budynków publicznych, które miały służyć jako lokale do głosowania w referendum w sprawie niepodległości Katalonii.
Jedynie "kilka" potencjalnych lokali do głosowania jest okupowanych przez ludzi zdecydowanych na utrudnianie policji wysiłków mających na celu egzekwowanie decyzji sądu, zakazującej korzystania z budynków użyteczności publicznej podczas planowanego na niedzielę głosowania - podało ministerstwo w oświadczeniu.
"Pozorne głosowanie"
Tymczasem minister spraw zagranicznych Hiszpanii Alfonso Dastis powiedział w sobotę brytyjskiej telewizji Sky News, że nie sądzi, by w niedzielę w Katalonii odbyło się prawdziwe referendum niepodległościowe, gdyż brak koniecznych środków. - Nie ma lokali do głosowania, nie ma kart do głosowania. Nie ma władz, aby sprawdziły autentyczność wyników - zaznaczył.
- Być może odbędzie się pozorne głosowanie na ulicach i w niektórych miejscach, ale nie sądzę, że w niedzielę dojdzie do referendum - powiedział.
Władze w Madrycie chcą całkowitego paraliżu referendum
Minister podkreślił, że hiszpańskie władze uczynią wszystko, co w ich mocy, żeby zagwarantować, by w niedzielę nie doszło do przemocy. Aczkolwiek władze spotykają się z "zastraszaniem oraz nękaniem" ze strony grup popierających plebiscyt - zastrzegł minister.
Dastis wskazał, że rząd Hiszpanii pokazał swą wolę rozpoczęcia dialogu z Katalonią, chociaż - jak podkreślił - do rozmów tych może dojść tylko wtedy, gdy nie będzie przedwstępnego warunku polegającego na zaakceptowaniu przez Madryt referendum, które nie jest "ani przewidziane ani możliwe w hiszpańskiej konstytucji".
Regionalny kataloński rząd Carlesa Puigdemonta zapowiedział, że głosowanie odbędzie się w ponad 2300 lokalach wyborczych, ale władze centralne w Madrycie, które uznają plebiscyt za nielegalny, zamierzają doprowadzić do całkowitego paraliżu referendum.
Kraj Basków, Szkocja, Korsyka
Były ambasador Rzeczypospolitej w Hiszpanii - Jerzy Maria Nowak - uważa, że skutki referendum mogą być bardzo poważne - nie tylko dla Hiszpanii, ale także dla całej Unii Europejskiej. Zdaniem dyplomaty na oderwaniu się od korony straci także sama Katalonia.
- Jeżeli by doszło do oderwania się Katalonii, to mamy natychmiast próbę oderwania się również Kraju Basków, może Galicji, Szkocji, Irlandii Północnej, Korsyki we Francji - stwierdził Nowak.
Jak dodał, wydarzenie to spowodowałoby narastanie separatyzmów narodowych oraz uderzyłoby to w całą Unię Europejską.
PAP, Polsat News, fot. PAP/EPA/JC Cardenas
Czytaj więcej
Komentarze