Wzięła ślub sama ze sobą. "Chciałam mieć pewność, że nikt mnie nie zrani i będę szczęśliwa"
40-letnia Włoszka, trenerka fitness Laura Mesi miłość do grobowej deski przysięgła sama sobie. Ślub wprawdzie nie jest ważny w świetle włoskiego prawa, ale nie przeszkodziło to pannie młodej w wyprawieniu hucznego wesela. - Nie można zrezygnować z marzeń, tylko dlatego, że nie udało nam się spotkać właściwej osoby. Uznałam, że mogę być częścią bajki również bez księcia - tłumaczyła swoją decyzję.
Jak mówiła, na pomysł poślubienia samej siebie wpadła dwa lata temu po rozstaniu z partnerem, z którym była związana przez 12 lat.
– Obiecałam sobie wtedy, że jeśli do moich 40. urodzin nie znajdę nikogo odpowiedniego, wówczas poślubię samą siebie. Chciałam mieć pewność, że nikt mnie nie zrani i będę szczęśliwa - tłumaczyła.
Jak dodała, "aby ktokolwiek inny mógł nas pokochać, musimy najpierw pokochać samych siebie. A jeśli się kogoś kocha, to bierze się ślub".
Zdjęciami z wesela trenerka pochwaliła się w mediach społecznościowych.
Zawarty przez nią ślub nie jest ważny. Włoskie prawo jasno definiuje małżeństwo jako związek dwóch osób.
BBC, polsatnews.pl
Czytaj więcej