- Z tego, co wiemy, osoba, która reprezentuje wszystkie zakłady usług leśnych, ma się porozumieć z tym konkretnym zakładem usług leśnych, który spowodował ten nieszczęśliwy i przykry wypadek. Jest to sprawa wewnątrz konsorcjum i nie ma podstaw, by nadleśnictwo zerwało umowę z konsorcjum. Musi być to załatwione wewnątrz konsorcjum - podkreślał Jarosław Krawczyk.
Konsorcjum składa się z czterech zakładów usług leśnych świadczących prace na korzyść nadleśnictwa.
Dariusz i Andrzej S., którzy pobili operatora Polsatu News, decyzją sądu zostali tymczasowo aresztowani na dwa miesiące. Do zdarzenia doszło w sobotę przed południem, kiedy ekipa telewizji Polsat News realizowała materiał w Puszczy Białowieskiej.
Od razu po zatrzymaniu napastników było wiadomo, że to pracownicy jednej z firm biorących udział w wyrębie lasu w tamtym regionie.
Pobili, okradli i uciekli
Do operatora kamery podjechał samochód. Siedzący w nim mężczyźni zaczęli pytać dziennikarza, czy ma zezwolenie na nagrywanie. Gdy operator udzielił odpowiedzi z samochodu wysiadł jeden z mężczyzn, który uderzył go pięścią w głowę. Dziennikarz nie zaprzestał nagrywania, co rozsierdziło mężczyzn. Zaczęli gonić kamerzystę usiłując dwukrotnie potrącić go samochodem.
Następnie przewrócili go na ziemię. Jeden z mężczyzn obezwładnił dziennikarza, a drugi zabrał mu kamerę. Pobitego operatora zostawili na ziemi, a sami oddalili się ze sprzętem należącym do stacji.
W dalszym ciągu nie udało się odnaleźć kart pamięci, które zginęły z kamery. Podejrzani zaprzeczają, że je zabrali.
"Konsekwencje zostaną wyciągnięte"
Rzecznik prasowy Lasów Państwowych w Białymstoku, zapewniał tuż po tym incydencie, że "konsekwencje wobec napastników zostaną wyciągnięte".
W rozmowie z Polsat News nie wykluczał, że może zostać podjęta decyzja o rozwiązaniu umowy z zakładem wykonującym usługi dla Lasów państwowych, w którym pracowali obaj zatrzymani mężczyźni.
polsatnews.pl
Czytaj więcej
Komentarze