Miejskim autobusem zawiózł kobietę do szpitala. Kierowca z Gdańska uratował pasażerkę
Młoda kobieta, która wsiadła do autobusu linii 283 w Gdańsku, zasłabła i straciła przytomność. Kierowca postanowił nie czekać na przyjazd karetki. Zmienił trasę i ruszył do szpitala. W tym czasie 26-latką opiekował się jeden z pasażerów. Kiedy przejęli ją lekarze, kierowca kontynuował kurs. - Jesteśmy dumni z pana Macieja - mówi Alicja Mongird, rzecznik prasowy Gdańskich Autobusów i Tramwajów.
We wtorek przed drzwi izby przyjęć szpitala Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego podjechał miejski autobus linii 283. Kierowca przekazał lekarzom 26-letnią pasażerkę, która wcześniej straciła przytomność w autobusie.
- Widziałem, jak ta pani wchodziła do autobusu przy przystanku Centrum Medycyny Inwazyjnej. Nie minęły dwie minuty i kobieta straciła przytomność. Miałem dwa wyjścia: dzwonić po karetkę i czekać lub zawieźć panią prosto do szpitala - opowiada Maciej Petrykowski, kierowca autobusu.
Postanowił działać
Kierowca zdecydował się pojechać do szpitala. Jednego z pasażerów poprosił, by w tym czasie kontrolował, czy 26-latka oddycha.
- Całe szczęście, że szpital był blisko. Około 700 metrów od miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Wszystko trwało około 3 minut, to zdecydowanie szybciej niż sama procedura wezwania karetki - tłumaczy swoją decyzję pan Maciej.
- Mina pana ochroniarza, kiedy podjechałem pod drzwi była bezcenna. Myślałem, że będzie jakiś problem, ale nic z tych rzeczy. Od razu podbiegli ratownicy i zabrali panią do środka. Ja natomiast wróciłem na swoją trasę i kontynuowałem kurs - mówi kierowca.
Spółka Gdańskie Autobusy i Tramwaje (GAiT), która zatrudnia kierowcę jest bardzo dumna ze swojego pracownika.
- Na pewno zostanie doceniony, możliwe, że dostanie specjalną nagrodę - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl Alicja Mongird, rzecznik prasowy GAiT.
Podkreśliła, że także pasażerowie autobusu okazali wyrozumiałość i nie mieli pretensji, że musieli nagle zmienić trasę.
Pomógł kolejny raz
Kierowca nie czuje się bohaterem. Mówi, że to jego obowiązek. - Ludzie wchodząc do autobusu muszą czuć się bezpieczni, muszą wiedzieć, że jeżeli coś się im stanie, to kierowca im pomoże. Ja odpowiadam za tych ludzi - podkreśla.
Okazuje się, że to nie pierwszy przypadek, kiedy pan Maciej pomógł komuś podczas swojej pracy. Trzy miesiące temu zajął się bezdomnym, który na przystanku dostał ataku padaczki. W lipcu zeszłego roku zatamował krwotok u jednego z pasażerów i opiekował się nim do czasu przyjazdu karetki pogotowia.
- W sumie takich różnych incydentów miałem już pięć - mówi kierowca.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze