Drogowcy nie zapłacili, a już każą porzucić rodzinny dom. "Mieszkamy dalej, bo nie mamy się gdzie podziać"

W Szczecinku trwa budowa obwodnicy miasta. Na jej trasie stoi dom państwa Dubińców. Wielopokoleniowa rodzina zgodziła się w marcu dobrowolnie na oddanie działek pod inwestycję. Problem w tym, że drogowcy każą jej się natychmiast wynosić, a pieniędzy za wywłaszczenie nie wypłacili do tej pory.

 

- Dom jest poniemiecki. 8 lat temu przeszedł gruntowny remont, jest ocieplony. Do życia akurat - ocenia Daniel Dubiniec.

 

- W terminie do dnia 8 września mieliśmy się stąd wynieść, opuścić działkę i budynek. Mieszkamy dalej, bo nie mamy się gdzie podziać - dodaje Elżbieta Dubiniec.

 

Urzędnicy nie zaproponowali lokalu zastępczego

 

W marcu bieżącego roku zapadła decyzja o budowie obwodnicy. W kwietniu na zlecenie wojewody zachodniopomorskiego powstała pierwsza wycena. Zastrzeżenia do niej zgłosili zarówno państwo Dubińcowie, uważając wycenę za zaniżoną, jak i urzędnicy, którzy zgłosili zastrzeżenia dotyczące kwestii formalnych operatu.

 

- Trzeba zacząć od specustawy. Jest dobra, ale nie chroni wywłaszczanych. Syn jest rolnikiem, hoduje jałówki, które też trzeba gdzieś przenieść. I nie jest to wzięte pod uwagę przez urzędników - alarmuje Elżbieta Dubiniec.

 

W tym czasie prace budowlane trwały. Dopiero w połowie sierpnia pojawił się drugi operat szacunkowy – według niego wartość gruntów i nieruchomości Dubińców była wyższa o prawie 30 procent. A już 23 sierpnia Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ze Szczecina nakazała rodzinie opuścić w ciągu dwóch tygodni dom i gospodarstwo.

 

- Faktem jest, że został sporządzony operat szacunkowy, na podstawie którego zostanie wypłacone odszkodowanie, ale żeby to nastąpiło, musi być decyzja wojewody. Tej decyzji nie mamy. Nie ma pieniędzy, nie ma nowego domu - tłumaczy Filip Sztukiel, pełnomocnik rodziny Dubińców.

 

Ponieważ wywłaszczonej rodzinie nie wypłacono do tej pory pieniędzy, ta nie ma za co kupić innej nieruchomości, do której mogłaby się wprowadzić.  Urzędnicy, mimo że mają taki obowiązek, nie zaproponowali Dubińcom nawet tymczasowego lokalu zastępczego.

 

- Wyprowadzenie się nie byłoby problemem, gdyby były pieniądze - powtarza Elżbieta Dubiniec.

 

"Urzędnicy boją się czwartej władzy" 

 

Dopiero kiedy ekipa "Interwencji" pojawiła się w szczecińskiej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) okazało się, że rodzinie zostanie zaproponowany lokal zastępczy. Wcześniej urzędnicy kazali się wyprowadzić nawet nie wspominając o takiej możliwości.

 

- To nie jest tak, że my kogoś wyrzucimy nie zapewniając żadnego zabezpieczenia. Będziemy z tym państwem rozmawiać na temat nieruchomości zastępczej, aż nie otrzymają pieniędzy z odszkodowania za nieruchomość - powiedział Mateusz Grzeszczuk z GDDKiA w Szczecinie na uwagę reportera, że ustawa przewiduje w takich przypadkach lokal zastępczy.

 

- Nikt wcześniej nie proponował nam tego. Magia telewizji. Urzędnicy boją się czwartej władzy - podsumowuje Daniel Dubiniec.

 

Rodzina Dubińców ma już upatrzony dom, do którego chce się przenieść po wykwaterowaniu ze swojego. Jest on w stanie surowym. Jednak póki nie ma pieniędzy z odszkodowania, nie da się podpisać aktu notarialnego i rozpocząć remontu.

 

- Mam żal do urzędników, bo wobec nas cały czas to był dyktat: musicie, nie wolno wam, my mamy prawo, nam pozwala ustawa. A gdzie jest człowiek? - pyta Elżbieta Dubiniec.

 

Interwencja

Czytaj więcej