Komisja śledcza wznowiła przesłuchania świadków ws. Amber Gold
W poniedziałek na pierwszym po wakacyjnej przerwie posiedzeniu sejmowej komisja śledcza ds. Amber Gold, zeznają świadkowie, których nie przesłuchano przed wakacjami: były dyrektor marketingu Jet Air Ireneusz Dylczyk oraz gdański biznesmen Marius Olech.
- W przypadku tych dwóch świadków będziemy kontynuować wątek lotniczy, o moment zakupu Jet Air przez firmę Marcina P. i wszystko co jest z tym związane - powiedziała przewodnicząca komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS).
Przesłuchanie Olecha podyktowane jest tym, że jego nazwisko wielokrotnie padało podczas wcześniejszych prac komisji śledczej, m.in. w kontekście inwestora interesującego się firmą OLT Jet Air.
"Nie znam Marcina P."
- Ani pana Marcina P., ani żadnych członków zarządu, poza jedynym panem Młotkowskim (Zbigniew z Jet Air - red.), ani nikogo z firmy Amber Gold nie znam, nie znałem. Marcin P. na pewno nigdy u mnie nie przebywał, na żadnym spotkaniu w domu, nie byłem nigdy żadnym pośrednikiem jakiejkolwiek transakcji między Marcinem P. zarówno bezpośrednio jak i pośrednio - oświadczył Olech na wstępie przesłuchania.
Dodał jednocześnie, że seria oszczerstw i pomówień, jakie pojawiły się pod jego adresem, w związku ze sprawą Amber Gold, odbiła się negatywnie na jego zdrowiu i wpłynęła na "otoczenie, w którym przebywa".
Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka, kiedy po raz pierwszy poznał byłego właściciela linii Jet Air Krzysztofa Wicherka. Olech zeznał, że poznał go poprzez b. szefa marketingu Jet Air Ireneusza Dylczyka. Powiedział, że na jednym ze spotkań Dylczyk chciał mu przedstawić ofertę ewentualnego wejścia kapitałowego do linii lotniczych. - Powiedziałem mu, że nie bardzo mnie to interesuje, bo nie znam się na tym biznesie - zaznaczył świadek.
"Miałem odczucie, że z inwestycją Jet Air coś jest nie tak"
- Jeśli chodzi o pochodzenie kapitału, to osobiście miałem świadomość, że pochodzi z innej działalności państwa P. Ja nie oceniałem czy Amber Gold to piramida finansowa, parabank, bo się na tym nie znam - mówił przed komisją śledczą były dyrektor marketingu linii lotniczych Jet Air Ireneusz Dylczyk.
Przyznał, że ze spółką Jet Air był związany od końca 2007 r. do stycznia 2012 r., „kiedy nowy zarząd OLT Express Regional podziękował mu za współpracę".
Poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński pytał świadka, dlaczego szef Amber Gold Marcin P. zdecydował się zainwestować 300 mln zł w upadającego przewoźnika, jakim był Jet Air. Pytając o tę kwestię powoływał się na zeznania Dylczyka z 2013 r., kiedy był przesłuchiwany przez ABW. - To nie do końca jest tak, że zainwestowanie 300 mln zł w upadającego przewoźnika jest abstrakcją i nonsensem. To ma sens pod warunkiem, że jest to prowadzone w odpowiedni sposób - odpowiedział świadek.
- A było? - dopytywał polityk Nowoczesnej. - Jak widać nie - odparł Dylczyk dodając, że nie widać było tego na żadnym etapie wejścia Amber Gold w branżę lotniczą. Podkreślił, że zakończył współpracę z tymi liniami lotniczymi "na dość wczesnym etapie, nim na dobre się rozkręcił w wydawaniu pieniędzy w ten czy inny sposób".
"OLT mogło być pralnią pieniędzy"
Dopytywany czy miał świadomość skąd pochodzą pieniądze, które inwestował Amber Gold stwierdził, iż nie. Zembaczyński zwrócił uwagę, że podczas zeznań składanych ABW Dylczyk ocenił, że OLT mogło być pralnią pieniędzy. - Ile pieniędzy według pana w tej pralni zostało wybielonych - pytał polityk.
Świadek odpowiadając relacjonował, że po jednym ze spotkań z przedstawicielami Jet Air małżeństwo P. zapowiadało, że będzie budować przewoźnika niskokosztowego. Chcieli to jednak zrobić - jak relacjonował Dylczyk - "rozdmuchując koszty do bizantyjskich rozmiarów". - Trudno, mając wiedzę na temat, tego jak funkcjonuje ten rynek, jak funkcjonują tacy przewoźnicy (...) trudno nie odnieść wrażenie, że koszty są rozdmuchiwane nieproporcjonalnie"- stwierdził
"Nie znam tego pana"
W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.
Pod koniec maja br. b. właściciel linii lotniczych Jet Air Krzysztof Wicherek mówił, że szef Amber Gold Marcin P. nie był pierwszym potencjalnym inwestorem, który interesował się jego firmą i, że w 2011 r. Olech został mu przedstawiony jako "ewentualny, potencjalny inwestor, który w tym czasie mógł uratować Jet Air".
Z kolei pod koniec czerwca b. prezes Amber Gold Marcin P. zeznając przed komisją zaprzeczył, by był jakiś związek między nim, a Olechem. - Nie ma żadnego związku między mną, a Mariusem Olechem, nigdy z panem Mariusem Olechem nie rozmawiałem, ani się nigdy nie spotkałem, nie znam tego pana - mówił P.
Dodał, że wiedział kto to jest, bo mówił mu o Olechu właściciel linii OLT Jet Air, doradzając, by Olecha wziąć jako kolejnego inwestora w działalności lotniczej. - Pan Wicherek mówił, że działalność lotnicza jest dużą działalnością, skomplikowaną i jeszcze jeden inwestor by się przydał - mówił P. W końcu jednak Olech, zeznał Marcin P., założył własną spółkę lotniczą.
Przesłuchania przesunięte przez pracę Sejmu
Pierwotnie Dylczyk i Olech mieli być przesłuchani przez komisję 18 lipca, podczas ostatniego przedwakacyjnego posiedzenia Sejmu. Ich przesłuchanie zostało jednak odwołane. Podobnie jak przesłuchanie Andrzeja Korytkowskiego, b. prezesa Finroyal, parabanku działającego w czasie funkcjonowania Amber Gold (według ówczesnych doniesień medialnych obie firmy miały się połączyć), oraz Danuty Jacuk-Plichty, teściowej Marcina P., która była zatrudniona w Amber Gold. Przesłuchania Korytkowskiego i Jacuk-Plichty zaplanowano na poniedziałek 25 września.
Członek komisji śledczej, poseł PiS Jarosław Krajewski wyjaśniał w lipcu, że przesunięcie przesłuchań ma związek z pracami parlamentu. Jak mówił, członkowie komisji śledczej pracują też w innych komisjach sejmowych, stąd decyzja, że przesłuchania odbędą się w innym terminie.
Sejm zajmował się wówczas m.in. projektem ustawy PiS dotyczącym Sądu Najwyższego.
Komisja przesłucha prezydenta Gdańska
We wtorek zeznania przed komisją śledczą złoży natomiast prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Wassermann stwierdziła, że komisję będzie interesowała jego wiedza i związki z Marcinem P. i Amber Gold.
Podczas czerwcowego przesłuchania Marcin P. był pytany m.in. czy w zakresie swojej działalności i bieżącego funkcjonowania jego firma kontaktowała się z politykami na Pomorzu. - Nie zostawałem na Pomorzu w kontakcie z żadnymi politykami. Politycy sami szukali ze mną kontaktu, ja raczej próbowałem się zawsze od polityków odcinać - odpowiedział Marcin P. Dopytywany, którzy politycy szukali z nim kontaktu odparł: "Na pewno prezydent miasta Gdańska poprzez port lotniczy w Gdańsku".
- Ja do końca nie pamiętam np. sytuacji ze sponsorowaniem filmu „Wałęsa”, bo mnie w tym czasie w biurze nie było, ale z relacji moich pracowników, o ile dobrze pamiętam pani Martyny Piwońskiej, to sam pan prezydent miasta Gdańska dostarczył mi propozycję i chciał ze mną rozmawiać na temat sponsorowania filmu o Wałęsie - podkreślił.
- Chęć znalezienia kontaktu ze strony polityków różnych opcji zawsze była, chyba najczęstszy był jednak z członkami Prezydium Miasta Gdańska z tego względu, że spółka miała siedzibę na terenie Gdańska - dodał Marcin P.
"Nie spotykałem się z Marcinem P."
Świadek zeznał, że wśród osób, które lokowały pieniądze w Amber Gold znajdowały się nazwiska ok. trzydziestu polityków. - W chwili obecnej nie jestem w stanie (powiedzieć), bo tych nazwisk było około trzydziestu, na pewno było nazwisko Adamowicz, na pewno była pani Kopacz Ewa, na pewno był znany polityk PiS - mówił w środę P.
Dodał jednocześnie, że w bazie były wszystkie opcje polityczne na szczeblach: centralnym i wojewódzkim. - Wszystkie partie polityczne były, po prostu Ewa Kopacz i Paweł Adamowicz, to są takie nazwiska, które medialnie często występują, dlatego je wymieniłem - wyjaśnił.
Adamowicz odnosząc się w czerwcu do wypowiedzi P. mówił: "Już 5 lat temu (…) wydałem oświadczenie, dzisiaj powtórzę: nie spotykałem się z Marcinem P., nie zabiegałem o spotkania i oczywiście na komisji sejmowej to samo powtórzę" - powiedział prezydent Gdańska. Podkreślał też m.in., że nigdy nie lokował środków w Amber Gold.
Ostatnimi świadkami, którzy będą w tym tygodniu przesłuchiwania przez komisję będą: b. doradca zarządu Amber Gold Emil Marat, oraz b. członek rady nadzorczej tej spółki Paweł Kunachowicz.
- To dwie osoby, które w ostatnim okresie działalności Amber Gold doradzały Marcinowi P. - zwróciła uwagę Wassermann.
Upadłość OLT
Głośno o sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe - zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. W połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.
Po upadku OLT Express okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.
Z materiału zebranego do tej pory przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi - która bada, gdzie trafiły pieniądze wyprowadzone z Amber Gold - wynika m.in., że od 15 grudnia 2011 r. do 30 sierpnia 2012 r. na rzecz OLT Express przelano z kont Amber Gold 5 mln 800 tys. dolarów i 43 mln 600 tys. zł. Jak ustalono, mimo tego OLT Express nie realizowała swoich zobowiązań finansowych wynikających choćby z konieczności uregulowania rat leasingowych za samoloty.
PAP
Czytaj więcej