"Komisja do »grillowania«". Adamowicz po przesłuchaniu ws. Amber Gold
- Mam wrażenie, że to nie jest komisja do spraw zbadania, jaka jest prawda, tylko komisja do "grillowania"; nawet posłowie PiS nie ukrywają tego, że działają w zmowie, planowo - mówił prezydent Gdańska Paweł Adamowicz po wtorkowym przesłuchaniu przez komisję śledczą ds. Amber Gold.
- Przesłuchanie skandaliczne. Pani Wassermann jest, trzeba przyznać, wysokiej miary manipulatorką, tendencyjnie prowadzi - powiedział prezydent Gdańska dziennikarzom w Sejmie.
- Ciekawe doświadczenie w zakresie etapu rozwoju polskiego społeczeństwa i kultury, kłamstwa, manipulacji. Jeżeli tak ma wyglądać rzeczywistość Polski, rzeczywiście czeka nas w przyszłości poważny konflikt społeczny, takie są moje odczucia, bo jest pytanie, jak długo kłamstwem można rządzić i manipulować - kontynuował.
W jego ocenie podczas przesłuchania miało miejsce "grillowanie (...), niszczenie wizerunku". - Oczywiście nie jest celem poszukiwanie prawdy, tylko oczernianie - dodał.
"Dużo rozbieżności"
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) uważa z kolei, że w zeznaniach Adamowicza wystąpiło "dużo rozbieżności, zwłaszcza w zeznaniach w stosunku do Marcina P.". - Będziemy na pewno w październiku o to pytać. Ja nie wykluczam konfrontacji - mówiła dziennikarzom w Sejmie po blisko pięciogodzinnych zeznaniach prezydenta Gdańska.
- Każde zeznania wnoszą do komisji bardzo dużo. Dzisiaj było wiele ciekawych wątków. Myślę, że to, co jest istotne, to jest dla mnie - że pan prezydent ani przed, ani po fakcie nic nie wiedział na temat Marcina P., sprawy Amber Gold, to jest dziwne funkcjonowanie urzędu miejskiego -zaznaczyła Wassermann.
"Pan prezydent twierdzi, że nie miał żadnego przecieku"
Pytana, czy satysfakcjonują ją jego zeznania, odpowiedziała: "Nigdy nie odczuwam takich emocji po zeznaniach. Są pewne momenty, które powodują u mnie duże zaciekawienie, jak choćby ten fakt, że pamiętacie państwo, jak pan premier Donald Tusk mówił o wyjaśnianiu sprawy do spodu? Ja nie znajduję śladów, poza tymi deklaracjami na mównicy sejmowej, żeby ta sprawa była wyjaśniana (...) kolejny świadek, który mówi o tym, że nie był nigdy o to zapytany".
W jej ocenie "kolejna rzecz, która jest ciężka do uwierzenia", to, że "pan prezydent twierdzi, że nie miał żadnego przecieku".
- Jeżeli jest jakikolwiek organ taki, jak prezydent, zwłaszcza tak dużego miasta jak Gdańsk, to wydaje się mało prawdopodobne, aby służby prasowe nie działały, aby doradcy do spraw bezpieczeństwa nie działali, wreszcie, aby, no jednak jest na danym terenie delegatura ABW, CBŚ i innych służb, i po coś jest, aby zapewniać pewną ochronę osobom, które sprawują najważniejsze funkcje - wskazała szefowa komisji.
"W dużej części zachowanie prezydenta było żenujące"
I kontynuowała: "Również wedle pana prezydenta ten event na lotnisku i ciągnięcie tego samolotu oraz ta konferencja prasowa on uważa, że to nie była reklama firmy Amber Gold".
Dopytywana, czy jej zdaniem Adamowicz wyjaśnił podczas przesłuchania przez komisję swoje kontakty z Marcinem P., odpowiedziała: "Pan prezydent twierdzi, że nie miał własnych kontaktów z Marcinem P. Sami państwo oceńcie te zeznania. Mnie jest też niezręcznie komentować, bo w dużej części dzisiaj zachowanie prezydenta dużego miasta było dla mnie żenujące".
Marcin P.: nie zostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami
Podczas czerwcowego przesłuchania przed komisją śledczą Marcin P. był pytany m.in. czy w zakresie swojej działalności i bieżącego funkcjonowania jego firma kontaktowała się z politykami na Pomorzu. - Nie zostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami. Politycy sami szukali ze mną kontaktu, ja raczej próbowałem się zawsze od polityków odcinać - mówił Marcin P.
Dopytywany, którzy politycy szukali z nim kontaktu, odparł: "na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez port lotniczy w Gdańsku".
B. szef Amber Gold zeznał ponadto, że "chęć znalezienia kontaktu ze strony polityków różnych opcji zawsze była, chyba najczęstszy był jednak z członkami prezydium Miasta Gdańska".
Marcin P. mówił też, że wśród osób, które lokowały pieniądze w Amber Gold, znajdowały się nazwiska około trzydziestu polityków. "W chwili obecnej nie jestem w stanie (powiedzieć) (...) na pewno było nazwisko Adamowicz, na pewno była pani Kopacz Ewa, na pewno był znany polityk PiS" - mówił P. Według niego w bazie były wszystkie opcje polityczne na szczeblach: centralnym i wojewódzkim.
Prezydent Adamowicz, odnosząc się w czerwcu do słów b. szefa Amber Gold, zapewniał: "już 5 lat temu (...) wydałem oświadczenie, dzisiaj powtórzę: nie spotykałem się z Marcinem P., nie zabiegałem o spotkania i oczywiście na komisji sejmowej to samo powtórzę". Przekonywał też, że "nie zanosił niczego" do siedziby Amber Gold, ani nie lokował tam swoich pieniędzy.
Podobnej treści oświadczenie złożyła wówczas b. premier i b. minister zdrowia Ewa Kopacz. "Nigdy nie lokowałam środków w Amber Gold. Marcin P. mija się z prawdą" - napisała Kopacz na Twitterze.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze