Syryjscy uchodźcy pomagają polskim archeologom w Libanie
Polscy archeolodzy z Uniwersytetu Warszawskiego od 9 sierpnia prowadzą badania archeologiczne w północnolibańskiej prowincji Akkar. W pracy swojej korzystają z pomocy uchodźców syryjskich, zatrudnianych dla nich przez Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM).
W skład Polskiej Misji Archeologicznej w Libanie wchodzą archeolodzy z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego, a na jej czele stoi dr Karol Juchniewicz. W ciągu niespełna miesiąca pracy w Libanie zidentyfikowali oni już 61 stanowisk istotnych z punktu widzenia dziedzictwa kulturowego Libanu. 25 z nich zostało już wstępnie zbadanych i zadokumentowanych. Juchniewicz ocenia, że mają one bardzo dużą wartość. Obiekty te pochodzą z różnych okresów historycznych, od epoki brązu do czasów otomańskich.
Jednym z obiektów badanych przez Polską Misję Archeologiczną w Libanie jest zamek w Bire, wybudowany na przełomie XVII i XVIII w. przez rodzinę Merheb. Ród ten wywodził się z Aleppo i otrzymał od sułtana władzę nad dzisiejszą prowincją Akkar. Kolejne pokolenia tej rodziny rządziły tu jako emirowie. W latach 60-tych XX w. Merheb opuścili zamek, zostawiając go pod administracją zarządcy. Ten okazał się jednak nieuczciwy i doprowadził do spustoszenia wnętrz, w tym rozgrabienia cennych zdobień. Merheb wrócili jednak do Bire i znów mieszkają w zamku.
Jednym z celów jest stworzenie atrakcji turystycznej
Juchniewicz podkreśla, że prace na zamku w Bire są pierwszym naukowym badaniem architektury otomańskiej w Libanie. Właściwie nie jest to zamek lecz saraj, czyli pałac, gdyż obiekt ten nigdy nie pełnił funkcji obronnych. Z zewnątrz jednak przypomina zamek.
Jednym z celów prac archeologicznych na zamku w Bire jest stworzenie z niego atrakcji turystycznej. Zdaniem Garisa Merheba, mieszkającego tu obecnie, było to marzenie jego dziadka. Garis Merheb pracuje dla Polskiej Misji Archeologicznej jako konsultant i kierownik grupy pracowników fizycznych. Juchniewicz przyznaje, że jest on bezcennym źródłem informacji o losach rodu, co przydaje się w badaniach.
"Nikt lepiej niż Polacy nie przeprowadziłby prac w mojej rodowej siedzibie"
Zatrudnienie Garisa Merheba i sześciu pracowników fizycznych było możliwe dzięki programowi PCPM "Cash for work" (Pieniądze za Pracę), finansowanemu z rządowego funduszu Polska Pomoc MSZ. Polega on na zatrudnianiu syryjskich uchodźców, a także biedniejszych Libańczyków, do prac przy projektach rozwojowych, realizowanych na rzecz lokalnych społeczności. Jest to np. budowanie placów zabaw, czy też udział przy tego typu projektach.
Juchniewicz przyznaje, że jest bardzo zadowolony z pracy Syryjczyków i Libańczyków zatrudnionych za pośrednictwem PCPM do prac przy projekcie, realizowanym przez Polską Misję Archeologiczną. Bardzo ceni sobie również współpracę z PCPM w tym zakresie. Podobnego zdania jest Garis Merheb. Przyznaje on, że nic nie wiedział o Polakach przed rozpoczęciem współpracy z PCPM. Teraz natomiast jest przekonany, że nikt lepiej niż Polacy nie przeprowadziłby prac w jego rodowej siedzibie. Chwali również PCPM jako organizację, która doskonale wie jak pomagać ludziom. Program "Cash for Work" nie jest bowiem jedynym, który łączy rodzinę Merheb z PCPM. W jednym z pomieszczeń zamku mieszka rodzina syryjskich uchodźców z okolic Hims. To efekt innego projektu PCPM tj. "Cash for Rent" (Pieniądze za Czynsz), polegającego na płaceniu czynszu przez PCPM. Również w tym wypadku finansowanie pochodzi z rządowego funduszu Polska Pomoc MSZ.
PAP
Czytaj więcej