"Die Zeit": Niemcy nie powinny reagować na nacjonalistyczną retorykę Warszawy
Od udzielania lekcji Kaczyńskiemu jest Bruksela - twierdzi Michael Thumann, autor tekstu w niemieckim dzienniku "Die Zeit". Przypomniał on, że roszczenia reparacyjne Polski "pojawiły się nieoczekiwanie, jak duchy z przeszłości" 72 lata po zakończeniu II wojny światowej. "To jest zapowiedź walki: przeciwko dobremu sąsiedztwu, jak i opozycji we własnym kraju" - podkreśla ił autor artykułu.
Thumann wyjaśnił w artykule, że w sprawie reparacji "nie chodzi o zmaganie się z historią czy o pamięć o niej, ale o odrzucenie zasady, co do której przed dziesiątkami lat porozumiały się Polska i Niemcy: przyjaźń i dobre sąsiedztwo nie powinny być mierzone w pieniądzach. Pojednania nie da się kupić, można je jedynie urzeczywistniać w życiu".
Komentator uważa, że pojednanie jest czymś kruchym. "Nikogo w Niemczech nie powinno dziwić, jeśli w Polsce jeszcze obecnie straszliwe niemieckie zbrodnie wzbudzają emocje wśród wielu ludzi" - przypomina dziennikarz. Pisze też o blisko 6 mln ofiar "niemieckiej niszczycielskiej wojny w Polsce" w latach 1939-1945. "A rząd w Warszawie odwołuje się do tych emocji" - czytamy w "Die Zeit".
"Dlaczego rząd populisty Kaczyńskiego zrywa z tradycją?"
Gazeta szczegółowo informuje o tym, jak została załatwiona po wojnie kwestia reparacji i odszkodowań, w tym także indywidualnych, po 1990 r.
"Nie te płatności były decydujące o pojednaniu, lecz gesty i wymiana - od wymiany listów biskupów w 1965 r., poprzez uklęknięcie Willy'ego Brandta po bliską polsko-niemiecką przyjaźń od 1990 r.".
Więc dlaczego "rząd populisty Jarosława Kaczyńskiego zrywa z tą tradycją?" - pyta Michael Thumann. I sam odpowiada: "Faktem jest, że nie przeszłość kraju go nurtuje. Jemu chodzi o jego własną przyszłość. Kaczyński czuje się osaczony przez wrogów w kraju, a szczególnie w Unii Europejskiej".
Autor przypomina o liście liście polskich biskupów ws. reparacji
Roszczenia reparacyjne wobec Niemiec pojawiły się akurat w tym momencie, kiedy Komisja Europejska uruchomiła mechanizm wykrywania naruszeń prawa wspólnotowego przez polski rząd - zauważa autor artykułu w "Die Zeit".
"Dlatego Kaczyński grzmi i atakuje państwo, które podejrzewa, że to ono za tym stoi - Niemcy. Kaczyński wie, że roszczenia reparacyjne od Berlina są w Polsce chwytliwym tematem. Wie też, że wzbudzając nacjonalistyczne namiętności może przywołać do porządku wszystkich odszczepieńców i sceptyków" - pisze Michael Thumann.
Jednakże opór rośnie - zauważa dziennikarz i przypomina o opublikowanym kilka dni temu liście polskich biskupów ws. reparacji, w którym przypominają oni o dziedzictwie pojednania pomiędzy obydwoma krajami.
"Otwarty spór z Polską nie wchodzi w rachubę"
Czy to polsko-niemieckie pojednanie rzeczywiście było "tylko szermowaniem frazesami", jak twierdzi "partyjny przyjaciel" Kaczyńskiego Mularczyk? - pyta dziennikarz.
"Stawka dla Niemiec jest wysoka" - podkreślił komentator. Chodzi o stosunki z największym sąsiadem, a także o przyszłość Unii Europejskiej z Polską. I mimo tego, że w takiej sytuacji "pokusa polityków do artykułowania ostrzeżeń jest wielka", autor artykułu w "Die Zeit" twierdzi, że "nie powinni wpadać w tę pułapkę". Dlatego "otwarty spór z Polską nie wchodzi w rachubę", a od publicznego dawania nauczek Kaczyńskiemu za demontowanie polskiej demokracji jest Bruksela, a nie Berlin - czytamy w "Die Zeit". Bo - jak tłumaczy autor artykułu - "kto głośno się spiera, ten już dał się wciągnąć w grę Jarosława Kaczyńskiego".
Die Zeit, Deutsche Welle
Komentarze