Legia poległa w Kazachstanie. Liga Mistrzów ucieka
Piłkarze Legii Warszawa przegrali na wyjeździe z FK Astana 1:3 (0:2) w pierwszym meczu trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów i mocno skomplikowali sobie drogę do tych elitarnych rozgrywek. - Wiemy jakie ten zespół ma atuty i w środę je potwierdził. Jednak w sporcie nie mam rzeczy niemożliwych - powiedział po spotkaniu trener Legii Jacek Magiera. Rewanż za tydzień w Warszawie.
Od początku było wiadomo, że Astana to bardzo wymagający rywal. Drużyna ta nie przegrała ostatnich 13 spotkań w europejskich pucharach, zdobyła ostatnie trzy tytuły mistrzowskie, a także przewodzi obecnie w ligowych rozgrywkach. Mimo to, to mistrzowie Polski byli faworytem. - Trzeba się pozytywnie nastawić, wyjść na boisko i dobrze zagrać - powiedział przed meczem Jacek Magiera.
Od początku spotkania była widoczna przewaga Astany, która często rozgrywała piłkę na połowie Legii. Ataki gospodarzy napędzali przede wszystkim Patrick Twumasi i Junior Kabananga. Mistrzowie Polski w polu karnym rywala zagościli zaledwie kilka razy. Dwukrotnie przyzwoitą sytuację miał Michał Kucharczyk, ale za każdym razem bramkarz rywali nie miał większych problemów z obronieniem strzałów Polaka.
Dwa gole do przerwy
Po 35 minutach gry Astana udokumentowała swoją przewagę. Kabananga, pomimo asysty dwóch stoperów Legii, zdołał się obrócić w polu karnym i oddać strzał. Piłka obtarła się jeszcze o nogę Michała Pazdana i zmyliła Arkadiusza Malarza. Niestety po chwili było już 2:0. Pasywną grę w obronie wykorzystał Iwan Majewskij, były zawodnik Zawiszy Bydgoszcz. Pomocnik minął łatwo Thibault Moulina, z asekuracją nie zdążył Maciej Dąbrowski i po uderzeniu z dystansu piłka znów wylądowała w bramce Malarza.
Już na początku drugiej połowy było widać, że gra Legii wygląda inaczej. Potwierdzeniem tego były sytuacje bramkowe Guilherme i Moulina. Defensywę mistrzów Polski nadal jednak nękał duet Twumasi-Kabananga.
W końcu na dziesięć minut przed końcem spotkania, po akcji rezerwowych Cristiana Pasquato i Sadiku, mistrzom Polski udało się strzelić kontaktowego gola. Włoch dograł w pole karne do Kucharczyka, ten dostrzegł lepiej ustawionego Sadiku, który z dwóch metrów wpakował piłkę do bramki. Może nie był to wymarzony rezultat, ale w perspektywie rewanżu, trafienie na wyjeździe było bardzo cenne.
Gol w doliczonym czasie gry
Niestety nie udało się utrzymać takiego rezultatu. W doliczonym czasie gry Kabananga znów obrócił się z Dąbrowskim na plecach i podał do Twumasiego. Ten pognał w pole karne i pewnym strzałem pokonał Arkadiusza Malarza.
- Pierwsza połowa dwumeczu należy do FK Astana, ale przed nami 90 minut meczu w Warszawie. Będziemy musieli odrobić straty. Wiemy jakie ten zespół ma atuty i w środę je potwierdził. Jednak w sporcie nie mam rzeczy niemożliwych. Będziemy walczyli o awans do końca. W pierwszej połowie stworzyliśmy sobie okazje na strzelenie bramki - dwie miał Michał Kucharczyk. Niestety straciliśmy dwa gole. Szczególnie bolał nas ten stracony w 45. minucie po kontrataku. Najbardziej jednak żałujemy trzeciej straconej bramki. Powinniśmy przerwać ten kontratak choćby faulem - powiedział po meczu Jacek Magiera.
Trener FK Astana ocenił, że "pierwszy raz widział swój zespół tak grający". - Zaprezentował się na dobrym, europejskim poziomie. Łatwo zdobyliśmy bramki, ale Legia to dobry zespół, który prezentuje kombinacyjny styl gry. To cenne zwycięstwo, ale czeka nas jeszcze dużo pracy. W rewanżu będziemy musieli poradzić sobie z presją. Jednak wielu moich piłkarzy ma europejskie doświadczenie i wierzę, że sobie poradzą - stwierdził Stanimir Stoiłow.
polsatsport.pl, PAP
Czytaj więcej