Saakaszwili przekroczył granicę z Ukrainą. Zapowiada, że wyruszy ze Lwowa "w marszu na Kijów"
Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili w niedzielę wieczorem przedostał się na Ukrainę przez przejście Medyka-Szeginie. Zapowiedział, że wyruszy ze Lwowa "w marszu na Kijów". Wcześniej jego zwolennicy wdarli się na przejście graniczne w Szeginiach, przerwali kordon oddziałów specjalnych i - jak poinformowali obecni na miejscu politycy - "wnieśli go na rękach" na Ukrainę.
Zdarzenie potwierdził rzecznik Państwowej Straży Granicznej Ukrainy Ołeh Słobodian.
- Tłum wdarł się na przejście graniczne Szeginie. Zaczęła się bójka. Trudno prognozować następstwa tej sytuacji - napisał na Facebooku.
Zamknięto przejście graniczne
Wieczorem przejście graniczne Medyka (woj. podkarpackie)-Szeginie (obwód lwowski) zostało zamknięte. Nie były wpuszczane pojazdy w kierunku Ukrainy.
"Służby UA wstrzymały do odwołania odprawy na przejściu granicznym Szeginie-Medyka. Podróżnych prosimy o kierowanie się na inne przejścia" - poinformowała Straż Graniczna.
Służby UA wstrzymały do odwołania odprawy na przejściu granicznym Szeginie-Medyka.Podróżnych prosimy o kierowanie się na inne przejścia.
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) 10 września 2017
Osoby po polskiej stronie granicy, które czekały na odprawę wznosiły hasła „Hańba”, „Do domu”, „Rozblokujcie kordony”, uderzali także butelkami o asfalt. Słychać było okrzyki osób, które zgromadziły się po ukraińskiej stronie przejścia.
Saakaszwili informował, że przed szlabanem w ukraińskim punkcie granicznym w Szeginiach autobus, w którym znajduje się wraz z grupą ukraińskich deputowanych, musiał się zatrzymać.
- Przed nami stoi specnaz wyposażony w sprzęt z czasów Związku Radzieckiego, z tarczami. Dostali rozkaz całkowitego zamknięcia przejścia granicznego dla wszystkich ludzi i nie mają zamiaru pozwolić nam na wjazd - powiedział.
Przedstawiciel Straży Granicznej Ukrainy Wołodymyr Szeremet oświadczył, że straż otrzymała sygnał, iż na przejściu jest bomba. - W chwili obecnej przejście jest zamknięte - powiedział.
Problemy na dworcu kolejowym
Przed godziną 15:00 kierownictwo pociągu, poinformowało, że "osoby, które chcą się przedostać na terytorium Ukrainy" mogą skorzystać z podstawionych autokarów.
- Jak wiecie planowaliśmy jechać na przejście do Krakowca, gdzie obecnie jest kilka tysięcy ludzi i czekają na nas. Są też tam osoby, którym zapłacono i które mają broń. Wiemy, że są plany prowokacji przez różnych ludzi, którym zapłacono. Żeby uniknąć prowokacji, wczoraj mieliśmy spotkanie i zgodziliśmy się, że pojedziemy pociągiem - ogłosił Saakaszwili na konferencji prasowej.
Po konferencji, którą zorganizował przed dworcem PKP w Przemyślu, wsiadł wraz ze swoimi adwokatami i dużą grupą dziennikarzy do ukraińskiego pociągu do Kijowa.
Skonsultował się z prawnikami
Na dworcu wygłoszono komunikat, że pociąg nie ruszy, dopóki znajduje się w nim „osoba, która nie ma prawa wjazdu na Ukrainę”. Po tym komunikacie Saakaszwili skonsultował się ze swoimi prawnikami, którzy mu towarzyszą, i powiedział dziennikarzom, że o sytuacji poinformuje polską policję, MSWiA i MSZ.
Wcześniej kilka tysięcy zwolenników pozbawionego ukraińskiego obywatelstwa byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego zebrało się przy przejściu granicznym w Krakowcu, prowadzącym do polskiej Korczowej. Przy granicy zebrali się także jego oponenci z kapturami na głowach i zasłoniętymi twarzami.
Miasteczko namiotowe przy granicy
Popierający Saakaszwilego rozbili przy granicy miasteczko namiotowe, gdzie umieścili flagi ukraińskie, gruzińskie i Unii Europejskiej. Mówią, że zgromadzili się nie w jego obronie, lecz ich własnych praw obywatelskich. W tłumie widać umundurowanych członków batalionów ochotniczych Azow i Donbas, którzy walczyli w konflikcie z prorosyjskimi separatystami na wschodzie kraju.
- My nie walczymy tutaj o niego, ale o siebie samych. Jeśli oligarcha Poroszenko mógł zabrać mu ukraiński paszport, to wyobraźmy sobie, co może zrobić z jakąś starą babcią w zapadłej wsi! Chcemy szacunku dla naszych praw obywatelskich! - mówiła kobieta popijająca herbatę przy jednym z namiotów.
"Hańba dla takich władz!", "Nie chcemy władzy oligarchów!", "Precz z bandą!" - skandowali zgromadzeni. - Ukraina przekształca się w koncern Roszen, którego właściciel raz częstuje nas cukierkiem, a drugi raz odbiera tego cukierka. Nie chcemy żyć w takim kraju! - przemawiał ktoś z rozstawionej w miasteczku sceny, nawiązując do tego, że Poroszenko jest właścicielem fabryk słodyczy.
Wniosek o aresztowanie Saakaszwilego
We wtorek wiceminister sprawiedliwości Ukrainy Serhij Pietuchow poinformował, że Ukraina otrzymała od Gruzji wniosek o aresztowanie i wydanie Saakaszwilego, któremu w lipcu prezydent Poroszenko odebrał ukraińskie obywatelstwo. Według jego relacji władze gruzińskie ścigają Saakaszwilego w związku z toczącymi się przeciwko niemu czterema postępowaniami karnymi. Dotyczą one m.in. zawłaszczenia mienia oraz nadużycia władzy, w tym z zastosowaniem przemocy bądź wykorzystaniem broni.
Saakaszwili po złożeniu prezydentury w Gruzji w 2013 roku, aby uniknąć procesów sądowych za nadużycia władzy, wyjechał z kraju najpierw do USA, a potem na Ukrainę, gdzie włączył się do tamtejszej polityki. W maju 2015 roku otrzymał ukraiński paszport i w tym samym czasie prezydent Poroszenko mianował go gubernatorem obwodu odeskiego.
Pogorszenie stosunków z prezydentem Ukrainy
Stosunki między Poroszenką a Saakaszwilim pogorszyły się, gdy były prezydent Gruzji zrezygnował z powierzonego mu urzędu, oskarżając prezydenta Ukrainy o popieranie klanów korupcyjnych. Saakaszwili następnie utworzył na Ukrainie własną partię polityczną i nawoływał do wcześniejszych wyborów parlamentarnych.
Saakaszwili twierdził w ostatnim czasie, że miał wyłącznie obywatelstwo Ukrainy. W lipcu były prezydent Gruzji mówił podczas wizyty w Polsce, że nadal podróżuje z ukraińskim paszportem. I ogłosił, że mimo decyzji Poroszenki o odebraniu mu obywatelstwa zamierza przyjechać na Ukrainę 10 września.
PAP, Polsat News
Czytaj więcej