Wassermann: prokuratura robiła wszystko, żeby nie dotknąć nikogo poza małżeństwem P.
- Według mnie, prokuratura robiła wszystko, żeby nie dotknąć żadnej innej osoby poza Marcinem P. i Katarzyną P. w tej sprawie - powiedziała w programie "Gość Wydarzeń" przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wasserman. - Dlatego, że mogłyby powychodzić różne powiązania i nazwiska istotne z punktu widzenia osób, które funkcjonowały w Gdańsku czy na skalę krajową - dodała.
Jak podkreśliła, "to byłoby niebezpieczne". - Dlatego zrobiono wszystko, żeby ograniczyć się tylko do tych dwóch osób: "mamy sprawców, ich osadzimy, ich wsadzimy i powiedzieliśmy, że afera jest wyjaśniona" - mówiła Wassermann.
Przewodnicząca zaznaczyła, że "nie ma cienia wątpliwości, że (Marcin P. – red.) był wymyślonym, stworzonym, bardzo inteligentnym słupem".
- Był prowadzony do samego końca. Gdyby tu rzeczywiście doszło tylko do pewnych przeoczeń, to po wybuchu tej afery, tak jak zapowiadał premier Donald Tusk i prokurator Andrzej Seremet, doszłoby do wyjaśnienia tej sprawy - powiedziała Wassermann.
Jak dodała, "każde postępowanie było prowadzone w taki sposób, że urąga elementarnym zasadom postępowania".
"Jest taka instytucja jak współsprawstwo"
Wassermann podkreśliła, że nie ma wątpliwości co do tego, że Michał Forc, były rzecznik i były członek rady nadzorczej Amber Gold, który w środę zeznawał przed komisją wiedział, że spółka jest piramidą finansową.
Przypomniała także zeznania Marcina P., który mówił, że nie rozumie, dlaczego pracownicy Amber Gold, którzy stają przed sądem, czy komisją śledczą twierdzą, że o niczym nie wiedzieli oraz pytał, dlaczego na ławie oskarżonych siedzi sam.
- Ja się z tym zgadzam. Jest taka instytucja jak pomocnictwo, współsprawstwo - podkreśliła.
"Bardzo duża wina służb specjalnych"
Wassermann stwierdziła także, odnosząc się do dokumentacji działań ABW ws. Amber Gold, że wynika z niej "duża wina, bardzo duża wina" służb specjalnych. - Zobaczymy, czy było to działanie celowe, czy nieudolne - dodała.
Pytana przez Beatę Lubecką, czy Jacek Cichocki - były koordynator służb specjalnych - będzie przesłuchiwany przez komisję, odpowiedziała: "to nie jest kwestia zeznań Marcina P., który mówi o tym, że oni powoływali się na pana ministra, ale to wynika z tego stenogramu do podsłuchu".
Tygodnik "wSieci" ujawnił stenogramy z podsłuchów ABW założonych u Marcina P. Wynika z nich, że tuż po upadku OLT Express na przełomie lipca i sierpnia 2012 r. P. "spieniężał wszystko"; wiedział, że jest podsłuchiwany i miał informacje, że w Amber Gold pojawią się "cisi panowie z ABW".
Jak zauważyła Wassermann, w stenogramach "ewidentnie pada nazwisko pana ministra". Zaznaczyła, że nie wie, czemu służby nie zabezpieczyły billingów Marcina P.; dodała, że gdyby służby wywiązały się z tego zadania, już dziś byłoby wiadomo, "czy w tych dniach panowie się kontaktowali, czy np. tydzień wcześniej czy później".
Według Wassermann jest to jedno z wielu zaniedbań ze strony służb, które już wtedy "zajmowały się sprawą na najwyższym szczeblu".
Komisja chce zakończyć prace przed wakacjami
Na pytanie, czy może określić jakąś cezurę czasową kolejnych przesłuchań, przewodnicząca komisji stwierdziła, że kolejnych świadków - policję, służby specjalne, prokuraturę gdańską - "zaczniemy przesłuchiwać na początku grudnia, potem będzie przerwa".
W czwartek komisja śledcza ds. Amber Gold zbierze się na zamkniętym posiedzeniu. Posłowie mają ustalić listę i harmonogram przesłuchań kolejnych świadków. Jak powiedziała ostatnio Wassermann, chodzi o świadków związanych z policją i służbami specjalnymi.
Podkreśliła, że komisja zrobi wszystko, aby prace zakończyć przed wakacjami
Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze