NIK: niełatwo dotrzeć do dokumentacji osobowo-płacowej sprzed 1999 r. i ustalić kapitał początkowy w ZUS
System przechowywania dokumentacji osobowej i płacowej sprzed 1999 r. jest nieskuteczny. Wielu obywateli ma problemy z udokumentowaniem zarobków, a od tego zależy wysokość emerytury - wskazano w raporcie Najwyższej Izby Kontroli. Najgorzej mają pracownicy zlikwidowanych zakładów pracy. NIK proponuje, aby dokumentację płacowo-osobową przejęły archiwa państwowe.
Izba podkreśliła w raporcie, że wielu obywateli, którzy pracowali przed 1999 r., w nieistniejących już dzisiaj zakładach pracy, ma problemy z udokumentowaniem zarobków na potrzeby ustalenia kapitału początkowego i wyliczenia wysokości emerytur.
Brak systemu przechowywania dokumentacji płacowej
ZUS na potrzeby wyliczenia kapitału początkowego uwzględnia dokumentację płacową zlikwidowanych zakładów pracy tylko wtedy, gdy jej zgodność z oryginałem została poświadczona przez uprawnione do jej przechowywania, zarejestrowane podmioty.
Z danych Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych przedstawionych w 2015 r. wynika jednak, że obowiązku rejestracji nie dopełniło około 400 prywatnych firm, które dokumenty obecnie przechowują. A przedsiębiorców zarejestrowanych było dwa razy mniej.
Dlatego pracownicy, którzy chcą ustalić kapitał początkowy napotykają trudności.
Według NIK, państwo nie stworzyło systemu przechowywania dokumentacji osobowo-płacowej sprzed 1999 r., który zapewniłby jednolite traktowanie wszystkich obywateli.
Bez dokumentów składka zerowa
- Pracownicy zlikwidowanych zakładów pracy nie mieli wpływu na to, do której firmy przechowującej dokumenty trafiły dokumenty potwierdzające przebieg ich zatrudnienia. Mimo to, miejsce przechowywania dokumentacji, zarejestrowane bądź niezarejestrowane, ma dzisiaj znaczący wpływ na to, czy przez ZUS będzie ona traktowana jako wiarygodny dowód, wystarczający do obliczenia wynikającej z dokumentów wysokości emerytury, czy też nie - wskazano.
NIK podkreśla, że w przypadku osób, których dokumentacja płacowa sprzed 1999 r. przechowywana była przez nieupoważnione do tego podmioty, ZUS (do 2008 r.) - przy wyliczaniu wysokości emerytury - uznawał jedynie lata pracy, a za podstawę zarobków przyjmował stawkę zero. Od początku 2009 r. zaś ZUS uznawał w takim przypadku kwotę minimalnego wynagrodzenia (obowiązującą w danym okresie).
"ZUS oszacował, że skutki finansowe ustanowienia nowej zasady przejścia ze stawki zero na płacę minimalną pochłoną rocznie 300 mln zł. Świadczy to o skali problemu i liczbie obywateli, którzy z powodu problemów ze swoją dokumentacją płacową mogą mieć wyliczoną niższą emeryturę" - napisano w raporcie.
Brak wspólnej bazy danych
NIK zwraca też uwagę, że nie stworzono jednej bazy danych, w której znajdowałyby się wszystkie informacje o miejscach przechowywania dokumentacji sprzed 1999 r. "Dlatego pracownicy zlikwidowanych zakładów pracy często mają ogromne problemy z odnalezieniem dotyczących ich dokumentów" - zaznaczono.
W raporcie podkreślono, że ustalenie miejsc przechowywania dokumentacji przed 1999 r. może się nie udać. - Istnieje ryzyko jej utraty lub zniszczenia albo wywozu za granicę. Bowiem przechowawcy niezarejestrowani nie są kontrolowani - podkreślono.
Według NIK, przyszli emeryci i renciści nie mogą liczyć na skuteczną pomoc państwa w sytuacji, gdy firmy przechowujące dokumentację (nawet te zarejestrowane) odmawiają lub zwlekają z wydaniem dokumentów lub domagają się za to opłat.
Ponadto - wskazano w raporcie - organy państwa wykazują zachowawczą postawę w przypadku uzyskania informacji, że dokumentacja osobowo-płacowa znajduje się w warunkach zagrażających jej zniszczeniem, czy została porzucona.
Skandale ujawnione przez "Interwencję"
Dwa takie przypadki niewłaściwego przechowywania dokumentów udokumentowali dziennikarze programu :Interwencja". W katowickim supermarkecie "U Belga" pracowało 1800 osób. Sklep splajtował, właściciela aresztowano, a dokumentacja nie została zabezpieczona. W reportażu zrealizowanym w 2007 roku podaliśmy informację, że w magazynie znajdowały się stosy gnijących, część z nich już wtedy była nie do odczytania.
- Przekazałam syndykowi akta osobowe i płacowe. Myślałam, że wszystko jest w porządku. W ubiegłym roku dowiedziałam się jednak, że akta się poniewierają. Sprawdziłam. Część z nich jest spleśniała, część zalana wodą. Niektórych nie można odczytać - powiedziała reporterce Maria Kawka, była kadrowa w supermarkecie "U Belga".
W innym materiale "Interwencja" pokazała przypadek pana Stanisława, który - jak twierdzi - "uczciwie zapracował na emeryturę", ale dostaje jej dużo mniej niż powinien. Emeryt jest bezradny. Od lat nie może udowodnić, że pracował w zlikwidowanej już spółdzielni, bo dokumenty o jego składkach do ZUS-u utknęły w prywatnym archiwum w Ostródzie. Reporter "Interwencji" ujawnił, że dokumenty przechowywane są w skandalicznych warunkach. W zapuszczonych magazynach walały się sterty gnijących akt!
NIK: dokumenty do archiwów państwowych
Według NIK należy m.in. wprowadzić takie przepisy, które umożliwiałyby przejęcie przez archiwa państwowe dokumentacji od podmiotów, które weszły w jej posiadanie i przechowują ją nielegalnie.
Izba proponuje też, aby stworzyć jeden, ogólnodostępny system ewidencyjny, obejmujący wszystkie podmioty przechowujące dokumentację.
Oprócz tego NIK chce m.in. wprowadzenia kar za porzucenie, narażenie na zniszczenie lub narażenie na uszkodzenie dokumentacji.
PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze