"Nie uczestniczyłem w żadnym nielegalnym procederze, jestem wręcz poszkodowany". Były rzecznik Amber Gold przed komisją śledczą
Nie uczestniczyłem w żadnym nielegalnym procederze, jestem wręcz poszkodowany - na inwestycji w Amber Gold straciłem 150 tys. zł; byłem wielokrotnie okłamywany przez właścicieli spółki - zeznał Michał Forc, b. rzecznik i b. członek rady nadzorczej Amber Gold w środę przed komisją śledczą.
Pytany przez szefową komisji Małgorzatę Wassermann (PiS), "od kiedy pan wiedział, że uczestniczy w piramidzie finansowej?", świadek odpowiedział, że "po upadku Amber Goldu". Dopytywany "od kiedy wiedział, że pieniądze klientów nie są lokowane w złoto?", również odparł, że "po upadku Amber Goldu".
Z kolei Witold Zembaczyński (N) pytał, czy pieniądze "za realizowane usługi dla Amber Gold wracały dla Marcina P.?". Forc zapewnił, że "nie, w żaden sposób". - Nie uczestniczyłem w żadnym nielegalnym procederze, jestem wręcz poszkodowany. Byłem wprowadzany wielokrotnie w błąd i tego żałuję - mówił. Jak mówił, przez współpracę z Amber Gold "stracił oszczędności, firmę i reputację". Podał, że zainwestował w Amber Gold 150 tys. zł, których po upadku spółki nie odzyskał.
"Firma jest atakowana z zewnątrz"
Świadek zeznał, że Amber Gold było największym klientem prowadzonej przez niego od 2003 roku agencji marketingowej Excelo. Ponadto dopytywany przez Witolda Zembaczyńskiego (Nowoczesna), czy wśród kontrahentów Excelo były podmioty publiczne, przyznał, że współpracował z urzędami miasta w Gdańsku i Gdyni. Forc mówił, że współpracę z Amber Gold rozpoczął w drugiej połowie 2009 roku od projektu strony i aplikacji internetowej, a dalej obie firmy nawiązały stałą współpracę, rozszerzoną o kolejne zadania, m.in. kampanie dotyczące promocji zarówno placówek Amber Gold, jak i promocji zakupionych przez Marcina P. linii lotniczych OLT.
Jak tłumaczył od grudnia 2011 roku Amber Gold miała już swój dział marketingu. Dodał, że "do tego czasu nie było struktur marketingowych i wszystko było ustalane z prezesem". Wówczas jego firma przestała odpowiadać za działania PR-owo-marketingowe i wykonywała pojedyncze zlecenia na rzecz Amber Gold.
Jak zeznawał Forc, w 2012 roku zmienił się charakter promocji i marketingu Amber Gold. Kiedy, jak relacjonował, zapytał Marcina P. o przyczyny zmiany, usłyszał, że "firma jest atakowana z zewnątrz" m.in. przez blokady na rachunkach. Dodał, że na "spotkaniu przedstawiciele firmy powiedzieli mi, że została nawiązana współpraca z panem Emilem Maratem, którego zatrudnili do budowy struktur PR-owych, i który zbuduje jakiś plan na ten czas kryzysowy". Świadek zeznał, że do czasu mianowania Emila Marata na rzecznika poproszony został o pełnienie tej funkcji. Wówczas - jak zeznał - zaproponowano mu również wejście do rady nadzorczej Amber Gold, ale "formalnie rady nie zawiązano".
"Byłem wielokrotnie okłamywany przez właścicieli Amber Gold"
- Z racji dotychczasowej współpracy, która jakoś biznesowo nie mogła wzbudzać wątpliwości, to się zgodziłem. Przez te kilka tygodni pełniłem rolę rzecznika. Zrezygnowałem po tym, jak pan Marat i (mecenas Paweł) Kunachowicz zrezygnowali - mówił Forc. Wskazał też: "Z dzisiejszej perspektywy wiem, że przez te kilka tygodni lipca byłem wielokrotnie okłamywany przez właścicieli Amber Gold i większość oświadczeń zarządu nie była prawdziwa".
Dodał, że jeszcze w lipcu 2012 r. wielokrotnie był zapewniany, że wypłaty dla klientów już się zaczęły.
Jak przyznał, Excelo miało największy udział w całości wydatków reklamowych Amber Gold, szacowanych na 55 mln zł w ciągu całego okresu działalności, ale, jak przekonywał, większość z tych pieniędzy posłużyło do zakupu reklam. - Te pieniądze były dystrybuowane w mediach i na reklamę wielkopowierzchniową. Pełniliśmy rolę takiego domu mediowego - tłumaczył.
Posłowie dociekali, dlaczego w 2012 r. przychody netto firmy wzrosły do 10 mln zł, a strata netto wyniosła prawie 7,5 mln zł. Forc wyjaśniał, że Excelo wtedy upadła, "nie zostały uregulowane duże kwoty, więc pewnie zostały ujęte przez syndyka w stratach". Dodał, że kwota z faktur niezapłaconych przez Amber Gold to ok. 3,5 mln zł.
Wassermann pytała, skąd wzięła się taka strata. Forc tłumaczył, że do momentu upadłości firma miała zysk, a o stratę - dodał - trzeba pytać syndyka. - Na czym pan zrobił z 10 mln dochodu, 7,5 mln straty i ogłosił upadłość? - dopytywała szefowa komisji. Według świadka wysokość straty wynika prawdopodobnie z kar umownych od dostawców reklam.
"Zacząłem odczuwać realny strach i panikę"
Posłanka domagała się precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, "komu i za co był pan winny (...) na czym wygenerował pan dodatkowe 4,5 mln straty?". - Sprawozdanie, w którym wykazano tę stratę sporządził syndyk - odparł Forc. Dodał, że do wniosku o upadłość wpisał zobowiązania w wysokości "kilku" mln zł. Pytany o wysokość kar, stwierdził, że "w przypadku niektórych dostawców to były kary rzędu miliona zł". - (...) Wydaje mi się, że taka firma, Reklama Pomorska taką karę wystawiła - podał. Jak wyjaśniał, ta firma w imieniu Excelo kupowała powierzchnie reklamowe.
Forc tłumaczył, że w 2012 r. jego firma zarezerwowała u dostawców reklam wielkopowierzchniowych reklamy na cały rok. - Zgodnie ze zleceniem z Amber Gold mieliśmy "zabukować" na cały rok te reklamy. W związku z tym, że te umowy zostały zerwane, to były różne kary umowne - mówił. Wassermann dociekała, dlaczego świadek uznał milionową karę, zamiast próbować się ułożyć. - Jeśli to wynikało z porozumienia, które zawarłem wcześniej, to tak to wyglądało - powiedział.
Zembaczyński pytał o 3,5 miliona złotych, które zalegało świadkowi Amber Gold. - Nie złożył pan po raz kolejny wniosku o ściganie w tej sprawie - wskazał poseł i zapytał: "Czy pan nie obawiał się mocodawców Marcina P.?".
Forc powiedział, że dopiero na samym końcu sprawy, kiedy nastąpiła "kulminacja zdarzeń", "w pierwszych dniach sierpnia zacząłem odczuwać realny strach i panikę". Dodał, że klienci Amber Gold dzwonili do Excelo w sprawie wypłat pieniędzy. Zeznał też, że przebito mu wówczas opony w samochodzie. Dodał, że o 3,5 miliona złotych zaległych należności u Marcina P. ubiegał się przez cały czas. Nie złożył zawiadomienia do prokuratury, bo "tak się nie robi w przypadku, kiedy kontrahent zalega z należnościami", i że miał jeszcze zaufanie do Marcina P. - Wciąż uważałem, że to jest legalnie działająca firma, która jest szykanowana - wskazał.
Dodał, że każdorazowo był zapewniany przez właścicieli Amber Gold, że wszystkie zobowiązania wobec niego, ale również klientów, będą spłacone. - Przez okres lipca byłem wielokrotnie zapewniany, że zaczynają się wypłaty do klientów oraz przez cały lipiec i na początku sierpnia emitowane były reklamy Amber Goldu - zeznawał.
Podrobiona notatka ABW
Zembaczyński przywołał konferencję prasową organizowaną przez Forca w lipcu 2012 roku, na której Marcin P. mówił, że ma pełne pokrycie depozytów w złocie; za 80 milionów złotych depozytów klientów miałoby to być 110 kilogramów złota.
Forc dodał, że P. mówił mu, że może być obserwowany przez ABW. P. miał też uprzedzać świadka, że rozmowy z nim mogą być podsłuchiwane.
Podczas przesłuchania pojawił się wątek operacji "Ikar". W lipcu 2012 roku Marcin P. otrzymał drogą mailową od Pawła M. rzekomą notatkę ABW dot. spółki. Za przywiezienie jej P. zapłacił M. ok. czterech tysięcy złotych. Agencja poinformowała, że notatka została sfałszowana i zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa "posłużenia się sfałszowanym dokumentem".
Joanna Kopcińska (PiS) pytała, czy Forc był świadkiem, kiedy Marcin P. otrzymał podrobioną notatkę ABW, odpowiedział: "Tak, byłem wtedy u nich w domu". Przyznał, że miało się wtedy odbyć spotkanie zarządu Amber Gold i najbliższych współpracowników spółki. - Wtedy klimat był taki przedstawiany przez nich (Marcina i Katarzynę P.), że są zastraszeni, boją się o własne zdrowie itd. - mówił. Dodał, że na spotkaniu ustalane były działania "co dalej".
Posłanka dopytywała, jaka była reakcja Marcina P. na tę notatkę? - Skrajna, bo on mówił, że to się wszystko potwierdza, że jesteśmy oddolnie niszczeni - odpowiedział Forc. Dodał, że z drugiej strony był to dowód dla Marcina P., który chciał przedstawić prasie i dziennikarzom. Według Forca na zlecenie Marcina P. były dyrektor biura bezpieczeństwa Amber Gold Krzysztof Kuśmierczyk miał zweryfikować prawdziwość tej notatki. - Na tym spotkaniu przekazałem Marcinowi P., że dalej swojej roli nie widzę jako rzecznika - zeznał świadek.
Świadek mówił, że potem spotkanie przeniosło się do hotelu w Sopocie, gdzie Forc został poinformowany przez Marcina P. o sprzedaży złota z powodu tego, że firma wciąż miała zablokowane konta bankowe. Złoto miało pochodzić m.in. z mennic w Szwajcarii, gdzie Marcin P. miał je przechowywać. - Wtedy też zostałem zapewniony, że dostanę swoje pieniądze - mówił Forc.
"Odradzałem szefowi Amber Gold współpracę z Finroyal"
Tomasz Rzymkowski (Kukiz'15) pytał o firmę Finroyal, która zdaniem jej prezesa zeznającego w poniedziałek przed komisją została przejęta przez Amber Gold, czemu zaprzeczał Marcin P. Forc mówił, że "nic mi nie wiadomo, żeby Marcin P. wykonywał jakieś ruchy w kierunku współpracy z Finroyal". Dodał, że odradzał szefowi Amber Gold współpracę. Swój stosunek do Finroyal świadek nazwał "negatywnym", a samą firmę uznał za "niewiarygodną", bo "nie miała struktur" i "miała wirtualne biuro w Anglii".
Rzymkowski przywołał maila wysłanego przez Forca do Marcina P. z informacją na temat treści zamieszczanych w internecie przez byłego pracownika Amber Gold. B. pracownik spółki umieścił na forach internetowych informację, w której określał firmę jako "piramidę finansową", która "podszywa się pod bank". Jak pisał, "nikt nie kontroluje pieniędzy", "pracownicy śmieją się z klientów", szczególnie, że jedynym zabezpieczycielem był powołany przez Amber Gold fundusz gwarancyjny AG.
Forc potwierdził, że "niepochlebne recenzje pisał jeden z pośredników" sprzedaży produktu; a on sam oceniał to wówczas jako "oszczerstwa". Dodał, że to, że jest to prawda "dopiero dzisiaj wiadomo".
Śledczy pytali również o postać dominikanina ojca Jacka, którego Forc poznał osobiście na weselu P. Świadek określił go jako "duchowego mentora" Marcina i Katarzyny P., z którym "często się spotykali" i rozmawiali o "ogólnych sprawach prywatnych". Dodał, że z doniesień medialnych wie o wyjściu dominikanina ze stanu duchownego.
Wassermann i Jarosław Krajewski (PiS) pytali o kontakty Forca z Michałem Tuskiem. Świadek powiedział, że w maju 2012 roku dowiedział się od Katarzyny P., że jest Michał Tusk jst współpracownikiem ds. PR w OLT, który "przygotowywał materiały PR-owe do folderu" firmy. Jak zeznał, wcześniej jednak P. przekazał mu informację, że kiedy przejął linie lotnicze, poinformował Tuska, wówczas dziennikarza "Gazety Wyborczej" jako pierwszego o tej transakcji.
PAP
Czytaj więcej