Tyszka: to rodzice, a nie politycy powinni decydować, czego i gdzie uczą się ich dzieci
W poniedziałek rozpoczęcie roku szkolnego. Zmienia się podstawa programowa. Ci uczniowie, którzy przed reformą poszliby do pierwszej klasy gimnazjum, rok szkolny rozpoczną w siódmej klasie szkoły podstawowej. Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) oskarża: Prawo i Sprawiedliwość wprowadza reformę za szybko, bo chce uniknąć chaosu przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi.
Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) zapytany o to, czy polskie szkoły są przygotowane do tej reformy stwierdził, że taką "ma nadzieję".
Zmiany wprowadzone za szybko
- Zobaczymy to w najbliższych tygodniach i miesiącach - powiedział Tyszka. - Natomiast uważam, że te zmiany zostały wprowadzone zbyt pospiesznie, bez odpowiednich konsultacji i przede wszystkim bez wysłuchania głosu obywateli.
- Prawo i Sprawiedliwość zmieliło milion podpisów dokładnie tak samo, jak wcześniej podpisy obywateli pod wnioskiem referendalnym w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych zmieliła Platforma Obywatelska. Oni się po prostu boją głosu obywateli - powiedział Tyszka.
Zapytany o przyczyny pośpiechu przy wprowadzaniu reformy edukacji Tyszka powiedział:
- Ja myślę, że Prawo i Sprawiedliwość bardzo się bało chaosu w edukacji bezpośrednio przed wyborami samorządowymi za rok - powiedział Tyszka.
Partyjne kalkulacje przed wyborami samorządowymi
- Tego typu partyjne kalkulacje nie powinny być brane pod uwagę w momencie, gdy chodzi o dobro polskich dzieci - stwierdził polityk Kukiz'15.
- Chciałbym zwrócić uwagę na najgorszy chyba element tych zmian, mianowicie na bardzo mocne ograniczenie, jeżeli nie wyeliminowanie edukacji domowej, która funkcjonowała coraz lepiej - przypomniał Stanisław Tyszka.
- Niestety Prawo i Sprawiedliwość myśli w takich kategoriach, że oni chcą mieć scentralizowaną edukację, która pozwoli im na formatowanie uczniów według własnego widzimisię - powiedział wicemarszałek Sejmu. - Kukiz'15 jest zwolennikiem bonu edukacyjnego, także edukacji domowej oraz tego, żeby to rodzice decydowali czego i gdzie uczą się ich dzieci - dodał.
Brak prawdziwej reformy i dyskusji o edukacji
Zapytany o wyższość ośmioletniej szkoły podstawowej nad gimnazjami Tyszka stwierdził, że widział wady gimnazjów.
- Na podstawie rozmów z rodzicami i nauczycielami widziałem liczne wady gimnazjów. Tylko powtarzam: nie tak szybko, dlatego, że mogą na tym ucierpieć dzieci, ale mam nadzieję, ze tak się nie stanie - stwierdził.
Według niego o tym, kiedy dziecko pójdzie do szkoły powinni decydować wyłącznie rodzice, a nie politycy.
- To rodzice powinni decydować, gdzie i czego będą się uczyć ich dzieci, a nie politycy. W tym momencie mamy spory o kanon lektur, który pisarz, która książka będzie. To nie jest prawdziwa reforma, to nie jest poważna dyskusja o edukacji. To rodzice powinni decydować w szkole o jakim światopoglądzie uczą się ich dzieci - dodał.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze