Husky ofiarą "Gry o Tron". Trafiają do schronisk, bo nie każdy umie wychować wilkora
Fani serialu "Gra o Tron" kupują psy, które przypominają filmowe wilkory, ale nie wszyscy potrafią je wychować. Jedno z przytulisk w Burlingame w Kalifornii zauważyło, że od stycznia trafiło do niego dwukrotnie więcej psów husky niż w ciągu ostatnich trzech lat. - W Polsce szczyt takiej mody miał miejsce kilka lat temu - mówi prezes Fundacji "Husky Adopcje".
Pracownik schroniska Peninsula Dog Society w Kaliforni opowiada, że wielu chętnych do adopcji odwiedza je z myślą o huskych, które przypominają wilkory. Filmowy wilkor jest większą i znacznie inteligentniejszą odmianą wilka. W pierwszym sezonie "Gry o Tron" zagrały je psy rasy Northern Inuit Dog.
Ponieważ husky również je przypominają a są łatwiej dostępne - były częściej kupowane. Okazało się jednak, że wiele osób nie potrafi podołać ich wychowaniu: husky, nastawiony przyjaźnie do ludzi, potrzebuje dużo ruchu i ma niezależny, trudny do wyszkolenia charakter.
Moda na wilkowate psy
Podobny trend obserwowano już w 2012 roku w Wielkiej Brytanii, rok po premierze pierwszego sezonu serialu, który przyniósł syberyjskim huskym ogromną popularność. Do schronisk oddawano wtedy wiele psów w typie wilkowatym – nie tylko husky, także malamuty, utanagany i norhtern inuit.
Brytyjskie stowarzyszenie, które zajmuje się szukaniem domów dla huskych apelowało, żeby decyzja o zakupie tych psów była bardziej przemyślana, ponieważ otrzymuje coraz więcej telefonów od osób, które chciały oddać swoje zwierzęta.
Jak jest w Polsce
Jak mówi Kinga Wasylewska, prezes Fundacji "Husky Adopcje" w Polsce szczyt popularności na psy tej rasy przypadał 3-4 lata temu. Wtedy też do fundacji trafiało ich najwięcej.
- Było gorzej, jest trochę lepiej. Teraz trafia do nas dużo mieszańców - efekt tego, że ktoś jakąś rasę trzymał, rozmnożył. Na pewno na popularność husky w Polsce kilka lat temu wpłynęły filmy, np. "Śnieżne psy". Swoje robi także wygląd, uroda szczeniąt i niebieskie oczy - opowiada.
Szał na dalmatyńczyki
W Stanach Zjednoczonych modę na zwierzęta występujące w filmach nazywa się "efektem dalmatyńczyków".
Dotarła także do Polski, kiedy po premierze w 1996 roku "101 dalmatyńczyków" kupowano psy tej rasy.
Podobne zjawisko zaobserwowano także na fali filmów o Harrym Potterze, kiedy dzieci dostawały sowy śnieżne (sowa o imieniu Hedwiga była prezentem urodzinowym dla Harry'ego).
polsatnews.pl, sanfrancisco.cbslocal.com, "The Independent"
Czytaj więcej
Komentarze