Historycy dyskutowali o dekomunizacji w Polsce. Przed siedzibą IPN protest "przeciwko manipulacjom historycznym"
Usunięcie symboli totalitaryzmu, w tym komunistycznych nazw ulic, jest konieczne - ocenili historycy m.in. z IPN podczas dyskusji o tzw. ustawie dekomunizacyjnej. W spotkaniu wzięli udział przeciwnicy zmian, którzy protestowali w obronie m.in. "Dąbrowszczaków".
Dyskusja "Patroni naszych ulic. Dekomunizacja w Warszawie i okolicach" odbyła się w poniedziałek wieczorem w Centrum Edukacyjnym IPN "Przystanek Historia" w Warszawie. Temat spotkania wiązał się z tzw. ustawą dekomunizacyjną, zgodnie z którą do 2 września samorządy mają czas, aby samodzielnie dokonać zmian w nazwach ulic, które propagują ustroje totalitarne, w tym komunizm.
- W nawiązaniu do uwag, które słyszymy dzisiaj bardzo często: „Po co zajmować się tą dekomunizacją? Tyle lat minęło od przemiany ustrojowej, to jest właściwie już nieistotne, wyrosły nowe pokolenia już w III Rzeczypospolitej, dla których ta sytuacja jest stanem niezmiennym (...). Dlaczego te pomniki mają teraz znikać?”. Odpowiadam - one powinny znikać, mówię o pomnikach, ale też oczywiście o patronach ulic, placów, obiektów przestrzeni publicznej, bo te zmiany są konieczne, jeżeli poważnie traktujemy nasze państwo, jeżeli na serio podchodzimy do naszej niepodległości, do naszej niezależności - przekonywał dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN Adam Siwek.
Szef biura IPN przedstawił też przykłady usuwania śladów pruskich i po carskiej Rosji na ziemiach polskich po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Tłumaczył, że w związku z tym obecna dekomunizacja nie jest pierwszym zjawiskiem usuwania śladów po dominacji wrogich Polsce obcych państw.
- Pomniki są narzędziem realizowania polityki historycznej, były i są symbolem władzy i dominacji - podkreślił Siwek. Wśród wielu przykładów monumentów z okresu II RP, które Polacy usuwali, wymienił m.in. pomniki rosyjskich carów jak np. Aleksandra II, a także pruskich władców - Otto Bismarcka czy Wilhelma II Hohenzollerna.
"Ten proces nie został dokończony"
Dr Piotr Oleńczak, kierownik Oddziału Współpracy Instytucjonalnej w Biurze Wojewody Mazowieckiego, zgodził się, że obecna dekomunizacja w Polsce jest konieczna, i podkreślił, że jest ona kontynuacją procesu, który rozpoczął się już na początku lat 90. - Entuzjazm był wtedy ogromny i ta dekomunizacja była spontaniczna i nie było negatywnej reakcji społecznej na te zmiany - mówił Oleńczak, podając przykład zburzenia w Warszawie pomnika Feliksa Dzierżyńskiego.
- Ten proces nie został dokończony i myśmy nie mieli świadomości, że tyle jeszcze pracy jest do zrobienia. Bo dekomunizowano w Warszawie, ale na prowincji w województwie mazowieckim do tej pory mamy ulice Rewolucji Październikowej, KBW (Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego), Karola Świerczewskiego (...). Nic się nie zmieniło, prawie 30 lat mieszkamy w wolnej Polsce, a komunistyczni zbrodniarze, zdrajcy dalej są patronami ulic - przekonywał Oleńczak.
Przypomniał też, że jeżeli do 2 września br. samorządy nie dokonają samodzielnie zmiany nazwy ulic, wówczas - zgodnie z przepisami tzw. ustawy dekomunizacyjnej - wojewodowie będą wydawali zarządzenia zastępcze, nadające nowe nazwy. W przypadku pomników, które propagują ustroje totalitarne, np. poświęconych Armii Czerwonej czy tzw. braterstwu broni polsko-sowieckiemu, Oleńczak poinformował, że urzędnicy zajmą się nimi w przyszłym roku.
"Musimy szanować tych, którzy o wolność walczyli"
O potrzebie usuwania symboli totalitarnych z przestrzeni publicznej w Polsce mówił również historyk dr Maciej Korkuć, który jest naczelnikiem Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie.
- Jeżeli chcemy być ludźmi wolnymi, musimy szanować tych, którzy o wolność walczyli. Jeżeli chcemy, żeby nasza armia nas broniła w chwili, która może być zagrożeniem wolności dla nas wszystkich, musimy pokazywać, że będziemy o nich pamiętać jako społeczeństwo, a możemy to pokazać tylko w ten sposób, kiedy pokażemy, że pamiętamy o tych, którzy walczyli o wolność i nie mieszamy ich z tymi, którzy walczyli przeciwko wolności. Nie mówimy, że nam wszystko jedno" - podkreślił Korkuć.
Przypomniał też, że po 1945 r. Polska była zniewolona przez Związek Sowiecki, m.in. przy pomocy Armii Czerwonej i NKWD. - Zagarnięto nam ziemie wschodnie, a my wciąż mamy za to dziękować? To dzisiaj możemy zadać pytanie: ile, jaki kawał terytorium Polski, jakaś obca armia mogłaby dzisiaj zająć, żebyśmy jej pomniki stawiali? Bo taki to jest komunikat (komunistycznych nazw ulic – red.) - powiedział historyk, którego słowa przyjęto oklaskami.
"Protestujemy przeciwko podporządkowaniu historii politycznemu zapotrzebowaniu"
W dyskusji, w której udział wzięli także historyk i publicysta Leszek Żebrowski oraz dr Daniel Czerwiński z IPN w Gdańsku, uczestniczyło również kilkanaście osób, m.in. z inicjatywy "Historia czerwona i czarno-czerwona" - prezentującej - jak piszą o sobie w internecie jej przedstawiciele - "historię polskiej rewolucyjnej lewicy".
Przed siedzibą IPN protestowali m.in. w obronie tzw. Dąbrowszczaków, czyli członków XIII Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego w czasie wojny domowej w Hiszpanii w latach 30. Głośno protestowali także podczas dyskusji, domagając się m.in. podawania źródła cytatów, które wykorzystywali prelegenci. Doszło do przepychanki.
- Protestujemy przeciwko manipulacjom historycznym, które są dokonywane przez IPN przy okazji tzw. dekomunizacji. To manipulacje dotyczące kłamstw na temat m.in. polskich ochotników walczących w wojnie domowej w Hiszpanii z faszyzmem - powiedział współorganizator protestu Piotr Ciszewski.
Mówił też, że IPN wskazał do dekomunizacji 27 patronów ulic, którzy - jak mówił - zostali zamordowani przez Niemców w czasie II wojny światowej, a kolejnych siedmiu zostało zamordowanych w czystkach stalinowskich. - Protestujemy przeciwko fałszowaniu historii i podporządkowaniu jej politycznemu zapotrzebowaniu - dodał.
943 ulice w całej Polsce
W ocenie IPN, "Dąbrowszczacy" byli realizatorami polityki stalinowskiej na Półwyspie Iberyjskim, a postać samego Jarosława Dąbrowskiego - zasłużonego polskiego dowódcy, który, po klęsce w wojnie z Prusami w roku 1871, stanął na czele wojsk tzw. Komuny Paryskiej - wykorzystywali ze względów propagandowych. W uzasadnieniu zmiany nazwy ulicy Dąbrowszczaków IPN podaje, że należeli oni "do ściśle współpracującego z wywiadem sowieckim pionu politycznego - pełnili m.in. funkcje komisarzy politycznych, tworzonych przy poszczególnych jednostkach wojskowych według wzorców stalinowskich".
Tydzień temu IPN poinformował, że w całej Polsce wskazał 943 ulice, które podlegają tzw. ustawie dekomunizacyjnej. Podkreślił, że samorządy, w razie wątpliwości, w każdej chwili mogą zwrócić się do Instytutu o pomoc w weryfikacji nazwy ulicy. IPN wydaje opinie w związku z ustawą z 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej.
Więcej informacji o działaniach IPN w tej sprawie znajduje się na stronie internetowej IPN; m.in. umieszczona jest tam lista przykładowych ulic podlegających zmianie. Są tam także informacje dla samorządów i dla mieszkańców, którzy - jak przypomina Instytut - nie poniosą w związku ze zmianami żadnych kosztów.
Wśród nazw ulic, które IPN zakwalifikował do zmian (wraz z komentarzem historycznym) są m.in. ul. 1 Armii Wojska Polskiego (także 2 AWP), 22 lipca, 9 maja (1945 r.), Armii Czerwonej, Zygmunta Berlinga, Bohaterów Stalingradu (także Obrońców Stalingradu), Dąbrowszczaków, Edwarda Gierka, Ludowego Wojska Polskiego, Juliana Marchlewskiego, Marcelego Nowotki, PKWN, Wincentego Rzymowskiego, Karola Świerczewskiego, np. 10-lecia lub 40-lecia PRL, Michała Żymierskiego.
PAP
Czytaj więcej
Komentarze