Policja: 44 wnioski do sądu po manifestacjach; 150 osób wylegitymowanych
44 wnioski o ukaranie w związku z wykroczeniami skieruje do sądu policja po czwartkowych manifestacjach - poinformował w piątek rzecznik komendanta stołecznego policji kom. Sylwester Marczak. - Policjanci wylegitymowali 150 osób; nikogo nie zatrzymano - dodał.
Policjanci wystawili trzy mandaty, a wobec 44 osób zostaną skierowane wnioski do sądu o ukaranie w związku z wykroczeniami. - Te osoby dopuściły się 51 wykroczeń. Chodzi m.in. o zakłócanie legalnego zgromadzenia, używanie słów wulgarnych oraz odmowę okazania dokumentu i podania danych osobowych - powiedział rzecznik KSP.
Podkreślił, że nikogo nie zatrzymano. Jednej z osób zakłócających porządek policjanci zabrali kastet.
2,5 tys. osób na obchodach miesięcznicy, 500 osób na kontrmanifestacji
Pytany o liczbę uczestników manifestacji, Marczak podał, że w obchodach miesięcznicy katastrofy smoleńskiej, w kulminacyjnym momencie, wzięło udział ok. 2,5 tys. osób, a w kontrmanifestacji przed kolumną Zygmunta ok. 500 osób.
Kom. Marczak stwierdził, że czwartkowe zgromadzenia były bezpieczne.
Już po zakończeniu uroczystości stowarzyszenie "Obywatele RP" zamieściło na Twitterze wpis: "Policja właśnie bez żadnego powodu zaatakowała kilka osób siedzących na pl. Zamkowym". Potem w kolejny tweetach informowali o zatrzymanych. W mediach pojawiła się informacja, że do przepychanek doszło, gdy policjanci chcieli wylegitymować i sprawdzić plecaki manifestujących.
2 tys. policjantów zabezpieczało zgromadzenia
Pytany o te zarzuty rzecznik KSP powiedział, że dla policji najważniejsze jest bezpieczeństwo wszystkich osób uczestniczących z zgromadzeniach.
- Wobec jednej z osób policjanci podjęli czynności z podejrzeniem, że może mieć w plecaku niebezpieczne przedmioty. Mężczyzna odmówił pokazania co ma w plecaku i okazania dokumentów. Po chwili część osób zaczęła utrudniać czynności policjantom - powiedział Marczak.
- Ostatecznie do komendy doprowadzono dwie osoby, które odmówiły podania danych. Po ich ustaleniu, opuściły komendę. Należy zadać pytanie: kto eskaluje napięcie - czy policja czy te osoby, które utrudniają jej pracę - pytał rzecznik.
Barierki "niezbędne, by zapewnić bezpieczeństwo"
Jak poinformował kom. Marczak, w działaniach związanych z zabezpieczeniem zgromadzeń brało udział prawie 2 tys. policjantów. Na Krakowskim Przedmieściu pojawiły się również barierki. - One są niezbędne by zapewnić bezpieczeństwo osób, które podlegały specjalnej ochronie - wyjaśnił oficer prasowy.
- Podkreślić należy, że dla policji mało istotnym jest to, kto bierze udział w zgromadzeniach. Dla nas jest ważne to, by każda z tych osób mogła czuć się bezpiecznie. Duża liczba policjantów też nie jest spowodowana "widzi mi się" policji. Ona wynika przede wszystkim z ustaleń, które są prowadzone przez wiele tygodni przed danym zgromadzeniem. Jeśli mamy informacje, że kilka tysięcy osób może brać udział w zgromadzeniu, że wcześniej dochodziło do blokowania, musi być odpowiednia liczba sił i środków ze strony policji - podsumował rzecznik.
Polsat News, polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej